Ke$ha - Die Young
W poprzednim rozdziale:
Nie powinnam wpadać w paranoję, przecież to był tylko
jeden głupi sms.
Ale jeden sms potrafi wiele zmienić.
- Może pójdziemy wszyscy na lody, by to uczcić? –
usłyszałam swój głos.
- Jak dla mnie bomba – poparł mnie Axel.
- W takim razie bierzemy Camille’a i Pierre’a, i
wyruszamy.
- A co z Laure? – zapytałam.
Axel uśmiechnął się uspokajająco.
- Elena się nią zaopiekuje.
~*~
Siedzieliśmy przy stoliku, jedząc lody, wymieniając różne
spostrzeżenia co do ich smaku i mając na oku, bawiących się w pobliżu Camille’a
i Pierre’a, którzy dobrali sobie do towarzystwa chłopca, którego mama bardzo
życzliwie przyjęła ich do stolika, gdzie razem z nim wcinali swoje lody i
rozmawiali o tym, o czym dzieci mogą ze sobą rozmawiać. Moje lody do połowy się
już rozpuściły, bo przez zamyślenie nie zauważyłam, jak szybko stopniały w
takim skwarze, jaki panował na zewnątrz.
- Lau, mogę cię prosić na chwilę? – Amanda spojrzała na
mnie porozumiewawczo. Wstałam.
- Tak, w porządku. – Dziewczyna pociągnęła mnie za rękę.
- Wrócimy dosłownie za chwilkę – zapewniła swojego
chłopaka. Potaknął w milczeniu i spojrzał w stronę braci, którzy w najlepsze
rozprawiali przy lodach o swoich sprawach. Blondynka trzymając mnie za
nadgarstek zaciągnął mnie w odległy kąt do stolika, gdzie nie było nikogo w
pobliżu. Spojrzała swoimi niebieskimi oczami w moje, a jej dłoń spoczęła na
mojej.
- Powiedź, mi kochanie… Co cię gryzie? – zapytała. – I
nie zaprzeczaj, widzę co się dzieje. Byłaś uśmiechnięta, kiedy powiedzieliśmy
ci o naszym związku, ale teraz jesteś tak nieobecna jak to tylko możliwe. Czy
masz jakieś problemy z Sethem? Słyszałam już o tym, że zdradził cię z Danielle.
Carly też jest smutna, ale trzyma się lepiej niż ty. Podobno nakryłaś go na
zdradzie z Danielle, w jego domu. Wiesz… Plotki w naszej szkole szybko się
rozchodzą.
- Tak, wiem – zaczęłam powoli. – Nakryłam go na zdradzie,
w jego domu, ale nie to mnie martwi. Nie chcę cię zadręczać swoimi problemami.
Nareszcie jesteś szczęśliwa z Axelem, a ja nie chcę zaburzać niczyjego
szczęścia. Po prostu trochę się martwię i tyle. Wyprowadziłam się z domu, po
kłótni z mamą…
- Aż tak źle? Gdzie teraz mieszkasz? Mogę ci jakoś pomóc?
Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć – zapewniła mnie gorliwie. Przytaknęłam
smutno.
- Wiem, Amy… Kocham cię za to. Jesteś najlepszą
przyjaciółką i… - zacięłam się. Wiedziałam, że powinnam powiedzieć Amandzie.
Powiedzieć jak najszybciej o tym, że ktoś mi grozi i, że mam romans z
nauczycielem, w którym jestem zakochana. Zrobię to. Teraz.
- Amy, ja… Spotykam się z… Rossem.
- Jakim Rossem? Rossem Greenem, seksownym studentem z
Yale, którego poznałyśmy w ferie zimowe? Czy z Rossem, kelnerem z pizzerii pani
Lerman? – zapytała zaciekawiona. Pokręciłam głową.
W co ja się
wpakowałam?
Jak jaj jej to
teraz wytłumaczę?
Jak wytłumaczę, że
ukrywam romans z nauczycielem historii?
Dlatego, że on nie
chce by ktokolwiek wiedział?
Ale Amanda była moja najlepszą przyjaciółką i powinna
wiedzieć.
- Nie, Amando. Spotykam się z Rossem Lynchem, naszym…
naszym nauczycielem historii – wyksztusiłam. Twarz Amandy wyrażała
niedowierzanie, zakłopotanie i kompletny szok.
- Czekaj, czekaj… Co? – szepnęła, rozglądała się czy nikt
aby nie słyszy naszej rozmowy. – Masz romans z nauczycielem? Zwariowałaś Laura?
A jeśli ktoś się dowie? – zapytała. – Wiesz, że wywalą cię ze szkoły, a jego z
pracy jeśli ta informacja dojdzie do dyrektora Castela? Wiesz, że to kawał
gbura. Jego żona to miła kobieta, ale on nawet nie wysłucha waszych wyjaśnień…
Będziesz skończona. Wyrzucą cię ze szkoły przed ostatnią klasą. To jak oblanie
matury przed jej napisaniem. Później będziesz ciężko pracowała przez całe
życie, bo nikt nie da ci wysokiego stanowiska, jeśli nie pójdziesz na studia, a
bez matury nikt nie pozwoli ci na nie iść. Będziesz skończona.
- Dziękuję za piękne podsumowanie tego co się staniem,
gdy już mnie wyrzucą ze szkoły – posłałam jej złe spojrzenie. – Ale ja go
kocham, a on kocha mnie. Chcę z nim być – upierałam się twardo przy swoich
słowach. Wiedziałam czego chcę, a wszystkim co się z tym wiązało był Ross.
Amanda pokręciła głową i spojrzała na mnie tym swoim
słynnym spojrzeniem, które miało oznaczać, że do reszty zgłupiałam. Ale ja nie
straciłam głowy, nigdy nie byłam bardziej pewna tego, czego chcę niż teraz.
- Nie wiesz czego chcesz Laur. Masz dopiero osiemnaście
lat, a coś takiego zniszczy ci życie. Nie przyjmą cię do innej szkoły, nie
zdobędziesz średniego wykształcenia, nie będziesz miała nic, a Ross cię rzuci,
kiedy się mu znudzisz. Przemyśl to Laur, bo czasu nie da się cofnąć, a jeśli
Castel dowie się o romansie z nauczycielem, który jest jego ulubieńcem to
będziesz miała przechlapane, bardziej niż Lynch.
- Amanda, ja wiem. Wiem wszystko. Dlatego jesteśmy ostrożni
i tylko ty wiesz, że jesteśmy ze sobą. Ale jest jeszcze jedna sprawa…
- Co się stało? – zapytała z troską.
Westchnęłam.
Powinnam jej powiedzieć.
- Kiedy u niego byłam, a on spał… Nudziło mi się i
znalazłam w książce z historią naszej szkoły, mapę podziemnych korytarzy.
Zaznaczone były tylko te, które prowadziły pod salę gimnastyczną. Wydaje ci się
to… dziwne?
- Zastanówmy się… Po co Rossowi byłaby ta mapa? Hmm, a
pytałaś go?
- Tak, zapytałam, ale dziwnie się zachowywał i
stwierdził, że pożyczył tę książkę, więc to nie jego – powiedziałam.
- Od kogo ją pożyczył? – dociekała Amanda. Przekrzywiłam
głowę w bok.
- Nie zapytałam.
- A powinnaś – zrugała mnie.
- Ale po co? Skoro nie chce powiedzieć, niech nie mówi.
- Jak chcesz, ale uważam, że ten romans cię zgubi –
westchnęła przeciągle.
- Pamiętaj, że nie wolno ci nikomu powiedzieć, bo to
zniszczy nam życie, a mam do ciebie pełne zaufanie – przypomniałam jej, a ona
pokiwała głową na znak, że rozumie.
- Prędzej zginę niż komuś powiem – przyrzekła poważnie,
po czym kontynuowała – ale dalej sądzę, że to jest zły pomysł, ten romans,
jednak to twoja decyzja. Będzie tak jak ty to sobie zaplanujesz. W dodatku ta
mapa korytarzy… Po co by mu to było? Jeśli właśnie tego chcesz, jestem z tobą –
po tych słowach przytuliła mnie. Trwałyśmy chwilę w uścisku.
- Powinnyśmy chyba wrócić do Axela – powiedziałam. Amanda
poparła mnie po czym poszłyśmy w stronę stolika. Poczułam wibrację w kieszeni.
Przyszedł sms.
Bo gdy dwoje zna
sekret, tylko jedno przeżyje, by go dotrzymać.
M xx
Po chwili usłyszałam wystrzał i wrzaski. Odwróciłam się
dynamiczne, a po chwili zaczęłam krzyczeć, przerażona tym co widzę. Amanda
leżała w kałuży własnej krwi, a Axel przerażony klęknął obok niej i zaczął
krzyczeć, by ktoś wezwał karetkę. Widziałam jak jego policzki zalewa fala łez.
Znów rozległ się strzał, a chłopak leżał obok, gdzie dławił się własną krwią i
trzymał palce na brzuchu wpatrując się w jakiś punkt z szeroko otwartymi
oczami.
- Axel! – krzyknął zrozpaczony Pierre i chciał podbiec do
zakrwawionego chłopaka, ale kobieta, przy której stoliku siedzieli chłopcy,
odciągnęła go, choć kopał ją i wrzeszczał, że chce do swojego brata, ale nie
dała mu szansy, by podbiegł do niego. Klęknęłam przy Amandzie i ujęłam lekko
jej nadgarstek. Nie wyczułam tętna. Łzy zalały mi policzki. To nie może być
prawda. Moja przyjaciółka nie może umrzeć, przez wieść o moim romansie! Przez
takie rzeczy się nie umiera! To niemożliwe.
Słyszałam tylko jak ktoś gorączkowo tłumaczy przez
telefon co się stało.
Lekarze.
Ktoś inny mówił, że strzelano do dwójki młodych ludzi.
Służby porządkowe.
Ktoś inny zadzwonił nawet na 911, by przysłano śledczych
na miejsce zbrodni.
Policja kryminalna.
- Amanda… - załkałam.
Jej krew zalała mi dłonie, a słone łzy policzki. Nie
wiedziałam co zrobić aż nagle przyszła odsiecz.
- Proszę odsunąć się od ciała! Jestem lekarzem –
usłyszałam znajomy głos. Odwróciłam się.
- Riker – powiedziałam przez łzy. Blondwłosy mężczyzna
spojrzał na mnie łagodnie.
- Laura. Co się tu stało? – zapytał mężczyzna sprawdzając
puls Axelowi. Przełknęłam słone łzy.
- Rozmawiałam z przyjaciółką, dostałam sms, a potem ona
leżała w kałuży krwi. Ktoś do niej strzelał. Jej chłopak – wskazałam drżącą
dłonią ciało Axela – przypadkiem wszedł w pole rażenia. Też oberwał.
- Spokojne, Lau. Postaramy się uratować twoich
przyjaciół.
Usłyszałam wycie syreny alarmowej. Przyjechały dwie
karetki, a za nimi wóz policyjny.
- Czyste ręczniki, ścierki! Cokolwiek! Musimy zatamować
krwawienie! Dajcie tu nosze – zarządził Riker używając medycznego żargonu.
Poczułam czyjeś dłonie, które odciągają mnie od ciał przyjaciół. Zaczęłam
protestować, krzyczeć, by mnie zostawiono w spokoju. Młody policjant trzymał
mnie mocno, patrząc na mnie spokojnie.
- Spokojnie, proszę pani. To nasze procedury, nie może
pani przeszkadzać lekarzom w zajmowaniu się ich pracą. Niech pani usiądzie –
posadził mnie na krześle – i się uspokoi. Zna pani tę dwójkę? – powiedział
wskazując na zakrwawione ciała Amandy i Axela, przy których lekarze uwijali się
jak w ukropie wykrzykując polecenia typu „nosze”, „maski tlenowe”, „sprawdź
tętno” czy „podpiąć kroplówki”, „wbiłem się w żyłę”. Odwróciłam się w stronę
policjanta. Byłam umazana krwią, zlękniona i cała zapłakana. Nie wiedziałam co
się z nimi dzieje, nie wiedziałam czy to przeżyją.
- To moi przyjaciele, ja… - zaczęłam powoli, ostrożnie
dobierając słowa.
- Proszę o nazwiska – przerwał mi naprędce.
- Amanda Prescott i Axel Lively – wyszeptałam. Pokiwał
głową w zrozumieniu, zapisując to w notesie, który wyciągnął z kieszeni na
piersi. Oddychałam, czując jakby dławiła się powietrzem. Byłam przestraszona,
zła i rozdygotana. Nie wiedziałam co robić, jak się zachować. Chciałam
krzyczeć, płakać. To ja powinnam być na jej miejscu. On nie powinien ich
zabijać. To wszystko moja wina.
- Są pełnoletni? Ma pani kontakt do ich rodziny? Może
pani opisać, co się tu wydarzyło? – pytał.
- Gdzie są Camille i Pierre? – zapytałam ignorując go.
Zaczęłam się rozglądać. Kobieta, z której synem bawili się dzisiejszego
popołudnia, jedząc lody i dobrze się bawiąc, wciąż uspokajała Pierre’a, a obok
nich siedział Camille, którego twarz zasnuta była łzami i wyraźnie
przygnębiona. Co ja mówię?! Nie umiem tego opisać! Właśnie postrzelono na jego
oczach, jego własnego brata i jego dziewczynę, a ja mówię, ze jest
przygnębiony! Bo po prostu nie umiem wyczytać
z jego twarzy jakie emocje nim targają.
Chciałam wstać i iść do nich, ale policjant stanowczo
złapał mnie za ramiona, by mi to uniemożliwić.
- Dziećmi zajęła się psycholog. Czy potrzebuje pani
czegoś? – zapytał rzeczowo i puścił mnie.
- Na przykład czego? – zapytałam miażdżąc go spojrzeniem.
Zacisnęłam zęby. – Moi przyjaciele zostali ciężko ranieni i mogą umrzeć, a pan
pyta czy ja czegoś potrzebuję! Tak proszę pana, informacji. Chcę wiedzieć co z
nimi – wycedziłam z furią. Kiwnął tylko głową patrząc na mnie z nieodgadnionym
wyrazem twarzy.
- Chyba mam deja vu, panna Marano we własnej osobie.
Tristan, poproś psychologa do nas. Ja zajmę się przesłuchaniem, tej pani –
spojrzałam na mężczyznę, który to powiedział.
Komisarz Clayton. Cholera jasna, znów on.
Mężczyzna przeciętnej budowy ciała, ze szpakowatym nosem
i małymi krecimi oczkami stanął przed nami. Jego głos przyprawiał mnie o
dreszcze strachu i uspokoił. To był ten sam komisarz, który przesłuchiwał mnie
po śmierci Nigela.
- Tak jest, panie Clayton.
Młody policjant usłużnie się ukłonił i odszedł.
- Mam do pani kilka pytań, a w zasadzie to dobrze by
było, gdyby złożyła pani pełne zeznania.
- W porządku, ale ktoś musi się zająć młodszym
rodzeństwem Axela, zanim jego rodzice przyjadą, by je zabrać do domu – kiwnął
głową.
- W porządku, ktoś zaraz się nimi zajmie. A teraz, niech
pani pójdzie ze mną.
~*~
Przy przesłuchiwaniu mnie uczestniczył szef śledczej
policji – Taylor Clayton, młody policjant, który mnie uspokajał po napadzie na
Amandę i Axela – podkomisarz Tristan West oraz policyjna psycholog, która była
obecna przy rozmowie ze mną po zabójstwie Nigela – Constance Claverham. Przede
mną stał kubek czarnej kawy, ale już zimnej, ledwie przeze mnie tkniętej.
Gorączkowo, by uspokoić zszargane nerwy, bawiłam się bransoletką, którą miałam
na nadgarstku. Tą samą, którą dostałam od Amandy na czternaste urodziny. Można
było doczepiać do niej zawieszki. Miałam pięć zawieszek: czterolistną koniczynę
– szczęście, złoty mikrofon – sława, nutę ósemkę – pasja do muzyki, mini
tabletkę – zdrowie, połówkę serca – miłość. Szóstą miałam doczepić wtedy, kiedy
skończę liceum, czyli za rok. Był to mały, okrągły metalowy guziczek z
zawieszką, który leżał ukryty na dnie mojej torby, którą spakowałam po kłótni z
mamą i zawiozłam do Logana, ale obecnie spoczywał w kieszeni moich dżinsów. Z
tyłu wygrawerowane miał tylko trzy litery: BFF. Najlepsze przyjaciółki na zawsze.
Amanda zawsze mówiła, że kiedy już każda z nas pójdzie na swoje wymarzone
studia, swoją własną drogą życia, nie mogę o niej zapomnieć i wtedy mam
doczepić sobie zawieszkę, by zawsze kiedy na nią spojrzę, pomyślę o Amandzie i
Los Angeles.
Tak bardzo bym chciała usłyszeć, że z Amandą i Axelem
wszystko w porządku, że będą żyć i, że nic nie zagraża już ich życiu, ale
wiedziałam dobrze, że tylko bym się oszukiwała…
Policjanci zadawali mi mnóstwo pytań. Czy podejrzewam kto
to mógł zrobić, czy Axel i Amanda mają jakichś wrogów, czy uczestniczą w
jakichś nielegalnych wyścigach, czy biorą używki, itp. W końcu dali mi spokój.
Być może dowiedzieli się wystarczająco dużo, bądź mieli dość tego jak burczę
coś w odpowiedzi. Zażądałam by zawieźli mnie do szpitala, bo chciałam się
czegoś dowiedzieć o stanie zdrowia moich przyjaciół. Komisarz Clayton wysłał
mnie z eskortą dwóch policjantów do szpitala, wcześniej uprzedzając, że to nie
jest nasze ostatnie spotkanie.
Miejmy nadzieję, że
jednak ostatnie, komisarzu.
W szpitalu od razu dowiedziałam się, że lekarze walczą o
życie Axela i Amandy. Amandę operował doktor Karlberg, a Axela doktor Lynch.
Wszystko było w rękach Rikera i jego kolegi po fachu.
Rodzice Amandy i Axela siedzieli pod salami operacyjnymi
z grobowymi minami. Nikt nie pytał mnie co i jak. Państwo Lively w grobowym
milczeniu spojrzeli na mnie, a rodzice mojej przyjaciółki nie odezwali się ani
słowem. Mama Amandy płakała wcześniej dużo, ale dostała środki uspokajające i
teraz była spokojna. Pani Prescott miała problemy ze zdrowiem psychicznym, co
często jej się objawiało, gdy była zdenerwowana. Teraz jej spojrzenie było
lodowate, zasnute. Wiedziałam co sobie myślą i rodzice Amandy, i rodzice Axela.
Dlaczego moje
dziecko?
Dlaczego nie ty
teraz jesteś tam operowana?
Dlaczego to nie ty
walczysz o życie?
Nie wiedzieli, że to moja wina, że życie ich córki wisi
na włosku przeze mnie, tak samo jak lekarze i śledczy, którzy mnie
przesłuchiwali. Tylko ja wiedziałam, że jeśli umrą to będzie moja wina, bo to
ja powiedziałam Amandzie o romansie z Rossem, a chwilę później moja
przyjaciółka wykrwawiała się na śmierć na chodniu przed lodziarnią na oczach
mnóstwa ludzi. Jestem morderczynią. Zabiłam jedną z najważniejszych dla mnie
osób, nie zdając sobie sprawy z wagi moich słów.
Z sali operacyjnej, do której przewieziono Amandę,
wyszedł mężczyzna po czterdziestce. Miał na sobie kitel lekarski, a z naszywki
na nim dowiedziałam się, że to był lekarz, który operwał Amandę, doktor
Karlberg. Rodzice Amandy zerwali się z krzeseł. Czekałam na jego reakcję.
- Nazywam się Ian Karlberg. Operowałem panią Amandę
Prescott – powiedział powoli.
- Panie doktorze, co z naszą córką? Czy operacja się już
skończyła? – zapytał ojciec Amy.
Lekarz spojrzał po twarzach jej rodziców. Wiedziałam co
może oznaczać to spojrzenie, każdy lekarz je miał w takim momencie. O nie…
tylko nie to.
- Bardzo przykro mi to mówić… Ale nie zdążyliśmy
zakończyć operacji. Wyciągnęliśmy jedną kulę, ale druga przebiła się zbyt
głęboko. Pacjentka zmarła na stole operacyjnym… Bardzo mi przykro. Proszę
przyjąć moje kondolencje.
- Nie! – wrzasnęła mama Amandy zanosząc się płaczem. – To
niemożliwe!
Kobieta zaszlochała żałośnie, a ojciec Amandy przytulił
ją mocno.
Ta wiadomość wpiła mnie w krzesło. Oddychałam z trudem,
czułam jakbym miała się udusić. Łzy zalały mi policzki, a zduszony szloch
wyrwał się z piersi. W ciągu trzech dni moje dotychczasowe życie rozsypało się
w drobny mak.
Amanda nie żyje,
moja Amanda nie żyje.
~*~
Mój mózg był nasiąknięty jak gąbka. Ból był jak trucizna.
Zabijał mnie od wewnątrz, chodź wystarczyło, że ktoś na mnie spojrzy, a było
wiadomo, że widać po mnie jak mocno przeżywam śmierć przyjaciółki. Po lekach
uspokajających, które mi podano w formie zastrzyku, byłam otumaniona. Ledwie
przytomna, ale to dobrze, bo nie czułam bólu w takim stopniu jak powinnam, gdyż
byłam kompletnie naćpana lekami.
Moi rodzice dotarli do szpitala godzinę później. Był już
wieczór. Zostałam przywiązana do szpitalnego łóżka skórzanymi pasami, bo
wcześniej straciłam przytomność, a po obudzeniu się zaczęłam zrywać kroplówki,
które mi podano, więc bym nie uszkodziła niczego, przywiązano mnie do łóżka i
podano zastrzyk na uspokojenie. Jakbym była jakąś wariatką.
Mama, która jeszcze w sobotę na mnie wrzeszczała, teraz
głaskała moją dłoń i powtarzała, że wszystko będzie dobrze. Gówno prawda, teraz
już nic nie będzie dobrze.
Ktoś zapukał do drzwi, a następnie do sali wszedł pan
Xavier, ojciec mojej zmarłej przyjaciółki. Jego oczy były załzawione, a twarz
poszarzała. To oczywiste, że przeżywa bardzo ważną chwilę w swoim życiu,
właśnie zmarła mu córka. A ja właśnie straciłam cząsteczkę swojego serca, które
i tak wiele razy zostało pocięte jak kartka nożyczkami.
- Dobry wieczór, nie chciałem przeszkadzać – powiedział
uprzejmie – ale pomyślałem, że dobrze będzie jeśli zajrzę, choć na chwilę.
- Proszę, usiądź – powiedział mój tata do pana Prescotta.
Jako, że ja i Amanda przyjaźniłyśmy się od zawsze, nasi ojcowie również
utrzymywali bardzo dobre kontakty, chodź matka Amy i moja traktowały się z
większą rezerwą. – Nie przeszkadzasz. Chodź Anno, pójdziemy kupić coś Laurze.
Moja mama przestała głaskać moją dłoń. Złożyła czuły
pocałunek na moim czole i wyszła za moim tatą, zamykając za sobą drzwi. Pan
Prescott zajął jej poprzednie miejsce. Przez chwilę milczeliśmy, co wcale nie
było niezręczne. Rozumieliśmy się w tej ciszy, to było zrozumiałe, że oboje
cierpimy, chodź jego ból był silniejszy. Był bardzo zżyty z córką, skoro jej
matka nie mogła jej wychować, on był i matką, i ojcem dla Amandy, dlatego
czasem moja przyjaciółka bardziej preferowała grać w piłkę nożną niż iść na
zakupy, bo więcej czasu spędzała z ojcem niż z matką.
- Czy Amanda powiedziała coś przed tym, jak to się stało?
– zapytał.
Mój umysł wciąż był zasnuty przez lek, który mi podano,
ale nie tak bardzo, więc byłam na tyle przytomna, by słyszeć i rozumieć co do
mnie mówi pan Xavier, a także na tyle, bo móc odpowiedzieć.
- Rozmawiałyśmy. Nie powiedziała niczego konkretnego –
skłamałam.
- Cóż, szkoda… - powiedział wyraźnie zawiedziony. –
Powiedz, jak się czujesz?
- Na pewno nie gorzej niż pan. Stracił pan właśnie córkę
– wychrypiałam.
- Ból żąda by go czuć. Pustka w naszym sercu po stracie
bliskiej osoby musi zostać jakoś wypełniona, ale jestem dumny z Amandy. Zawsze
byłem. Była szczera i oddana. Jestem zaszczycony, że moja córka była szczera,
bo szczerość to podstawa.
Prędzej zginę niż
komuś powiem.
Zapłaciła za tę szczerość najwyższą cenę – własne życie.
~*~
No cześć :3 Ktoś zaskoczony? Wiem, że idiotycznie mi wychodzą te wątki kryminalne itp, ale rozdział był pisany w czerwcu, kiedy miałam tak cholerną wenę, że moja przyjaciółka się za głowę łapała. No cóż. To tyle. Nawet nie do końca pamiętam, jak na to wpadłam, ale cóż. Ten blog był tak planowany od początku. Można się oprzeć na rozdziale 4, w którym przyjaciel Laury umiera, a jego dziewczyna popełnia samobójstwo. Laura spotyka tego samego komisarza - Claytona, a on sobie myśli "czy mnie powinno dziwić to, że dziewczyna pojawia się tam, gdzie są kłopoty?" Tja. Ja też bym się zdziwiła. No, minął mój rok na bloggerze, a ja jestem z siebie dumna. Niedługo rok bloga, więc trzymajta się mocno :3 Nie wiem jak będzie z internetem w roku szkolnym, ale mam jeszcze takiego "dziabąga" jak mówi o sobie ta osobistość, który może mi użyczyć swojego komputera do publikacji, ale blisko do niej nie mam. Trzy kilometry, więc nie wiem.
Well... To ostatni rozdział dodany w wakacje. Ten "pełnoletni" wstawię już w roku szkolnym. Nie wiem, co z drugą częścią. Pomyślałam, że może zrobię jedną dłuższą, ale by się kłóciło z fabułą, więc jeszcze muszę popracować na tym. Oczywiście zapraszam na Trust me, może kogoś zainteresuje, ktoś zaobserwuje. Są już trzy rozdziały, a w planach wiele wiele więcej.
Aha, jeszcze jedna sprawa. Odpowiadając na pytanie anonimka z ostatniej notki: Nie wiem. Pamięam, ze robiłam ankietę, ale ten pocałunek przy całej szkole. Nie wiem. Zobaczę :)
Aha, jeszcze jedna sprawa. Odpowiadając na pytanie anonimka z ostatniej notki: Nie wiem. Pamięam, ze robiłam ankietę, ale ten pocałunek przy całej szkole. Nie wiem. Zobaczę :)
No to ja kończę. Do zobaczenia we wrześniu :)
Jak zawsze super rozdziały ale możesz dać więcej Raury plisss �� ��
OdpowiedzUsuńczekam na next ☺
"Ból żąda by go czuć. Pustka w naszym sercu po stracie bliskiej osoby musi zostać jakoś wypełniona" - i to jest zajbebiaszczy cytat :D
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem ten wątek kryminalny w miarę ci wyszedł.
Amanda, Amanda...
Przepraszam za tak krótki komentarz, ale jest cholernie ciepło i idę utopić się w basenie XD Więcej miej takiej weny!
http://harrmionehariet.blogspot.com/ - zapraszam w wolnej chwili ccccccc;;;;;;;
Miłej reszty wakacji!
Hariet
Wspaniały < 3
OdpowiedzUsuńAmanda :(
Czekam na nexta!
Pozdrawiam :*
Twoja Czekoladka ♥
Proszę, proszę kto tu dodał rozdział:) Myślałam, że się jeszcze trochę pourlopujesz.
OdpowiedzUsuńTrzeba przyznać, że dużo się działo w rozdziale.
Teraz z niecierpliwością będę czekać na next.
Pozdrowionka i odpoczywaj :)
Korzystaj z pogody.
Super rozdział :*
OdpowiedzUsuńBiedna Laura. Straciła przyjaciółkę...
Czekam na next ♡
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńLubię kryminalne wątki, więc rozdział jak najbardziej przypadł mi do gustu.
Biedna Amanda... Szkoda, że zginęła. Nawet ją polubiłam.
I biedna Laura... Straciła przyjaciółkę.
Ja czytam Trust Me i już się nie mogę doczekać kolejnych rozdziałów.
Pozdrowionka i czekam na next (szkoda, że do niego tyle czasu...) ♡
P.S. Odezwij się kiedyś na GG. Troszkę mi tęskno za Tobą ;)
WoW ... Wow .. :D
OdpowiedzUsuńTego to się nie spodziewałam ;)
Rossdział jak zawsze mmegaa :D
Ale się działo :o ...
-Amanda ... Alex .. :( :'(
-Te sms-y :c tajemniczy "M"
-Rozmowa Laury i Amandy o tej mapce wtf , jej związku z Rossem ...
No to nic mi nie pozostaje jak czekać na nexta ;) ;) oczywiście czekam także na następny rodział na "Trust me" :D
Więc do zobaczenia we Wrześniu ... :* ;)
<3 <3 <3
Cudowny <3
OdpowiedzUsuńWątek kryminalny fajnie ci wyszedł
Szkoda Amandy :/
Kim jest "M" ?
Czekam na nexta, zapraszam do siebie i pozdrawiam :*
Cudowny <3
OdpowiedzUsuńWeny życze i pozdrawiam ;*
Świetny rozdział:)
OdpowiedzUsuńHej prawda jest taka że nigdy mnie tu nie było a przynajmniej nie w takiej formie jakiej powinien być każdy czytelnik bloga. Mam na myśli wejdzie przeczyta ale nie skomentuje. :( bardzo przepraszam za to niedopatrzenie.
OdpowiedzUsuńBlog bardzo mi się podoba, serio. Cała akcja jest bardzo ciekawa. Sam fakt że Ross jest starszy od Lau i jest jej nauczycielem jest inny, wyjątkowy i taki jak lubię czyli oryginalny. Zawsze stawiałam na oryginalność, dlatego twój blog "rzucił mi się w oczy" no fajnie fajnie.
Druga sprawa to to że robisz z Laury niegrzeczną dziewczynkę. Nie taką cichą i niewinną, ale taką że czasem włos się jeży na głowie. Ona spala chyba z każdym. No ludzie nie było kumpla z którym nie spała? ?? Szokers. Ale z drugiej strony to nawet fajnie, bo można zobaczyć Laurę w trochę innej wersji.
Nie wiem co Ci się nie podoba w twoich kryminałach. Ona są naprawdę w porządku serio :) i fajnie też że wlepiłaś je w opko. Mają przez to lepszy smaczek i trudno przewidzieć co się wydarzy.
Umieram z ciekawości co dalej ze związkiem Raury? Kto się kryje za szantażami? Czy Amanda rzeczywiście musiała zginąć? No i jeszcze ta dziwna kartka w książce o historii szkoły... dochodzi do tego dziwne zachowanie Rossa i jego zdawkowe odpowiedzi na ten temat.
Kobieto piszesz genialnie. Nie mogę się doczekać nexta. Trudno i smutno że rozdział pojawi się dopiero po wakacjach :( no nic jak trzeba czekać to trzeba bo warto :)
Nowa czytelniczka i od tego razu wierna komentatorka
Pozderki Tami :*
Witaj :) Miło, że coraz więcej czytelników się ujawnia. Nie zmuszam do komentowania, bo jeśli to nie płynie z głębi serce, rani i autora, i czytelnika, więc bardzo się cieszę, że się zdecydowałaś na ujawnienie i tak dlugi komentarz. Miło się dowiedzieć, co się podoba, a co nie.
UsuńMoże po prostu tak mam, ale bardzo krytycznie podchodzę do swoich prac, wiec często wychodzi na to, że mi się nie podobają. Ale jeśli ma się taką przyjaciółkę jak ja i tak cudowną mamę, i wspaniałego brata to można uwierzyć, że to jest warte publikacji.
Miło mi, że mam nową czytelniczkę. To sprawia, że mi cieplej na serduchu.
I tak zrobiłam odstępstwo, bo ten rozdział miał się pojawić we wrześniu, ale czego bym nie zrobiłam dla czytelników, wie :)
dziękuję :)
TY CZYTASZ/OGLADASZ PLL
OdpowiedzUsuńJA TO WIEM
TERAZ JESTEM TEGO PEWNA
NA 3729019739%!!!
Rozdzial super, malo Raury. No i Ross'a. Ross'a brak mi niczym Ezry normalnie.
Wracajac. Rozdzial jest bardzo swietny i w ogole, bardzo pieknie, wzruszylam sie, zgon itp. blablabla.
WEZ DAJ NASTEPNY, Z ROSS'EM, ZANIM SKONCZE OGLADAC PLL BO MI SIE BEDZIE NUDZIC
Pozdrawiam
-A
Nie no, zart
-Isabelle Grace
Hejo!
OdpowiedzUsuńTu znowu ja :D
To chyba mój pierwszy komentarz na tym blogu... Yyy... Tak jakoś :)
Tak jak mówiłam. Piszesz cudnie. Masz świetny styl i pomysł na tą historię co najbardziej sobie cenię. Denerwują mnie osoby, które zakładają blogi od tak sobie bez pomysłu, robią to z nudów etc. U Ciebie jest inaczej. Widać tą pasję włożoną w każde Twoje zdanie, Twój ogromny wysiłek, a zwłaszcza chęci. Na prawdę cieszę się, że miałam okazję znaleźć Twój blog. Kocham Twoje opowiadania ^^
W sprawie rozdziału. Dlaczego zabiłaś Amandę? Płaczę przez Ciebie i ciężko mi się normalnie pisze. Nie mogę się wysłowić -,- Ach... Tylko Axea nie zabijaj, co? Tak w ogóle to interesujący wątek kryminalny. Ciekawe kto chciał ich zabić. Czy ta mapa może należeć do Rossa? A jeśli tak to po co mu ona? Chce się do szkoły włamać czy co?
Nie wnikaj. Ja i te moje przemyślenia. Pozatym pięciogodzinny powrót z Torunia i zaledwie sześć godzin snu, plus dodać do tego obecną godzinę... Bez komentarza.
Dziękuję, że wstawiłaś tak szybko ten rozdział. To takie, ehhh, 'szlachetne' z Twojej strony XD Nie no. Tak serio, to bardzo dziękuję, że się nad nami zlitowałaś :P Teraz tylko czekać do września :(
Buziaki i dobranoc :*
Kate <3
Haha, dobiłaś mnie kobieto. Dziękuję za tak długi komentarz. Wszyscy mówią, że ten wątek był w porządku, a ja najchętniej bym cały ten rozdział napisała od nowa. Cóż, Amanda nie żyje, a z Axelem już mam plany, ale nie bój się. W następnym rozdziale się więcej dowiesz na temat tego pana :D Ale raczej jeszcze dam mu pożyć. Zobaczymy jak długo xDD Tak, szlachetna ja. XD
UsuńJa każdego potrafię dobić XD
UsuńWiem coś o samokrytyce. Normalnie wydaje Ci się, że jest to takie straszne czy masakryczne, a okazuje się, że innym całkiem się to podoba ;) Więcej wiary w siebie i swoje możliwości!
Dlaczego tak lubisz zabijać ludzi? Co oni Ci zrobili? Czemu nie dasz im jeszcze pożyć? Jezu. I kto to mówi. Ta co nałogowo zabija głównych bohaterów swoich opowiadań. Ja nikomu nie zdradzam moich motywów i szczerze nie wiem czy chciałabym poznać Twoje. Bo to co siedzi w naszych głowach to już pywatne sprawy. Ech... Co ja tu pisze...
Czy mogłabyś być gak szlachetna i dać mu przeżyć fak chociaż ten... miesiąc? Bo o dłuższego okresu raczej u Ciebie nie ubłagam. Chociaż... Wszystko jest możliwe!
Dobra. Zamykam się już i grzecznie czekam na kolejny rozdzialik.
¡Hasta la vista! ( Matko. Co ja mam z tym hiszpańskim? :'D )
Kate <3
Wiesz kiedy powinnam przeczytać ten rozdział? We wrześniu xD Tak, tak powinnam zrobić, ale stwierdziłam co będziesz to odkładać Dell, czytaj teraz. Znowu zaczynasz z wrześniem? Uwzięłaś się na ten miesiąc? Nie żeby mi to jakoś przeszkadzało, i tak mam jeszcze wtedy wakacje (hahahah wakacje życia)
OdpowiedzUsuńNosz ty i te dramy xD Naczytałaś się jakiś thillerów czy czegoś jakiś kryminałów i teraz robi Big Dramę. Coś mi się wydaję, że mapa, Ross i strzelanina są jakoś powiązane. Masz szczęście, że Delly kocha kryminały. Serio mam świra na tym punkcie. Oglądam głównie seriale o takiej tematyce, teraz nawet czytam "Kamieniarza" C.Lackberg no i teraz tu śmierć. Podoba mi się jednak muszę to przyznać taki obrót spraw. Do jednego tylko się doczepię, za mało Raury. Niby ona tak bardzo chce z nim być, a jednak w ogóle się nie kontaktują, nieco dziwne. Uśmierć jeszcze Axela, kochankowie odejdą oboje niczym jak u Szekspira tylko tam sami się zabili, a tu ktoś zabił przyjaciółkę Lau. Swoją drogą, ciekawe kto grozi Lau i kto jest na tyle do niej źle nastawiony, że zabija bliskie jej osoby. To musi się wiązać z Ross'em. Mogłaby to być Gretchen tak miała jego była? Nie, to by było zbyt proste, ale wydaje mi się, że to ktoś z ich otoczenia. Czekam na next:)
Pozdrawiam.
Delly♥
Zapraszam na dziesiąty rozdział Just Love Me http://justlovemeraura.blogspot.com
To, że kochasz kryminały pamiętam. "Morderstwo w Hamilton" się kłania, autorstwa Pudla Cytryniarza XD Jesteś w błędzie, ale nie będę cię z niego wyprowadzać. Sama się przekonasz ^^ W sumie to jesteś w błędzie dwukrotnie, a trzeci w połowie jest nieprawdziwy, ale wszystkiego się dowiesz niebawem. Na Axela mam już plany i okaże się, czy tak będzie :) Będę dobra i na prośbę Kasi, powyżej jeszcze mu pozwolę pożyć. A jeśli już to chłopak sobie całą pierwszą część Teacher przeżyje. Teraz to się o drugą część martwcie, bo z Superhero będzie gorzej :')
UsuńJa ci powiedziałam już, że dopóki nie dostanę metamorfozy to nie wrócę na JLM i kropka. Tak jak Rossy na Kopciuszku. I słowa dotrzymam.
Amen.
Ps. Kurffa, fuck and shit. Masz dłuższe wakacje :(( To nie fair :p
Rozdział ciekawy i generalnie uwielbiam całą historię ale troche denerwuje mnie to, że jest w niej duża inspiracja Pretty Little Liars. Kocham ten serial i przyznaję się, że jestem od niego uzależniona ale męczą mnie te ciągle zagadki. Czytałam juz kilka podobnych blogów i przez to, że oglądam ten serial wiem co wydarzy się w poźniejszych rozdziałach na blogu. Chyba dziwnie to napisałam. W kazdym razie proszę nie odbieraj tego w zły sposób. Bardzo lubię jak piszesz i z pewnością będę czytać dalej ;)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam. Jest super!
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny.