sobota, 8 sierpnia 2015

Chapter XVII - Die Young

Szykujta się ludzie, bo miło nie będzie xD Notka pod rozdziałem do czytania jak zawsze. 

Ke$ha - Die Young

W poprzednim rozdziale:
Nie powinnam wpadać w paranoję, przecież to był tylko jeden głupi sms.
Ale jeden sms potrafi wiele zmienić.
- Może pójdziemy wszyscy na lody, by to uczcić? – usłyszałam swój głos.
- Jak dla mnie bomba – poparł mnie Axel.
- W takim razie bierzemy Camille’a i Pierre’a, i wyruszamy.
- A co z Laure? – zapytałam.
Axel uśmiechnął się uspokajająco.
- Elena się nią zaopiekuje.


~*~

Siedzieliśmy przy stoliku, jedząc lody, wymieniając różne spostrzeżenia co do ich smaku i mając na oku, bawiących się w pobliżu Camille’a i Pierre’a, którzy dobrali sobie do towarzystwa chłopca, którego mama bardzo życzliwie przyjęła ich do stolika, gdzie razem z nim wcinali swoje lody i rozmawiali o tym, o czym dzieci mogą ze sobą rozmawiać. Moje lody do połowy się już rozpuściły, bo przez zamyślenie nie zauważyłam, jak szybko stopniały w takim skwarze, jaki panował na zewnątrz.
- Lau, mogę cię prosić na chwilę? – Amanda spojrzała na mnie porozumiewawczo. Wstałam.
- Tak, w porządku. – Dziewczyna pociągnęła mnie za rękę.
- Wrócimy dosłownie za chwilkę – zapewniła swojego chłopaka. Potaknął w milczeniu i spojrzał w stronę braci, którzy w najlepsze rozprawiali przy lodach o swoich sprawach. Blondynka trzymając mnie za nadgarstek zaciągnął mnie w odległy kąt do stolika, gdzie nie było nikogo w pobliżu. Spojrzała swoimi niebieskimi oczami w moje, a jej dłoń spoczęła na mojej.
- Powiedź, mi kochanie… Co cię gryzie? – zapytała. – I nie zaprzeczaj, widzę co się dzieje. Byłaś uśmiechnięta, kiedy powiedzieliśmy ci o naszym związku, ale teraz jesteś tak nieobecna jak to tylko możliwe. Czy masz jakieś problemy z Sethem? Słyszałam już o tym, że zdradził cię z Danielle. Carly też jest smutna, ale trzyma się lepiej niż ty. Podobno nakryłaś go na zdradzie z Danielle, w jego domu. Wiesz… Plotki w naszej szkole szybko się rozchodzą.
- Tak, wiem – zaczęłam powoli. – Nakryłam go na zdradzie, w jego domu, ale nie to mnie martwi. Nie chcę cię zadręczać swoimi problemami. Nareszcie jesteś szczęśliwa z Axelem, a ja nie chcę zaburzać niczyjego szczęścia. Po prostu trochę się martwię i tyle. Wyprowadziłam się z domu, po kłótni z mamą…
- Aż tak źle? Gdzie teraz mieszkasz? Mogę ci jakoś pomóc? Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć – zapewniła mnie gorliwie. Przytaknęłam smutno.
- Wiem, Amy… Kocham cię za to. Jesteś najlepszą przyjaciółką i… - zacięłam się. Wiedziałam, że powinnam powiedzieć Amandzie. Powiedzieć jak najszybciej o tym, że ktoś mi grozi i, że mam romans z nauczycielem, w którym jestem zakochana. Zrobię to. Teraz.
- Amy, ja… Spotykam się z… Rossem.
- Jakim Rossem? Rossem Greenem, seksownym studentem z Yale, którego poznałyśmy w ferie zimowe? Czy z Rossem, kelnerem z pizzerii pani Lerman? – zapytała zaciekawiona. Pokręciłam głową.
W co ja się wpakowałam?
Jak jaj jej to teraz wytłumaczę?
Jak wytłumaczę, że ukrywam romans z nauczycielem historii?
Dlatego, że on nie chce by ktokolwiek wiedział?
Ale Amanda była moja najlepszą przyjaciółką i powinna wiedzieć.
- Nie, Amando. Spotykam się z Rossem Lynchem, naszym… naszym nauczycielem historii – wyksztusiłam. Twarz Amandy wyrażała niedowierzanie, zakłopotanie i kompletny szok.
- Czekaj, czekaj… Co? – szepnęła, rozglądała się czy nikt aby nie słyszy naszej rozmowy. – Masz romans z nauczycielem? Zwariowałaś Laura? A jeśli ktoś się dowie? – zapytała. – Wiesz, że wywalą cię ze szkoły, a jego z pracy jeśli ta informacja dojdzie do dyrektora Castela? Wiesz, że to kawał gbura. Jego żona to miła kobieta, ale on nawet nie wysłucha waszych wyjaśnień… Będziesz skończona. Wyrzucą cię ze szkoły przed ostatnią klasą. To jak oblanie matury przed jej napisaniem. Później będziesz ciężko pracowała przez całe życie, bo nikt nie da ci wysokiego stanowiska, jeśli nie pójdziesz na studia, a bez matury nikt nie pozwoli ci na nie iść. Będziesz skończona.
- Dziękuję za piękne podsumowanie tego co się staniem, gdy już mnie wyrzucą ze szkoły – posłałam jej złe spojrzenie. – Ale ja go kocham, a on kocha mnie. Chcę z nim być – upierałam się twardo przy swoich słowach. Wiedziałam czego chcę, a wszystkim co się z tym wiązało był Ross.
Amanda pokręciła głową i spojrzała na mnie tym swoim słynnym spojrzeniem, które miało oznaczać, że do reszty zgłupiałam. Ale ja nie straciłam głowy, nigdy nie byłam bardziej pewna tego, czego chcę niż teraz.
- Nie wiesz czego chcesz Laur. Masz dopiero osiemnaście lat, a coś takiego zniszczy ci życie. Nie przyjmą cię do innej szkoły, nie zdobędziesz średniego wykształcenia, nie będziesz miała nic, a Ross cię rzuci, kiedy się mu znudzisz. Przemyśl to Laur, bo czasu nie da się cofnąć, a jeśli Castel dowie się o romansie z nauczycielem, który jest jego ulubieńcem to będziesz miała przechlapane, bardziej niż Lynch.
- Amanda, ja wiem. Wiem wszystko. Dlatego jesteśmy ostrożni i tylko ty wiesz, że jesteśmy ze sobą. Ale jest jeszcze jedna sprawa…
- Co się stało? – zapytała z troską.
Westchnęłam.
Powinnam jej powiedzieć.
- Kiedy u niego byłam, a on spał… Nudziło mi się i znalazłam w książce z historią naszej szkoły, mapę podziemnych korytarzy. Zaznaczone były tylko te, które prowadziły pod salę gimnastyczną. Wydaje ci się to… dziwne?
- Zastanówmy się… Po co Rossowi byłaby ta mapa? Hmm, a pytałaś go?
- Tak, zapytałam, ale dziwnie się zachowywał i stwierdził, że pożyczył tę książkę, więc to nie jego – powiedziałam.
- Od kogo ją pożyczył? – dociekała Amanda. Przekrzywiłam głowę w bok.
- Nie zapytałam.
- A powinnaś – zrugała mnie.
- Ale po co? Skoro nie chce powiedzieć, niech nie mówi.
- Jak chcesz, ale uważam, że ten romans cię zgubi – westchnęła przeciągle.
- Pamiętaj, że nie wolno ci nikomu powiedzieć, bo to zniszczy nam życie, a mam do ciebie pełne zaufanie – przypomniałam jej, a ona pokiwała głową na znak, że rozumie.
- Prędzej zginę niż komuś powiem – przyrzekła poważnie, po czym kontynuowała – ale dalej sądzę, że to jest zły pomysł, ten romans, jednak to twoja decyzja. Będzie tak jak ty to sobie zaplanujesz. W dodatku ta mapa korytarzy… Po co by mu to było? Jeśli właśnie tego chcesz, jestem z tobą – po tych słowach przytuliła mnie. Trwałyśmy chwilę w uścisku.
- Powinnyśmy chyba wrócić do Axela – powiedziałam. Amanda poparła mnie po czym poszłyśmy w stronę stolika. Poczułam wibrację w kieszeni. Przyszedł sms.

Bo gdy dwoje zna sekret, tylko jedno przeżyje, by go dotrzymać.
M xx

Po chwili usłyszałam wystrzał i wrzaski. Odwróciłam się dynamiczne, a po chwili zaczęłam krzyczeć, przerażona tym co widzę. Amanda leżała w kałuży własnej krwi, a Axel przerażony klęknął obok niej i zaczął krzyczeć, by ktoś wezwał karetkę. Widziałam jak jego policzki zalewa fala łez. Znów rozległ się strzał, a chłopak leżał obok, gdzie dławił się własną krwią i trzymał palce na brzuchu wpatrując się w jakiś punkt z szeroko otwartymi oczami.
- Axel! – krzyknął zrozpaczony Pierre i chciał podbiec do zakrwawionego chłopaka, ale kobieta, przy której stoliku siedzieli chłopcy, odciągnęła go, choć kopał ją i wrzeszczał, że chce do swojego brata, ale nie dała mu szansy, by podbiegł do niego. Klęknęłam przy Amandzie i ujęłam lekko jej nadgarstek. Nie wyczułam tętna. Łzy zalały mi policzki. To nie może być prawda. Moja przyjaciółka nie może umrzeć, przez wieść o moim romansie! Przez takie rzeczy się nie umiera! To niemożliwe.

Słyszałam tylko jak ktoś gorączkowo tłumaczy przez telefon co się stało.
Lekarze.
Ktoś inny mówił, że strzelano do dwójki młodych ludzi.
Służby porządkowe.
Ktoś inny zadzwonił nawet na 911, by przysłano śledczych na miejsce zbrodni.
Policja kryminalna.

- Amanda… - załkałam.
Jej krew zalała mi dłonie, a słone łzy policzki. Nie wiedziałam co zrobić aż nagle przyszła odsiecz.
- Proszę odsunąć się od ciała! Jestem lekarzem – usłyszałam znajomy głos. Odwróciłam się.
- Riker – powiedziałam przez łzy. Blondwłosy mężczyzna spojrzał na mnie łagodnie.
- Laura. Co się tu stało? – zapytał mężczyzna sprawdzając puls Axelowi. Przełknęłam słone łzy.
- Rozmawiałam z przyjaciółką, dostałam sms, a potem ona leżała w kałuży krwi. Ktoś do niej strzelał. Jej chłopak – wskazałam drżącą dłonią ciało Axela – przypadkiem wszedł w pole rażenia. Też oberwał.
- Spokojne, Lau. Postaramy się uratować twoich przyjaciół.
Usłyszałam wycie syreny alarmowej. Przyjechały dwie karetki, a za nimi wóz policyjny.
- Czyste ręczniki, ścierki! Cokolwiek! Musimy zatamować krwawienie! Dajcie tu nosze – zarządził Riker używając medycznego żargonu. Poczułam czyjeś dłonie, które odciągają mnie od ciał przyjaciół. Zaczęłam protestować, krzyczeć, by mnie zostawiono w spokoju. Młody policjant trzymał mnie mocno, patrząc na mnie spokojnie.
- Spokojnie, proszę pani. To nasze procedury, nie może pani przeszkadzać lekarzom w zajmowaniu się ich pracą. Niech pani usiądzie – posadził mnie na krześle – i się uspokoi. Zna pani tę dwójkę? – powiedział wskazując na zakrwawione ciała Amandy i Axela, przy których lekarze uwijali się jak w ukropie wykrzykując polecenia typu „nosze”, „maski tlenowe”, „sprawdź tętno” czy „podpiąć kroplówki”, „wbiłem się w żyłę”. Odwróciłam się w stronę policjanta. Byłam umazana krwią, zlękniona i cała zapłakana. Nie wiedziałam co się z nimi dzieje, nie wiedziałam czy to przeżyją.
- To moi przyjaciele, ja… - zaczęłam powoli, ostrożnie dobierając słowa.
- Proszę o nazwiska – przerwał mi naprędce.
- Amanda Prescott i Axel Lively – wyszeptałam. Pokiwał głową w zrozumieniu, zapisując to w notesie, który wyciągnął z kieszeni na piersi. Oddychałam, czując jakby dławiła się powietrzem. Byłam przestraszona, zła i rozdygotana. Nie wiedziałam co robić, jak się zachować. Chciałam krzyczeć, płakać. To ja powinnam być na jej miejscu. On nie powinien ich zabijać. To wszystko moja wina.
- Są pełnoletni? Ma pani kontakt do ich rodziny? Może pani opisać, co się tu wydarzyło? – pytał.
- Gdzie są Camille i Pierre? – zapytałam ignorując go. Zaczęłam się rozglądać. Kobieta, z której synem bawili się dzisiejszego popołudnia, jedząc lody i dobrze się bawiąc, wciąż uspokajała Pierre’a, a obok nich siedział Camille, którego twarz zasnuta była łzami i wyraźnie przygnębiona. Co ja mówię?! Nie umiem tego opisać! Właśnie postrzelono na jego oczach, jego własnego brata i jego dziewczynę, a ja mówię, ze jest przygnębiony! Bo po prostu nie umiem wyczytać  z jego twarzy jakie emocje nim targają.
Chciałam wstać i iść do nich, ale policjant stanowczo złapał mnie za ramiona, by mi to uniemożliwić.
- Dziećmi zajęła się psycholog. Czy potrzebuje pani czegoś? – zapytał rzeczowo i puścił mnie.
- Na przykład czego? – zapytałam miażdżąc go spojrzeniem. Zacisnęłam zęby. – Moi przyjaciele zostali ciężko ranieni i mogą umrzeć, a pan pyta czy ja czegoś potrzebuję! Tak proszę pana, informacji. Chcę wiedzieć co z nimi – wycedziłam z furią. Kiwnął tylko głową patrząc na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Chyba mam deja vu, panna Marano we własnej osobie. Tristan, poproś psychologa do nas. Ja zajmę się przesłuchaniem, tej pani – spojrzałam na mężczyznę, który to powiedział.
Komisarz Clayton. Cholera jasna, znów on.
Mężczyzna przeciętnej budowy ciała, ze szpakowatym nosem i małymi krecimi oczkami stanął przed nami. Jego głos przyprawiał mnie o dreszcze strachu i uspokoił. To był ten sam komisarz, który przesłuchiwał mnie po śmierci Nigela.
- Tak jest, panie Clayton.
Młody policjant usłużnie się ukłonił i odszedł.
- Mam do pani kilka pytań, a w zasadzie to dobrze by było, gdyby złożyła pani pełne zeznania. 
- W porządku, ale ktoś musi się zająć młodszym rodzeństwem Axela, zanim jego rodzice przyjadą, by je zabrać do domu – kiwnął głową.
- W porządku, ktoś zaraz się nimi zajmie. A teraz, niech pani pójdzie ze mną.

~*~

Przy przesłuchiwaniu mnie uczestniczył szef śledczej policji – Taylor Clayton, młody policjant, który mnie uspokajał po napadzie na Amandę i Axela – podkomisarz Tristan West oraz policyjna psycholog, która była obecna przy rozmowie ze mną po zabójstwie Nigela – Constance Claverham. Przede mną stał kubek czarnej kawy, ale już zimnej, ledwie przeze mnie tkniętej. Gorączkowo, by uspokoić zszargane nerwy, bawiłam się bransoletką, którą miałam na nadgarstku. Tą samą, którą dostałam od Amandy na czternaste urodziny. Można było doczepiać do niej zawieszki. Miałam pięć zawieszek: czterolistną koniczynę – szczęście, złoty mikrofon – sława, nutę ósemkę – pasja do muzyki, mini tabletkę – zdrowie, połówkę serca – miłość. Szóstą miałam doczepić wtedy, kiedy skończę liceum, czyli za rok. Był to mały, okrągły metalowy guziczek z zawieszką, który leżał ukryty na dnie mojej torby, którą spakowałam po kłótni z mamą i zawiozłam do Logana, ale obecnie spoczywał w kieszeni moich dżinsów. Z tyłu wygrawerowane miał tylko trzy litery: BFF. Najlepsze przyjaciółki na zawsze. Amanda zawsze mówiła, że kiedy już każda z nas pójdzie na swoje wymarzone studia, swoją własną drogą życia, nie mogę o niej zapomnieć i wtedy mam doczepić sobie zawieszkę, by zawsze kiedy na nią spojrzę, pomyślę o Amandzie i Los Angeles.
Tak bardzo bym chciała usłyszeć, że z Amandą i Axelem wszystko w porządku, że będą żyć i, że nic nie zagraża już ich życiu, ale wiedziałam dobrze, że tylko bym się oszukiwała…
Policjanci zadawali mi mnóstwo pytań. Czy podejrzewam kto to mógł zrobić, czy Axel i Amanda mają jakichś wrogów, czy uczestniczą w jakichś nielegalnych wyścigach, czy biorą używki, itp. W końcu dali mi spokój. Być może dowiedzieli się wystarczająco dużo, bądź mieli dość tego jak burczę coś w odpowiedzi. Zażądałam by zawieźli mnie do szpitala, bo chciałam się czegoś dowiedzieć o stanie zdrowia moich przyjaciół. Komisarz Clayton wysłał mnie z eskortą dwóch policjantów do szpitala, wcześniej uprzedzając, że to nie jest nasze ostatnie spotkanie.
Miejmy nadzieję, że jednak ostatnie, komisarzu.
W szpitalu od razu dowiedziałam się, że lekarze walczą o życie Axela i Amandy. Amandę operował doktor Karlberg, a Axela doktor Lynch. Wszystko było w rękach Rikera i jego kolegi po fachu.
Rodzice Amandy i Axela siedzieli pod salami operacyjnymi z grobowymi minami. Nikt nie pytał mnie co i jak. Państwo Lively w grobowym milczeniu spojrzeli na mnie, a rodzice mojej przyjaciółki nie odezwali się ani słowem. Mama Amandy płakała wcześniej dużo, ale dostała środki uspokajające i teraz była spokojna. Pani Prescott miała problemy ze zdrowiem psychicznym, co często jej się objawiało, gdy była zdenerwowana. Teraz jej spojrzenie było lodowate, zasnute. Wiedziałam co sobie myślą i rodzice Amandy, i rodzice Axela.

Dlaczego moje dziecko?
Dlaczego nie ty teraz jesteś tam operowana?
Dlaczego to nie ty walczysz o życie?

Nie wiedzieli, że to moja wina, że życie ich córki wisi na włosku przeze mnie, tak samo jak lekarze i śledczy, którzy mnie przesłuchiwali. Tylko ja wiedziałam, że jeśli umrą to będzie moja wina, bo to ja powiedziałam Amandzie o romansie z Rossem, a chwilę później moja przyjaciółka wykrwawiała się na śmierć na chodniu przed lodziarnią na oczach mnóstwa ludzi. Jestem morderczynią. Zabiłam jedną z najważniejszych dla mnie osób, nie zdając sobie sprawy z wagi moich słów.
Z sali operacyjnej, do której przewieziono Amandę, wyszedł mężczyzna po czterdziestce. Miał na sobie kitel lekarski, a z naszywki na nim dowiedziałam się, że to był lekarz, który operwał Amandę, doktor Karlberg. Rodzice Amandy zerwali się z krzeseł. Czekałam na jego reakcję.
- Nazywam się Ian Karlberg. Operowałem panią Amandę Prescott – powiedział powoli.
- Panie doktorze, co z naszą córką? Czy operacja się już skończyła? – zapytał ojciec Amy.
Lekarz spojrzał po twarzach jej rodziców. Wiedziałam co może oznaczać to spojrzenie, każdy lekarz je miał w takim momencie. O nie… tylko nie to.
- Bardzo przykro mi to mówić… Ale nie zdążyliśmy zakończyć operacji. Wyciągnęliśmy jedną kulę, ale druga przebiła się zbyt głęboko. Pacjentka zmarła na stole operacyjnym… Bardzo mi przykro. Proszę przyjąć moje kondolencje.
- Nie! – wrzasnęła mama Amandy zanosząc się płaczem. – To niemożliwe!
Kobieta zaszlochała żałośnie, a ojciec Amandy przytulił ją mocno.
Ta wiadomość wpiła mnie w krzesło. Oddychałam z trudem, czułam jakbym miała się udusić. Łzy zalały mi policzki, a zduszony szloch wyrwał się z piersi. W ciągu trzech dni moje dotychczasowe życie rozsypało się w drobny mak.

Amanda nie żyje, moja Amanda nie żyje.

~*~

Mój mózg był nasiąknięty jak gąbka. Ból był jak trucizna. Zabijał mnie od wewnątrz, chodź wystarczyło, że ktoś na mnie spojrzy, a było wiadomo, że widać po mnie jak mocno przeżywam śmierć przyjaciółki. Po lekach uspokajających, które mi podano w formie zastrzyku, byłam otumaniona. Ledwie przytomna, ale to dobrze, bo nie czułam bólu w takim stopniu jak powinnam, gdyż byłam kompletnie naćpana lekami.
Moi rodzice dotarli do szpitala godzinę później. Był już wieczór. Zostałam przywiązana do szpitalnego łóżka skórzanymi pasami, bo wcześniej straciłam przytomność, a po obudzeniu się zaczęłam zrywać kroplówki, które mi podano, więc bym nie uszkodziła niczego, przywiązano mnie do łóżka i podano zastrzyk na uspokojenie. Jakbym była jakąś wariatką.
Mama, która jeszcze w sobotę na mnie wrzeszczała, teraz głaskała moją dłoń i powtarzała, że wszystko będzie dobrze. Gówno prawda, teraz już nic nie będzie dobrze.
Ktoś zapukał do drzwi, a następnie do sali wszedł pan Xavier, ojciec mojej zmarłej przyjaciółki. Jego oczy były załzawione, a twarz poszarzała. To oczywiste, że przeżywa bardzo ważną chwilę w swoim życiu, właśnie zmarła mu córka. A ja właśnie straciłam cząsteczkę swojego serca, które i tak wiele razy zostało pocięte jak kartka nożyczkami.
- Dobry wieczór, nie chciałem przeszkadzać – powiedział uprzejmie – ale pomyślałem, że dobrze będzie jeśli zajrzę, choć na chwilę.
- Proszę, usiądź – powiedział mój tata do pana Prescotta. Jako, że ja i Amanda przyjaźniłyśmy się od zawsze, nasi ojcowie również utrzymywali bardzo dobre kontakty, chodź matka Amy i moja traktowały się z większą rezerwą. – Nie przeszkadzasz. Chodź Anno, pójdziemy kupić coś Laurze.
Moja mama przestała głaskać moją dłoń. Złożyła czuły pocałunek na moim czole i wyszła za moim tatą, zamykając za sobą drzwi. Pan Prescott zajął jej poprzednie miejsce. Przez chwilę milczeliśmy, co wcale nie było niezręczne. Rozumieliśmy się w tej ciszy, to było zrozumiałe, że oboje cierpimy, chodź jego ból był silniejszy. Był bardzo zżyty z córką, skoro jej matka nie mogła jej wychować, on był i matką, i ojcem dla Amandy, dlatego czasem moja przyjaciółka bardziej preferowała grać w piłkę nożną niż iść na zakupy, bo więcej czasu spędzała z ojcem niż z matką.
- Czy Amanda powiedziała coś przed tym, jak to się stało? – zapytał.
Mój umysł wciąż był zasnuty przez lek, który mi podano, ale nie tak bardzo, więc byłam na tyle przytomna, by słyszeć i rozumieć co do mnie mówi pan Xavier, a także na tyle, bo móc odpowiedzieć.
- Rozmawiałyśmy. Nie powiedziała niczego konkretnego – skłamałam.
- Cóż, szkoda… - powiedział wyraźnie zawiedziony. – Powiedz, jak się czujesz?
- Na pewno nie gorzej niż pan. Stracił pan właśnie córkę – wychrypiałam.
- Ból żąda by go czuć. Pustka w naszym sercu po stracie bliskiej osoby musi zostać jakoś wypełniona, ale jestem dumny z Amandy. Zawsze byłem. Była szczera i oddana. Jestem zaszczycony, że moja córka była szczera, bo szczerość to podstawa.
Prędzej zginę niż komuś powiem.
Zapłaciła za tę szczerość najwyższą cenę – własne życie.

~*~

No cześć :3 Ktoś zaskoczony? Wiem, że idiotycznie mi wychodzą te wątki kryminalne itp, ale rozdział był pisany w czerwcu, kiedy miałam tak cholerną wenę, że moja przyjaciółka się za głowę łapała. No cóż. To tyle. Nawet nie do końca pamiętam, jak na to wpadłam, ale cóż. Ten blog był tak planowany od początku. Można się oprzeć na rozdziale 4, w którym przyjaciel Laury umiera, a jego dziewczyna popełnia samobójstwo. Laura spotyka tego samego komisarza - Claytona, a on sobie myśli "czy mnie powinno dziwić to, że dziewczyna pojawia się tam, gdzie są kłopoty?" Tja. Ja też bym się zdziwiła. No, minął mój rok na bloggerze, a ja jestem z siebie dumna. Niedługo rok bloga, więc trzymajta się mocno :3 Nie wiem jak będzie z internetem w roku szkolnym, ale mam jeszcze takiego "dziabąga" jak mówi o sobie ta osobistość, który może mi użyczyć swojego komputera do publikacji, ale blisko do niej nie mam. Trzy kilometry, więc nie wiem.
Well... To ostatni rozdział dodany w wakacje. Ten "pełnoletni" wstawię już w roku szkolnym. Nie wiem, co z drugą częścią. Pomyślałam, że może zrobię jedną dłuższą, ale by się kłóciło z fabułą, więc jeszcze muszę popracować na tym. Oczywiście zapraszam na Trust me, może kogoś zainteresuje, ktoś zaobserwuje. Są już trzy rozdziały, a w planach wiele wiele więcej.
Aha, jeszcze jedna sprawa. Odpowiadając na pytanie anonimka z ostatniej notki: Nie wiem. Pamięam, ze robiłam ankietę, ale ten pocałunek przy całej szkole. Nie wiem. Zobaczę :)
No to ja kończę. Do zobaczenia we wrześniu :)

20 komentarzy:

  1. Jak zawsze super rozdziały ale możesz dać więcej Raury plisss �� ��
    czekam na next ☺

    OdpowiedzUsuń
  2. "Ból żąda by go czuć. Pustka w naszym sercu po stracie bliskiej osoby musi zostać jakoś wypełniona" - i to jest zajbebiaszczy cytat :D

    Moim zdaniem ten wątek kryminalny w miarę ci wyszedł.
    Amanda, Amanda...
    Przepraszam za tak krótki komentarz, ale jest cholernie ciepło i idę utopić się w basenie XD Więcej miej takiej weny!

    http://harrmionehariet.blogspot.com/ - zapraszam w wolnej chwili ccccccc;;;;;;;

    Miłej reszty wakacji!
    Hariet

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały < 3
    Amanda :(
    Czekam na nexta!
    Pozdrawiam :*
    Twoja Czekoladka ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Proszę, proszę kto tu dodał rozdział:) Myślałam, że się jeszcze trochę pourlopujesz.
    Trzeba przyznać, że dużo się działo w rozdziale.
    Teraz z niecierpliwością będę czekać na next.
    Pozdrowionka i odpoczywaj :)
    Korzystaj z pogody.

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział :*
    Biedna Laura. Straciła przyjaciółkę...
    Czekam na next ♡

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział :)
    Lubię kryminalne wątki, więc rozdział jak najbardziej przypadł mi do gustu.
    Biedna Amanda... Szkoda, że zginęła. Nawet ją polubiłam.
    I biedna Laura... Straciła przyjaciółkę.
    Ja czytam Trust Me i już się nie mogę doczekać kolejnych rozdziałów.
    Pozdrowionka i czekam na next (szkoda, że do niego tyle czasu...) ♡
    P.S. Odezwij się kiedyś na GG. Troszkę mi tęskno za Tobą ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. WoW ... Wow .. :D
    Tego to się nie spodziewałam ;)
    Rossdział jak zawsze mmegaa :D
    Ale się działo :o ...
    -Amanda ... Alex .. :( :'(
    -Te sms-y :c tajemniczy "M"
    -Rozmowa Laury i Amandy o tej mapce wtf , jej związku z Rossem ...
    No to nic mi nie pozostaje jak czekać na nexta ;) ;) oczywiście czekam także na następny rodział na "Trust me" :D
    Więc do zobaczenia we Wrześniu ... :* ;)
    <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowny <3
    Wątek kryminalny fajnie ci wyszedł
    Szkoda Amandy :/
    Kim jest "M" ?
    Czekam na nexta, zapraszam do siebie i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudowny <3
    Weny życze i pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej prawda jest taka że nigdy mnie tu nie było a przynajmniej nie w takiej formie jakiej powinien być każdy czytelnik bloga. Mam na myśli wejdzie przeczyta ale nie skomentuje. :( bardzo przepraszam za to niedopatrzenie.
    Blog bardzo mi się podoba, serio. Cała akcja jest bardzo ciekawa. Sam fakt że Ross jest starszy od Lau i jest jej nauczycielem jest inny, wyjątkowy i taki jak lubię czyli oryginalny. Zawsze stawiałam na oryginalność, dlatego twój blog "rzucił mi się w oczy" no fajnie fajnie.
    Druga sprawa to to że robisz z Laury niegrzeczną dziewczynkę. Nie taką cichą i niewinną, ale taką że czasem włos się jeży na głowie. Ona spala chyba z każdym. No ludzie nie było kumpla z którym nie spała? ?? Szokers. Ale z drugiej strony to nawet fajnie, bo można zobaczyć Laurę w trochę innej wersji.
    Nie wiem co Ci się nie podoba w twoich kryminałach. Ona są naprawdę w porządku serio :) i fajnie też że wlepiłaś je w opko. Mają przez to lepszy smaczek i trudno przewidzieć co się wydarzy.
    Umieram z ciekawości co dalej ze związkiem Raury? Kto się kryje za szantażami? Czy Amanda rzeczywiście musiała zginąć? No i jeszcze ta dziwna kartka w książce o historii szkoły... dochodzi do tego dziwne zachowanie Rossa i jego zdawkowe odpowiedzi na ten temat.
    Kobieto piszesz genialnie. Nie mogę się doczekać nexta. Trudno i smutno że rozdział pojawi się dopiero po wakacjach :( no nic jak trzeba czekać to trzeba bo warto :)
    Nowa czytelniczka i od tego razu wierna komentatorka
    Pozderki Tami :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj :) Miło, że coraz więcej czytelników się ujawnia. Nie zmuszam do komentowania, bo jeśli to nie płynie z głębi serce, rani i autora, i czytelnika, więc bardzo się cieszę, że się zdecydowałaś na ujawnienie i tak dlugi komentarz. Miło się dowiedzieć, co się podoba, a co nie.
      Może po prostu tak mam, ale bardzo krytycznie podchodzę do swoich prac, wiec często wychodzi na to, że mi się nie podobają. Ale jeśli ma się taką przyjaciółkę jak ja i tak cudowną mamę, i wspaniałego brata to można uwierzyć, że to jest warte publikacji.
      Miło mi, że mam nową czytelniczkę. To sprawia, że mi cieplej na serduchu.
      I tak zrobiłam odstępstwo, bo ten rozdział miał się pojawić we wrześniu, ale czego bym nie zrobiłam dla czytelników, wie :)
      dziękuję :)

      Usuń
  11. TY CZYTASZ/OGLADASZ PLL
    JA TO WIEM
    TERAZ JESTEM TEGO PEWNA
    NA 3729019739%!!!
    Rozdzial super, malo Raury. No i Ross'a. Ross'a brak mi niczym Ezry normalnie.
    Wracajac. Rozdzial jest bardzo swietny i w ogole, bardzo pieknie, wzruszylam sie, zgon itp. blablabla.
    WEZ DAJ NASTEPNY, Z ROSS'EM, ZANIM SKONCZE OGLADAC PLL BO MI SIE BEDZIE NUDZIC
    Pozdrawiam
    -A
    Nie no, zart
    -Isabelle Grace

    OdpowiedzUsuń
  12. Hejo!
    Tu znowu ja :D
    To chyba mój pierwszy komentarz na tym blogu... Yyy... Tak jakoś :)
    Tak jak mówiłam. Piszesz cudnie. Masz świetny styl i pomysł na tą historię co najbardziej sobie cenię. Denerwują mnie osoby, które zakładają blogi od tak sobie bez pomysłu, robią to z nudów etc. U Ciebie jest inaczej. Widać tą pasję włożoną w każde Twoje zdanie, Twój ogromny wysiłek, a zwłaszcza chęci. Na prawdę cieszę się, że miałam okazję znaleźć Twój blog. Kocham Twoje opowiadania ^^
    W sprawie rozdziału. Dlaczego zabiłaś Amandę? Płaczę przez Ciebie i ciężko mi się normalnie pisze. Nie mogę się wysłowić -,- Ach... Tylko Axea nie zabijaj, co? Tak w ogóle to interesujący wątek kryminalny. Ciekawe kto chciał ich zabić. Czy ta mapa może należeć do Rossa? A jeśli tak to po co mu ona? Chce się do szkoły włamać czy co?
    Nie wnikaj. Ja i te moje przemyślenia. Pozatym pięciogodzinny powrót z Torunia i zaledwie sześć godzin snu, plus dodać do tego obecną godzinę... Bez komentarza.
    Dziękuję, że wstawiłaś tak szybko ten rozdział. To takie, ehhh, 'szlachetne' z Twojej strony XD Nie no. Tak serio, to bardzo dziękuję, że się nad nami zlitowałaś :P Teraz tylko czekać do września :(
    Buziaki i dobranoc :*
    Kate <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, dobiłaś mnie kobieto. Dziękuję za tak długi komentarz. Wszyscy mówią, że ten wątek był w porządku, a ja najchętniej bym cały ten rozdział napisała od nowa. Cóż, Amanda nie żyje, a z Axelem już mam plany, ale nie bój się. W następnym rozdziale się więcej dowiesz na temat tego pana :D Ale raczej jeszcze dam mu pożyć. Zobaczymy jak długo xDD Tak, szlachetna ja. XD

      Usuń
    2. Ja każdego potrafię dobić XD
      Wiem coś o samokrytyce. Normalnie wydaje Ci się, że jest to takie straszne czy masakryczne, a okazuje się, że innym całkiem się to podoba ;) Więcej wiary w siebie i swoje możliwości!
      Dlaczego tak lubisz zabijać ludzi? Co oni Ci zrobili? Czemu nie dasz im jeszcze pożyć? Jezu. I kto to mówi. Ta co nałogowo zabija głównych bohaterów swoich opowiadań. Ja nikomu nie zdradzam moich motywów i szczerze nie wiem czy chciałabym poznać Twoje. Bo to co siedzi w naszych głowach to już pywatne sprawy. Ech... Co ja tu pisze...
      Czy mogłabyś być gak szlachetna i dać mu przeżyć fak chociaż ten... miesiąc? Bo o dłuższego okresu raczej u Ciebie nie ubłagam. Chociaż... Wszystko jest możliwe!
      Dobra. Zamykam się już i grzecznie czekam na kolejny rozdzialik.
      ¡Hasta la vista! ( Matko. Co ja mam z tym hiszpańskim? :'D )
      Kate <3

      Usuń
  13. Wiesz kiedy powinnam przeczytać ten rozdział? We wrześniu xD Tak, tak powinnam zrobić, ale stwierdziłam co będziesz to odkładać Dell, czytaj teraz. Znowu zaczynasz z wrześniem? Uwzięłaś się na ten miesiąc? Nie żeby mi to jakoś przeszkadzało, i tak mam jeszcze wtedy wakacje (hahahah wakacje życia)
    Nosz ty i te dramy xD Naczytałaś się jakiś thillerów czy czegoś jakiś kryminałów i teraz robi Big Dramę. Coś mi się wydaję, że mapa, Ross i strzelanina są jakoś powiązane. Masz szczęście, że Delly kocha kryminały. Serio mam świra na tym punkcie. Oglądam głównie seriale o takiej tematyce, teraz nawet czytam "Kamieniarza" C.Lackberg no i teraz tu śmierć. Podoba mi się jednak muszę to przyznać taki obrót spraw. Do jednego tylko się doczepię, za mało Raury. Niby ona tak bardzo chce z nim być, a jednak w ogóle się nie kontaktują, nieco dziwne. Uśmierć jeszcze Axela, kochankowie odejdą oboje niczym jak u Szekspira tylko tam sami się zabili, a tu ktoś zabił przyjaciółkę Lau. Swoją drogą, ciekawe kto grozi Lau i kto jest na tyle do niej źle nastawiony, że zabija bliskie jej osoby. To musi się wiązać z Ross'em. Mogłaby to być Gretchen tak miała jego była? Nie, to by było zbyt proste, ale wydaje mi się, że to ktoś z ich otoczenia. Czekam na next:)
    Pozdrawiam.
    Delly♥
    Zapraszam na dziesiąty rozdział Just Love Me http://justlovemeraura.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To, że kochasz kryminały pamiętam. "Morderstwo w Hamilton" się kłania, autorstwa Pudla Cytryniarza XD Jesteś w błędzie, ale nie będę cię z niego wyprowadzać. Sama się przekonasz ^^ W sumie to jesteś w błędzie dwukrotnie, a trzeci w połowie jest nieprawdziwy, ale wszystkiego się dowiesz niebawem. Na Axela mam już plany i okaże się, czy tak będzie :) Będę dobra i na prośbę Kasi, powyżej jeszcze mu pozwolę pożyć. A jeśli już to chłopak sobie całą pierwszą część Teacher przeżyje. Teraz to się o drugą część martwcie, bo z Superhero będzie gorzej :')
      Ja ci powiedziałam już, że dopóki nie dostanę metamorfozy to nie wrócę na JLM i kropka. Tak jak Rossy na Kopciuszku. I słowa dotrzymam.
      Amen.

      Ps. Kurffa, fuck and shit. Masz dłuższe wakacje :(( To nie fair :p

      Usuń
  14. Rozdział ciekawy i generalnie uwielbiam całą historię ale troche denerwuje mnie to, że jest w niej duża inspiracja Pretty Little Liars. Kocham ten serial i przyznaję się, że jestem od niego uzależniona ale męczą mnie te ciągle zagadki. Czytałam juz kilka podobnych blogów i przez to, że oglądam ten serial wiem co wydarzy się w poźniejszych rozdziałach na blogu. Chyba dziwnie to napisałam. W kazdym razie proszę nie odbieraj tego w zły sposób. Bardzo lubię jak piszesz i z pewnością będę czytać dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Przeczytałam. Jest super!
    Czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń

KOMENTARZE MNIE MOTYWUJĄ DO DALSZEGO PISANIA, WIĘC JEŚLI PRZECZYTAŁEŚ TO SKOMENTUJ!!! TO DLA CIEBIE CHWILA, DLA MNIE SZEROKI UŚMIECH.