wtorek, 10 marca 2015

Chapter IV - Love Drunk

W poprzednim rozdziale…
-Proszę – mówię wychodząc z przebieralni. W drzwiach pojawia się Nigel. Jeden z modeli, z którymi wcześniej pracowałam i mój przyjaciel. – O, hej Ni.
-Cześć Laura. – Uśmiecha się a ja odwzajemniam gest. – Bolton poprosił mnie, żebym cię zawołał. Coś jeszcze chce. – Wzruszył ramionami. Założyłam bluzę.
-Okej, dzięki Nigel – powiedziałam. – A tak w ogóle co u ciebie?
-Ostatnio ja i Denica mamy kryzys, ale nawet dobrze. – rzucił lekko.
-Ty i Den kryzys? Przecież zawsze się dogadywaliście…
-Zawsze… - powtórzył jakby z namysłem. – Hmm… Jak widać już nie. Zastanawiam się czy z nią nie zerwać. Chyba już nic do niej nie czuję, a poza tym ja chyba…


*Oczami Laury*
-Co, ty Nigel? – zapytałam chłopaka.
-Ja chyba jestem gejem… - rzekł nieśmiało. Popatrzyłam na niego uważnie, po czym stwierdziłam, że ze mnie nie żartuje.
-Podoba ci się jakiś chłopak? – zapytałam po chwili. Zagryzł wargę.
-Być może jestem bi, ale nie wiem jeszcze… Czuję po prostu, że bardziej kocham nawet ciebie… Bez urazy… Niż ją. Ona… ona jest dla mnie jak… jak... zwykła znajoma. Nawet do psa sąsiadów żywię bardziej skomplikowane uczucie niż do Den… Z resztą sam nie wiem co ze sobą zrobić. Mój ojciec jest mężczyzną z krwi i kości. Nigdy w życiu nie zaakceptuje tego, że mogę być nie z kobietą a z mężczyzną… Moja matka tym bardziej. Co ja mam zrobić, Lau? – zapytał z miną, która wyrażała cierpienie. Nigel od kilku lat był moim najlepszym przyjacielem i nikt mu nie dorównywał. Poznałam go zanim zaczęłam być sławna poprzez jeden z bankietów, który urządzili. Tam od razu zapoznali mnie z nim. Polubiliśmy się mimo tego, że ja miałam trzynaście lat a on siedemnaście. Znaleźliśmy szybko wspólny język, którym okazała się słabość do gier wideo i czekolady. Teraz nawet perspektywa tego, że na pocieszanie go poświęcę spotkanie z Sethem, ale wiem, że to mój obowiązek a Nigel to mój przyjaciel na śmierć i życie. Z resztą i tak dawno się z nim nie spotkałam, bo oboje ciągle jesteśmy zajęci.
-Ja ci powiem. Najpierw idziemy do sklepu a potem… Jedziemy do ciebie. Masz mi co opowiadać skarbie. – od zawsze ja i Nigel mówiliśmy do siebie „kochanie, skarbie, misiu” i inne słodkie rzeczy, które mówią ponoć do siebie tylko zakochani. NIE. Taka, nie była prawda. Ja mówiłam tak do Nigela zanim poznałam Setha, i choć kiedy już ze sobą chodziliśmy był zazdrosny o buziaki w policzek i „pa kochanie”, ale szczerze to miałam to gdzieś i mimo jego protestów dalej jesteś z Nigelem na „kochanie, skarbie” itp. – Najpierw jednak pogadam z panem Boltonem a potem odwołam spotkanie z Sethem.
-Nie możesz – zaprotestował. – Będzie wkurzony, że dla mnie go wystawiasz. Dam sobie radę.
-Nie, nie dasz sobie rady. Zrobimy tak jak ja mówię. Czasem jesteś głupi. – Zmrużył oczy, jednak na jego ustach dalej pozostał ślad uśmiechu.
-A ty jak się wściekasz dalej jesteś zajebista – zaśmiał się przytulając mnie. Uśmiechnęłam się leciutko i oznajmiłam.
-To ja idę wszystko załatwić a ty poczekaj przy swoim samochodzie, bo ja prowadzę. – Musnęłam ustami jego policzek i wyszłam. Najpierw poszłam do Boltona. Okazało się, że chce, żebym wzięła papiery dotyczące sesji w Europie. Szybko wzięłam wszystko i wyszłam mówiąc.
-Dziękuję. Dobranoc – powiedziałam cicho. Wyszłam i po drodze spotkałam Landona, który powiedział mi, że Seth przeprasza mnie, ale pojechał w jedno miejsce i nie możemy się dziś spotkać. Podziękowałam Lanowi, za informację i wyszłam ze studia. Podeszłam do Nigela i zabrałam mu kluczyki po czym wsiadałam i kazałam mu też wsiąść. Droga minęła nam na rozmowie. Podjechałam jeszcze do sklepu i kupiłam to obiecane wino. W końcu w czym się topi smutki, jak nie w alkoholu? Postanowiłam też kupić jakieś chipsy, ale Ni powiedział, że ma w domu chyba z dziesięć paczek, więc odpuściłam i wzięłam tylko wino i słodkie żelki. No co? Nie mogłam się powstrzymać…
*Dwie godziny później*
Nie skończyło się na jednej butelce wina. Potem Nigel wyjął jeszcze z lodówki piwo, a potem kiedy zaczęliśmy się sobie nawzajem zwierzać… Tja. Nie ma to jak się upić. Teraz ja siedziałam Nigelowi na kolanach a on zawijał sobie na palec kosmyk moich włosów… Tak, już byliśmy pijany, ale potem zaczęliśmy pić jeszcze więcej i… Urwał mi się film.
*Następnego dnia rano*
Przeciągnęłam się czując okropny ból głowy i to, że jestem do kogoś przytulona. Otworzyłam oczy i zobaczyłam śpiącego Nigela. Tak myślałam, że to się skończy. Zawsze tak kończę w jego towarzystwie. Będzie kac jak nic… Powoli wstałam i poszłam na dół do kuchni. Szklanka wody i aspiryna to wszystko czego pragnę…
~*~
Po wzięciu aspiryny poczułam się znacznie lepiej. Po  jakimś czasie na dół zszedł też Nigel. Wyglądał tak samo jak ja wcześniej. Podkrążone oczy, nieprzytomna mina , ale też smutny wzrok.
-Cześć, co jest? – zapytałam kiedy usiadł obok mnie i zaczął walić głową w blat kuchenny. Pociągnęłam go za włosy a on syknął, lecz podniósł głowę. – Nigel, co jest? Możesz mi powiedzieć… - powiedziałam kładąc mu ręce na ramionach i lekko wzdychając. Zrzucił moje ręce ze swoich ramion i mnie odepchnął przez co upadłam na podłogę. Popatrzyłam na niego zdziwiona. Na jego ustach wykwitł szyderczy uśmiech, jakiego jeszcze nie widziałam. Przed chwilą smutny i zdenerwowany… a teraz? Wyglądał jakby chciał mnie co najmniej zabić…
*Oczami Setha*
Siedziałam, w klubie przy barze i myślałem nad drinkiem z tequili i tonik o Lau, Gretchen, Lynchu, Fletcherze…
Laura nie mogła się dowiedzieć o mnie i Gretchen. Nie chciałem, żeby się dowiedziała. To ona była „czymś” co miałem załatwić. Gret zagroziła, że jeśli się z nią nie spotkam to opowie Laurze wszystko. Co do każdego razu kiedy poszedłem z nią do łóżka. Dowiedziałem się o niej jednej istotnej rzeczy, dzięki, której „pomogłem” jej trzymać japę na kłódkę. Teraz Laura niczego się nie dowie, Gretchen nie puści pary z usta, a ja będę mógł daje pykać panienki. Tylko jedna rzecz ciągle nie dawała mi żyć. A nazywała się Logan Fletcher. Ostatnio ciągle dostaję anonimowe liściki, że Laura z nim sypia, ale nie wydaje mi się. Jednak dobrze będzie sprawdzić tą dwójkę. Nie ufam Laurze do końca, a już na pewno nie ufam Fletcherowi. Trzeba ich trochę wziąć pod lupę.
-Cześć kotku, na co czekasz? – zapytała jakaś ładnie wyglądająca laska.
-Wychodzi na to, że na ciebie – mruknąłem.
-Chodź się zabawić. – Pociągnęła mnie za koszulkę do męskiej toalety.
*Oczami Gretchen*
(Nie przyzwyczajajcie się do tego, że dużo będzie jej oczami)
Już myślałam, że Seth jest mój, ale dowiedział się tego czego nie powinien. Myślałam, że go skompromituję, a tu co? On mam na mnie haka! Ugh… Z nim było mi lepiej niż z moim narzeczonym. Z nim  nawet ani razu nie spałam, bo on cięgle od tego ucieka. Ciągle pracuje w tej durnej szkole i tylko widzę jak te wyuzdane ladacznice koło niego latają. A moje kochanie dla mnie nie ma czasu, tylko ciągle siedzi w tej budzie i gada tym głupim panienkom o wojnach i chuj wie czym jeszcze… Siedziałam na werandzie swojej willi i paliłam papierosa. Koło mnie stała butelka Martini, a kawałek dalej Chardonnay. Ujebię się dziś jak nic, a potem idę na melanż. Nie będę siedziała sama w domu, tak jak Ross w tym swoim mieszkaniu i jak idiotka sprawdzała dzieciom sprawdziany, kartkóweczki i chuj wie co. Zaraz sobie znajdę jakiegoś naiwniaka i sprawię, że będzie gotów mi wszystko kupić. Dużo było takich naiwnych debili, więc czemu nie? Żyję dla całego życia, a nie dla chwili, a takie chwile dobrze jest wykorzystywać.
*Oczami Laury*
Nie podobało mi się zachowanie Nigela. Coś było nie tak, to do niego nie podobne. Czekaj, czekaj. Rozszerzone źrenice, ten dziwny uśmiech, rozpalone czoło, chęć przemocy. On jest naćpany! Chłopak złapał się za głowę i po chwili upadł na podłogę uderzając głową o kant stołu. Przestraszyłam się i szybko upadłam na kolana obok jego ciała. Zaczęłam uderzać go w jeden i drugi policzek.
-Halo? Nigel? Ni, nie rób sobie jaj ze mnie! Nigel, kurwa! Wstawaj, debilu!!! Obudź się! – wrzasnęłam. Sprawdziłam puls. Nie żyje. Mój boże, to się nie zdarzyło. Nigel, zaraz wstanie i powie, że nie widział gorszego głupka, niż ja bo dałam się nabrać. Przytuli mnie i oboje będziemy się  ganiać po całym jego ogrodzie grożąc jedno drugiemu, że nie żyje. Zaczęłam płakać i uderzyłam go mocniej w policzek. Położyłam mu rękę na piersi, lecz nie wyczułam bicia serca.
-Nigel chuju!!! Wstań! – załkałam przytulając się do niego. – Boże, nie. Nie… On żyje. Będzie żył i będzie idealnie. Będziemy się spotykali i mówili do siebie „kochanie, misiu” a Seth będzie się o to wściekał. Denica dowie się, że Nigel jest gejem, on będzie miał jakiegoś chłopaka i mnie z nim zapozna. Jutro zacznę korepetycje z Rossem, a potem razem z Nigelem pójdę do kina, albo do klubu i najebiemy się. Potem ciągle się chwiejąc będziemy szli przez miasto ciągle się śmiejąc jak po zbyt dużej dawce narkotyków. Zgarnie nas policja. Przyjadą moi rodzice i palną mi kazanie, oraz powiedzą Nigelowi, że jest nieodpowiedzialny. Dostanę szlaban, ale zwieję prze okno i znów się upijemy. Może będziemy tańczyć na dachu? A może znów okradniemy jubilera? Udając, że banany to broń palna wejdziemy komuś do domu i kiedy właściciele to dostrzegą to zaczną drzeć się na całą okolicę, ich pies zacznie nas gonić a my w ostatniej chwili zwiejemy. Wejdziemy do pierwszego lepszego monopolowego i kupimy wódkę, bo gość który będzie ją nam sprzedawał też będzie pod wpływem zbyt dużej dawki alkoholu. Może pojedziemy do Las Vegas i okaże się, że wzięliśmy po pijaku ślub, a naszym „księdzem” była striptizerka? On był za młody, żeby umrzeć…
~*~
-Nigel… - szepnęłam kiedy jego ciało zostało wyniesione z domu a policjanci zabezpieczali ślady i odciski palców. Ja siedziałam w jego kuchni w jego bluzie, bo to, że miałam coś co on miał wcześniej na sobie dodawało mi otuchy. Przede mną leżały zasmarkane i mokre od łez chusteczki. Ręce mi się trzęsły, chociaż byłam na silnych lekach uspakajających.
-Niech mi pani opowie od początku do końca jak to było – rozkazał komisarz Clayton, ale łagodnie jakby bał się, że nie wytrzymam presji. W tej chwili byłam jak bańka mydlana, jeden nieprzemyślany ruch i pękłabym z żalu, bólu i rozpaczy – rozpaczy po śmierci bliskiej mi osoby. Opowiedziałam mu o tym jak po sesji zdjęciowej przyszedł do mnie Nigel. Potem o tym, że poszłam do Boltona. Pojechaliśmy do sklepu. Potem siedzieliśmy w jego domu i piliśmy do nieprzytomności. Pominęłam tylko całowanie się i seks. Tego nie powinien wiedzieć. Nikt się nie dowie, że uprawialiśmy seks. I, że się całowaliśmy chociaż powiedział, że jest gejem lub w najlepszym przypadku bi. Byliśmy tak pijani, jednak ja to pamiętam. Później powiedział, że jestem najważniejszą kobietą w jego życiu i znów mnie pocałował. Jednak oczywiście musiałam to pominąć, bo to nie było nic co powinien wiedzieć ten głupi komisarz.
-A więc tak. Miała pani sesję zdjęciową, Nigel O’Donnell przyszedł do pani mówiąc, że szef chce z panią porozmawiać. Ponad to zwierzył się, że on i Denica McCandy przeżywają kryzys oraz, że podejrzewa iż jest homoseksualistą, tak? Potem poszła pani do pana Terenca Boltona i z nim rozmawiała o zbliżającej się sesji w Europie Południowej, w której partnerować pani będzie… – zajrzał po raz kolejny do dokumentów – Logan Fletcher. Następnie pojechaliście do sklepu i kupiliście… wino i żelki? – popatrzył na mnie dziwnie. – Potem rozmawialiście i piliście to wino, ale mówiła pani, że oboje byliście pijani to chyba macie słabe głowy, że po butelce wina…
-Butelka wina, była początkiem. Potem wypiliśmy o wiele więcej. W między czasie Nigel wyszedł na chwilę, ale potem wrócił i polało się sporo więcej.  Rano obudziłam się z bólem głowy i poszłam do kuchni. Wzięłam aspirynę i napiłam się wody. Posiedziałam trochę w kuchni i wypiłam jeszcze sok pomarańczowy. Po jakiejś godzinie na dół zszedł Nigel. Był smutny. Usiadł na stołku barowym i uderzył kilka razy głową o blat kuchenny. Gdy zapytałam co mu jest, położyłam mu ręce na ramionach, ale on je strząsnął i popchnął mnie tak, że upadłam. Widziałam, że ma rozszerzone źrenice, jest bardzo agresywny, wyglądał jakby miał gorączkę. Od razu pomyślałam o narkotykach, jednak to nie było możliwe, bo on nie ćpa. Zachwiał się i uderzył głową o kant stołu tracąc przytomność. Siedziałam przy nim kilka minut bardzo roztrzęsiona i sprawdziłam mu puls… - powiedziałam drżącym głosem znów zanosząc się płaczem. Zaczęłam coraz bardziej płakać i nawet te leki w dużej dawce mi nie pomogły.
-Darson, przyślij mi tu policyjnego psychologa… – powiedział komisarz Clayton do wysokiego, przystojnego chłopaka opartego o wysepkę kuchenną. Chłopak kiwnął głową w milczeniu i wyszedł.
-Niech pan nie robi ze mnie wariatki! Ja nie chcę, żadnego waszego zdałnionego psychologa tylko Nigela! – zaczęłam się trząść, a on podetknął mi pod nos kolejną paczkę chusteczek.
-To dla pani trudne, ale muszę panią dobrze przesłuchać i potrzebuje pani spotkania z psychologiem, bo mam kilka rzeczy, które muszę pani pokazać, ale dopiero przy psychologu. To może być dla pani spory szok…
~*~
Boże, Boże, Boże… To nie możliwe. To po prostu niemożliwe…
Po tym co komisarz Clayton mi pokazał nie mogłam się uspokoić…
Przyszła policyjna psycholożka. Kobieta po 40, Constance Claverham, która była także kuratorem sądowym i pracowała też w oświacie. Usiadła i uśmiechnęła się do mnie uprzejmie. Clayton wyjął teczkę i podsunął mi ją pod nos. Nigel O’Donnell – brzmiał napis na żółtej teczce. Ręce bardzo mi się trzęsły jednak nie zważałam na to. Otworzyłam ją i pierwsze co zobaczyłam to schowany w oddzielną folikę liścik a na folice, drukowany napis ‘list samobójczy’. Moje sercem zabiło ze strachu. Wyjęłam drżącymi dłońmi liścik i zaczęłam czytać.
Najdroższa Lari,
Wiem, że lubisz kiedy cię tak nazywam Lau, więc może te słowa mi wybaczysz. Nienawidzę cię. I nienawidzę tego uczucia, którym do ciebie pałam. Tak… Przyznaję się, że jestem w tobie cholernie zakochany. Byłaś najpiękniejszą i najcudowniejszą kobietą w moim życiu. Żadna inna się nie liczyła. Teraz kiedy ty maleńka to czytasz, ja na pewno. NA STO PROCENT. Już nie żyję. Albo zabiła mnie mafia, która już dawno miała mnie zabić, ale te moje trutki narkotykowe zadziałały i moja śmierć była dużo przyjemniejsza. I teraz pewne to czytasz i przy tobie siedzi jakiś gburowaty komisarz od siedmiu boleści, a liścik jest w jakiejś folii, żeby nie było odcisków palców i bla, bla, bla. Jestem pewnie, że teraz uśmiechasz się przez łzy, tylko szkoda, że nie widzę twojego pięknego uśmiechu. Te nasze ‘razy’ to najlepsza rzecz jaka mnie spotkała. A teraz pewnie sobie myślisz, że jestem szurnięty. I owszem, ale z miłości do ciebie, słodka. Ile razy zastanawiałem się czy może jednak ci powiedzieć? Milion milionów razy. Ile razy w nocy o tobie myślałem? Sekstylion. Teraz się śmiejesz, bo przypomina ci się tamta noc. Żałujesz, bo dla ciebie było to błędem. Ja nigdy nie będę żałował, żadnej nocy z tobą. Każdy kolejny raz kiedy widziałem cię z Sethem. Takich szczęśliwych, uśmiechniętych. Zakochanych w sobie… Serce pękało mi na niezliczoną ilość kawałków. Trochę mi głupio, bo przed tobą czytali to zapewne policyjni technicy i ten pożal się boże komisarz. – uśmiechnęłam się i czytałam dalej. – Każdy pocałunek z tobą był jak narkotyk. Coś zakazanego, a jednak pożądasz tego chcąc wziąć jak najwięcej. Tak się wtedy czułem. Nigdy nie chciałem być dla ciebie przyjacielem. Bo przyjaciel to ostatnia rola jaką chciałem przy tobie grać. Czułem się jak Patch Cipriano, który umawiał się z Marcie Millar nie chcąc narażać na niebezpieczeństwo Nory Grey. Jak Edward Cullen, który zostawił Bellę Swan by nic złego jej się nie stało. Teraz masz napadł głupawki, bo odkryłaś, że czytałem ‘Crescendo’ i oglądałem ‘Księżyc w nowiu’. Owszem. Czuję się jak bohater jednej z tych głupich, ckliwych telenoweli, które ciągle wiszą na antenie chociaż nikt ich nie ogląda. Jest dziewczyna – obiekt twoich westchnień i ty – ten amant, który się z nią przyjaźni, ale nie może przekroczyć granicy, bo ona ma chłopaka – tego, który zawsze wszystko zdobywa. Ty jesteś jego nagrodą, a mi co pozostaje? Iść się powiesić, bo nic do mnie nie czujesz poza przyjaźnią. A przyjaciel nigdy mi nie odpowiadał. Chciałem mieć cię tylko dla siebie… Pamiętasz jak się poznaliśmy? Miałaś trzynaście lat, ja siedemnaście. Gry wideo i czekolada byli naszymi sprzymierzeńcami. Już wtedy mi się spodobałaś, ale kiedy zrobiłaś się bardziej „dziewczęca” zaczęłaś pociągać mnie coraz bardziej. Byłaś śliczna jak obrazek. Wtedy pojawił się Seth. Namieszał i nim cokolwiek zrozumiałem ogłosiłaś, że jesteście parą. Miałem ochotę skoczyć z mostu. Jednak tylko się uśmiechnąłem i pogratulowałem. Przez następne trzy miesiące nie mogłem myśleć o niczym. Był piątek wieczór kiedy przyszłaś. Miałaś tylko szesnaście lat, jednak byłaś nad wyraz dorosła i piękna. Po prostu niezwykle piękna. Nie wiem jakim cudem wtedy to się stało, ale nie żałowałem. Kiedy czułem na swoich wargach smak twoich ust i twoje gorące ciało… Nie potrzebowałem niczego więcej. A kiedy powiedziałaś, że to był twój pierwszy raz myślałem, że nic lepszego już mnie nie spotka. To głupie, że zwierzam się z tego w liście, który przeczyta kilkanaście osób, ale nie miałem odwagi zrobić tego kiedy indziej. A potem jak zaczęłaś się martwić, że się nie zabezpieczaliśmy i możesz być w ciąży przemknęło mi przez myśl, że chciałbym, żeby to się stało, ale to zrujnowałoby ci życie… Kiedy okazało się, że następnego dnia dostałaś okresu i zaczęłaś skakać z radości zrozumiałem, że nie było mi to pisane. Zrobić dziecko szesnastolatce. Przed tobą było życie i miałem ci zniszczyć tę piękną chwilę? To byłoby chamskie, a ja byłem stuprocentowym dżentelmenem, więc postanowiłem trzymać dystans. Ty szybko zapomniałaś o tym, ale ja ciągle w myślach i snach powracałem do tej pamiętnej chwili… Taka słodka i niewinna. Przez chwilę moja. Idealna w każdym calu. Seksowna i pewna siebie. Najlepsza przyjaciółka. Zawsze mówiliśmy sobie wszystko, ale… Pamiętasz 29 listopada, twoje siedemnaste urodziny? Jakbyś mogła zapomnieć. W końcu swoich urodzin się nie zapomina. Właśnie tego pieprzonego dnia postanowiłem, że nie ma dla mnie miejsca w twój życiu. Zacząłem palić całkiem niezłe skręty, dzięki poznaniu Dylana Starsena. Tak. Właśnie Starsena. Później była też koka, był hasz. Morfina też wchodziła. Najlepiej po tym jak się z kimś pobiłem. Świetny środek na ból i rozległe rany. Często sięgałem po żyletkę, jednak przestałem, bo zaczęłaś pytać skąd te rany na nadgarstkach. Na haju nic nie czułem, nie wiedziałem co to nieszczęśliwa miłość… Było bajecznie. Znasz piosenkę „Love Drunk” Boys Like Girls? Na pewno…
I used to be love drunk
But now I’m hungover
I love you forever
Forever is over
We used to kiss all night
Now it’s just a barfight
So just call me crazy
Say hello then goodbye…

To właśnie sobie nuciłem w myślach pisząc ten liścik, który niestety zamienił się w dłuższą formę pisemną. Nie chcę (dłużej) przedłużać. Nikogo utrzymywać w niepewności. Policjanci to mądrzy ludzie a z technologią naszych czasów już odkryli, że byłem totalnym ćpunem, jednak ludzie to tylko ludzie, więc nie wiedzą co ćpałem. Nie obwiniaj się o to, że byłem takim idiotą i przez pięć cholernych lat nie mogłem się ciebie pozbyć z myśli. Miałem co chciałem i więcej nie powiem. Chcę, żebyś wiedziała Laura, że nigdy tego nie żałowałem. Te narkotyki, były moimi przyjaciółmi na chwilę potem już miałem niezły haj i przez kilka kolejnych dni ręce mi się trzęsły jak alkoholikowi i narkomanowi powinny. Najpierw porfina i opium, trochę wódki a na koniec kilka skrętów i jakoś się trzymałem. Nie mam pojęcia jak przez ponad rok udało mi się to utrzymać w tajemnicy… Mam nadzieję, że pocieszy cię fakt iż całą kasę jaką miałem przekazałem na dom dziecka niedaleko L.A. a dom i wszystko inne zapisałem tobie. Wiem, że co z tym nie zrobisz będzie z tego pożytek. Teraz powinienem się pożegnać, więc powiem tylko… Przeproś Denicę, że przeze mnie cierpiała. Ona od początku wiedziała, że ćpam jednak obiecała nikomu nie mówić, jeśli z nią będę… Nigdy jej nie kochałem. Zależało mi tylko na tobie, skarbie. Na tobie i twoim szczęściu. Ty jesteś moim sercem, a bez serca nie da się żyć, najdroższa. Kocham cię i nigdy nie przestanę, Nigel .
Kiedy przeczytałam zawartość listu wybuchnęłam gorzkim płaczem i w te pędy pobiegłam do sypialni Nigela. Położyłam się na łóżku i wtuliłam w pościel. Na tym łóżku jeszcze kilka godzin temu się kochaliśmy, a wspomnienia, które przywołał w liście były jak pchnięcie nożem. Pamiętam pierwszy raz z Nigelem… On mi też się podobał od początku… Dlatego mu się wtedy oddałam. W jego ramionach czułam się taka bezpieczna, kochana… Nie wiedziałam, że on… On był we mnie zakochany i zadawał sobie taki ból fizyczny, że to było dla mnie wprost nie do pomyślenia. On dla mnie się zabił. Z miłości. Ten facet, mój przyjaciel, w którym tak długo się durzyłam poddawał się działaniu narkotyków, alkoholu i Bóg wie czego jeszcze. Zaczęłam cała się trząść i płakać tak głośno, że pewnie w całym domu mnie słyszeli. Po chwili drzwi nieśmiało się uchyliły i ukazała się w nich Denica. Popatrzyłam na nią i wrzasnęłam.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś, że Nigel ćpał?! – zaśmiała się szyderczo i posłała mi nienawistne spojrzenie.
-Bo ten idiota kochał ciebie, nie mnie! Jeśli ja nie mogłam go mieć z jego woli, to ty też nie będziesz go miała. Sama mu dawałam dragi! Widziałam jak bardzo cię kocha, więc świadomie pomagałam mu się odurzać. Był mój, nie twój. Doskonały w łóżku, jednak gdyby mnie kochał byłby jeszcze lepszy. Nie było mi dane poznać smaku jego ust, jeśli byłaś blisko. On często też mnie nie chciał, jednak kiedy mu powiedziałam, że dowiesz się, że ćpa wtedy był mój na całą noc, a ty szmato mogłaś mi nawciskać. Co z tego, że był 5 lat młodszy? Był mój. Tylko mój. A teraz ty go nie masz, a ja mogę spokojnie się zabić by do niego dołączyć – szyderczo się zaśmiała. Po chwili do pokoju wszedł komisarz Clayton, jednak ani ja, ani on nie mogliśmy nic, bo w ciąg jednej sekundy Denica wyjęła pistolet i przystawiła sobie do skroni, po czym pociągnęła za spust…


 ______________________________

KOLEJNY ROZDZIAŁ, KTÓRY SIĘ USUNĄŁ!!!!!!!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

KOMENTARZE MNIE MOTYWUJĄ DO DALSZEGO PISANIA, WIĘC JEŚLI PRZECZYTAŁEŚ TO SKOMENTUJ!!! TO DLA CIEBIE CHWILA, DLA MNIE SZEROKI UŚMIECH.