poniedziałek, 10 listopada 2014

Chapter V - Black Widow







W poprzednim rozdziale…
-Dlaczego mi nie powiedziałaś, że Nigel ćpał?! – zaśmiała się szyderczo i posłała mi nienawistne spojrzenie.
-Bo ten idiota kochał ciebie, nie mnie! Jeśli ja nie mogłam go mieć z jego woli, to ty też nie będziesz go miała. Sama mu dawałam dragi! Widziałam jak bardzo cię kocha, więc świadomie pomagałam mu się odurzać. Był mój, nie twój. Doskonały w łóżku, jednak gdyby mnie kochał byłby jeszcze lepszy. Nie było mi dane poznać smaku jego ust, jeśli byłaś blisko. On często też mnie nie chciał, jednak kiedy mu powiedziałam, że dowiesz się, że ćpa wtedy był mój na całą noc, a ty szmato mogłaś mi nawciskać. Co z tego, że był 5 lat młodszy? Był mój. Tylko mój. A teraz ty go nie masz a ja mogę spokojnie się zabić by do niego dołączyć – szyderczo się zaśmiała. Po chwili do pokoju wszedł komisarz Clayton jednak ani ja ani on nie mogliśmy nic, bo w ciąg jednej sekundy Denica wyjęła pistolet i przystawiła sobie do skroni po czym pociągnęła za spust…


*Oczami Laury*

Ja i komisarz Clayton staliśmy jak słupy soli. Żadne z nas nie wiedziało co zrobić. Po chwili mężczyzna odchrząknął i spojrzał na mnie współczująco.
-Chodźmy stąd. Ktoś zaraz zabierze broń i sprzątnie zwłoki – powiedział rzeczowym tonem. Ja dalej stałam i patrzyłam na zwłoki Denici, nie czując żadnych wyrzutów sumienia, że nie zdążyłam jej powstrzymać. Poczułam jak komisarz łapie mnie za łokieć i wyciąga z pokoju. Odepchnęłam go i poszłam w stronę pokoju. Tym razem już się ze mną nie patyczkował i złapał mnie w talii po czym przewiesił mnie sobie przez ramię.
-Niech mnie pan w tej chwili puści. – Uderzyłam go pięścią w plecy.
-Nie gorączkuj się tak – warknął.
-Palant – mruknęłam. Zignorował mnie i zbiegł po schodach jakby to, że niesie 45 kilogramowy WOREK KARTOFLI w mojej osobie było mało. Zszedł do kuchni i rzucił mnie na kanapę. – Może delikatniej, co? – sarknęłam.
-Uspokój się, dziewczyno – powiedział siadając. Podniosłam się z kanapy i wyjęłam z kieszeni komórkę. Miałam wyciszone dźwięki, więc niczego nie słyszałam, by ktoś do mnie dzwonił. Mama, tata, Amanda, Carly, Danielle, Bonnie, Christian, Seth, Anthony, Rydel. Postanowiłam porozmawiać z tą ostatnią. Wcisnęłam przycisk połączenia i po chwili usłyszałam.
-Lau?
-Cześć Delly – powiedziałam zachrypniętym głosem i wstałam z kanapy.
-Lau… Jejku, wiesz jak się martwiłam? Tak bardzo się bałam, bo nie odbierałaś ode mnie telefonów. Spotkałam twoją mamę. Mówiła, że…
-Co mówiła? – zapytałam niecierpliwie czując bardzo silny ucisk w gardle.
-Że Nigel O’Donnell nie żyje i podejrzewają ciebie.
-Poczekaj Delly, bo chyba mam zawał. Oddzwonię – powiedziałam i rozłączyłam się zanim blondynka coś mi odpowiedziała. Podejrzewają mnie o to, że zabiłam Nigela… Z wrażenia aż upuściłam telefon. Komisarz Clayton zmarszczył brwi a ja powoli wykonałam kilka kroków w jego stronę i usiadłam na krześle.
-Jestem podejrzana o śmierć Nigela? – zapytałam wprost.
-Owszem, mieliśmy takie podejrzenia, bo w takich sprawach trzeba brać pod uwagę każdą opcję, ale po wypowiedzi panny Denici, mogę jasno stwierdzić, że odurzał się narkotykami a ona mu pomagała. Jednak był też ten list, ale dopóki nie potwierdzimy tego, że napisał gon sam Nigel O’Donnell nic nie możemy zrobić. Mam związane ręce. – Bezradnie wzruszył ramionami. – Śledztwo trwa. O’Donnell zmarł dziś, więc może to trwać nawet miesiąc. Musimy znać wszystkie przyczyny jego śmierci. Na razie wiemy niewiele. A i jeszcze jedno. Pani rodzice zaraz tu będą – zakomunikował a ja poczułam gulę w gardle. Mama pewnie się martwi, że jej reputacja zostanie nadszarpnięta. Zapewne będzie chciała jeszcze bardziej zeswatać mnie z Sethem. Jeszcze może jutro się obudzę i mi powiedzą, że mam zostać jego żoną. Moja matka zbytnio uwielbia Jonhsona… To się robi dziwne.
-Nie łaską było powiadomić mnie wcześniej komisarzu? – zapytałam zgryźliwie.
-Dowiedziałem się przed chwilą. Dlatego poszedłem na górę, a by z tobą porozmawiać o tym, że będziemy musieli cię zatrzymać, ale w dobrym momencie usłyszałem co powiedziała panna McCandy, lecz moje słowa nie wystarczą. List O’Donnella dowodzi, że ćpał a Denica McCandy o tym wiedziała – powiedział rzeczowo. Zagryzłam wargę.  W tej chwili zadzwonił ktoś do drzwi. Pośpiesznie do nich poszłam. W drzwiach stali moi rodzice i Seth. Znów zebrało mi się na łzy. Chłopak zrozumiał mnie bez słów. Przytulił mnie mocno i pocałował w czoło i szepcząc „Cii…” kołysał mnie w ramionach jak małe dziecko. Po jakichś dwudziestu minutach wziął mnie na ręce i zaniósł do pokoju gościnnego. Położył się ze mną. Głowę schowałam w zagłębieniu jego szyi wdychałam jego boski zapach. On cały czas szeptał mi do ucha słodkie słowa, które uspokoiły mnie. Zakręcałam sobie na palce kosmyki jego włosów i muskałam ustami jego szyję. Wargi mi drżały kiedy stykałam się z jego skórą. Nadal nie mogłam się opanować.
-Już dobrze maleńka. Już po wszystkim. – Seth usiadł na łóżku i trzymając mnie ramionach wyszeptał. -Rozchmurz się Aniołku – powiedział czule całując mnie w czoło.

~*~

Nie mogę nic zrobić. Nie mogę jeść, spać, myśleć. Za pięć minut będzie szósta rano i trzeba wstawać a od wczoraj nawet na chwilę nie zmrużyłam oka. Tak bardzo nie mogę się przekonać do tego, że Nigel nie żyje. Mój kochany, słodki Nigel… Mój przyjaciel, który zawsze mnie wspierał i dzięki niemu czułam się kochana. To z nim pierwszy raz się kochałam. Kiedy czytałam ten list czułam jakby ktoś wbił mi nóż w serce. Zabrał najważniejszą osobę w moim życiu. Zadzwonił budzik. Wściekła rzuciłam nim o ścianę z hukiem. Wstałam szybko i poszłam do łazienki wziąć prysznic. Po prysznicu wzięłam szybko ubranie. Było mi obojętne w co się ubiorę. Wzięłam fioletową bieliznę, czarne dżinsy, białą bokserkę i czarną marynarkę oraz czarne converse. Rozczesałam włosy i ubrałam się. Potem spakowała książki spojrzałam na zegarek. 7:09. Mam jeszcze czas. Popatrzyłam na ramkę ze zdjęciem. Zdjęciem moim i Nigela. Łzy napłynęły mi do oczu.
-Jak mogłeś mnie tak zostawić? Ja cię kochałam…

*W szkole*

Siły całkiem mnie opuściły. Siedziałam na lekcjach jak otępiała. Teraz nawet nie wiedziałam na jakiej lekcji siedzę. Popatrzyłam na biurko nauczycielskie i zobaczyłam panią Castel. Hiszpański.
-Zapiszcie to co na tablicy, a potem nauczymy się wymowy. Będzie z tego kartkówka. – zaczęłam zapisywać to co nauczycielka napisała na tablicy i na chwilę oderwałam się od ponurych myśli o… Nigelu. Teraz kiedy od całej doby nieustannie o nim myślałam zaczęłam odczuwać zmęczenie z powodu braku snu jednak kiedy rodzice powiedzieli bym została uparłam się, że pójdę do szkoły. Chciałam się zająć kimś, czymś innym niż Nigel i przyczyny jego śmierci. Później jeszcze uczyła nas wymowy i wtedy jako tak się skupiłam chociaż w głowie ciągle krążyły mi słowa Nigela…

-Księżniczko… Wiesz, że jesteś dla mnie najważniejsza? Już zawsze będziemy razem. – Pocałował mnie czule w usta. Pogładziłam go dwoma palcami po policzku.
-Obiecujesz? – zapytałam. Kiedy pocałował mnie w ramię zatrzymał się i popatrzył mi w oczy.
-Przysięgam.

~* ~

-Jesteśmy razem – oświadczyliśmy wspólnie z Sethem. Moja mama zaczęła nam gratulować i mało nas nie udusiła. Nigel popatrzył na mnie smutno i uśmiechnął się sztucznie.
-Gratulacje – powiedział po czym wyszedł trzaskając drzwiami. Seth patrzył zaskoczony na drzwi.
-A temu co? – zapytał patrząc na mnie pytająco.
-Pewnie okresu dostał. – Zaśmiał się Adrian.
-To było nie na miejscu – warknęłam wyrywając rękę z uścisku Setha. – Pójdę po niego.

~* ~

-Nigel ,co jest? – zapytałam siadając obok niego na mokrej trawie.
-Emm… Laura? Nic mi nie jest. – powiedział cicho wpatrując się w płynący przed nami strumień. Zwróciłam jego twarz ku sobie.
-Przecież widzę. Mnie nie oszukasz. Nigdy nie kłam. Przynajmniej m – powiedziałam znacząco, tak, że zrozumiał iż przejrzałam go na wylot. – A więc w czym tkwi problem? – zapytałam przyjacielsko. Przygryzł wargę.
-Nie chcę o tym gadać – powiedział niechętnie.
-Dopóki mi tego nie powiesz to będę cię dręczyć. No już. Kim ona jest? – zapytałam.
-Co? – otworzył oczy ze zdziwienia. Zaśmiałam się.
-Przecież chodzi o jakąś dziewczynę. Opowiedz mi o niej.
-Nazywa się Laura Marie Marano – zaśmiał się, lecz po chwili spoważniał. – Nie, nie chodzi o dziewczynę.
-Nigel, jesteś gejem?! – wykrzyknęłam.
-Co? Nie!
-Hahaha! Jesteś gejem!
-Nie!
-Tak! Hahaha! – Nigel zrobił wkurzoną minę i w jednej chwili wziął mnie na ręce i wrzucił do strumienia. – Ty idioto! Jestem cała mokra!
-Ładnie ci z liśćmi we włosach. – śmiał się.
-Naigrywasz się ze mnie! – wstałam z wody i obrzuciłam go nienawistnym spojrzeniem. – Zapłacisz mi za to. – zagroziłam.
-Kartą czy gotówką? – zmienił taktykę i chyba teraz chciał bym się wściekła. Stanęłam przed nim i nagle do głowy wpadł mi pomysł.
-A może inaczej...? – zapytałam uwodzicielskim głosem. Nigel zmarszczył brwi i patrzył na mnie jak na idiotkę.
-Czekiem? – zironizował. Złamałam go za koszulkę i powiedziałam.
-O nie, skarbie. Czeków nie przyjmuję. – powiedziałam całując go w usta. O dziwo odwzajemnił pocałunek. Był on jednocześnie namiętny, jak i delikatny. Zarzuciłam mu ręce na szyję i kolejny raz pocałowałam.

Poczułam łzy w oczach. Na szczęście właśnie zadzwonił dzwonek. Wybiegłam z klasy i wpadłam prosto na Setha.
-Lau? Co się stało? – zapytał.
-Nigel… - wyszeptałam. Seth zacisnął wargę. Wiedziałam, że ciągle tylko mówię do wczoraj o Nigelu, ale bardzo cierpiałam z powodu jego śmierci. – Seth ja… przepraszam. Ja po prostu… to był szok. On był moim przyjacielem. Nie umiem się pogodzić z jego śmiercią.
-Rozumiem. Już spokojnie. Jestem tu. – szepnął.

~*~

Całą przerwę na lunch siedziałam razem z Sethem na tyłach szkoły na ławce. Jedliśmy kanapki, które kupiliśmy w Macku. Ledwie przełykałam jedzenie, ale musiałam coś zjeść, bo ściskało mnie w żołądku, a po lunchu była historia…  Patrzyłam się cały czas na Setha a on tego nieświadomy jadł i patrzył przed siebie. On jest naprawdę seksowny… Westchnęłam. Brunet odwrócił się w moją stronę i popatrzył na mnie.
-W porządku? – zapytał obejmując mnie ramieniem. Wtuliłam się w chłopaka.
-W jak najlepszym, bo ty tu jesteś… - szepnęłam.
-Cieszę się. Co robisz dziś po południu? – zapytał.
-Mam korki z psorkiem od historii – sarknęłam.
-Z Lynchem? – zapytał zdziwiony. Popatrzyłam na niego podejrzliwie.
-Niestety tak. Dwie godziny z historią. Mam zagrożenie i jeśli szybko nie poprawię ocen to mogę nie zdać, bo mam też zagrożenie z bioli – wyjaśniłam.
-Ja pierdole… - zaklął. – Ja cież kurwa…  O kurwasz mać – zaczął przeklinać i pocierając dłonią nos. – A czy to musi być akurat Lynch? – zapytał.
-Sam mi zaproponował lekcje…
-COO?!! – wrzasnął stając na równe nogi.
-Ross Lynch zaproponował mi korepetycje z powodu gały, którą mi wystawi na koniec roku jeśli nie zacznę się uczyć!
-Ale… Ale jak to… Przecież Gretch… O nie! O kurwa mać! – wrzasnął. Wyjął komórkę z kieszeni. – Dwie minuty do dzwonka. Idę na lekcje. – Pobiegł w kierunku szkoły a ja popatrzyłam zdziwiona na swoją kanapkę. Wyrzuciłam resztę do kosza i wstałam. Czy on nie zachowuje się dziwnie?

*Oczami Setha*

Cholera. Laura nie może mieć lekcji z tym gogusiem, bo mnie szlag trafi!!! Ona jest moja! Niech on ją tylko tknie… Walnąłem w ścianę z pięści ze wściekłości. I co teraz? Może dać jej szansę? Jej ufam, jemu nie. Ehh… W sumie to może ją czegoś nauczy…? I zda. A tak zostanie rok dłużej w szkole i po chuj mi to? Tak wcześniej skończy i będzie dobrze. Sam nie wiem… Czy ona jeszcze mnie pociąga tak jak wcześniej? Teraz już nawet nie uprawiamy seksu. Bo ciągle coś mi wypada, albo jej itp. Niby jest moją cizią a chuj z tego mam. Tylko ciągle ją pocieszać i pocieszać… Zachowuję się jak baba. Tylko się nad sobą użalałam. Idę do Landona, może wymyśli wyjście z sytuacji.

*Oczami Laury*

Gdy weszłam do szkoły, od razu popędziłam do szafki z książkami. Wzięłam książki od historii. Spakowałam je do torby i wzięłam piórnik. Zadzwonił dzwonek, więc szybko poszłam do klasy. Weszłam jako ostatnia gdyż psorek Lynch już zdążył ich wpuścić do klasy. Popatrzył na mnie z dezaprobatą, ale nic nie powiedział. Dziś mieliśmy omawiać powstanie Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej 1773-87. Nuda… Oparłam głowę na łokciu i patrzyłam przed siebie. Po jakichś dwudziestu minutach usłyszałam.

-Ale może to opowie nam panna Marano, bo jak widzę ona wszystko już umie, hm? – blondyn popatrzył na mnie. Podniosłam głowę.

-Emmm… - wymruczałam.

-Nie słuchałaś prawda? – zapytał. Cała klasa skierowała na mnie wzrok. Zaczerwieniłam się.

-Hmm… Nie. – powiedziałam zawstydzona.

-No więc ja to powtórzę a ty będziesz słuchać, jasne? – zapytał.

-Tak. –wymamrotałam. Lynch skierował swój wzrok na resztę a oni zajęli się lekcją.

Zaczął dalej gadać a ja chcąc nie chcąc słuchałam go. Potem zapisał na tablicy:

·  1775-1783 – wojna o niepodległość Stanów Zjednoczonych
·  1776 – uchwalenie Deklaracji Niepodległości Stanów Zjednoczonych
·  1787 – przyjęcie Konstytucji
·  1861-1865 – wojna secesyjna

·  1865-1877okres rekonstrukcji USA*

Zapisałam wszystko i odłożyłam długopis gapiąc się znudzona w tablicę jak ciele na malowane wrota. Spojrzałam na zegarek ścienny wiszący nad drzwiami. Jeszcze piętnaście minut.

*5 minut później*

Umieram… uchwalenie tej Deklaracji o Niepodległość i bla bla bla wcale nie było ciekawe… Nawet tego nie słucham, ale wiem, że nie było… Jeszcze minuta i tu wybuchnę.

*KOLEJNE 5 minut póżniej…*

Jakoś nie wybuchłam tylko potwornie się nudzę. Jeszcze TYLKO 5 minut… I do domu! PIĄTEK WEEKENDU POCZĄ… Kurwa. Korki z historii. A jednak brak wolności. Już myślałam, że będę mogła w spokoju się wypłakać i wspominać dobre czasy z Nigelem a tu korki z Lynchem…

-Tekst Deklaracji niepodległości można podzielić na pięć części. Pierwsza część służyła przedstawieniu intencji, którymi kierował się Kongres, uchwalając ten dokument. Zaraz potem zawiera on skondensowaną filozofię polityczną odpowiadającą ówczesnym trendom myślowym. Następnie, w Deklaracji zawarto szereg zarzutów przeciwko królowi brytyjskiemu Jerzemu III. Przedostatnia część tekstu, to przyjęta 2 lipca rezolucja niepodległościowa. Ostatnią częścią dokumentu z 4 lipca są podpisy przedstawicieli 13 kolonii obecnych na II Kongresie Kontynentalnym. *To tylko taka ciekawostka dla was nie musicie tego wkuwać. – uśmiechnął się przyjaźnie a żenska połowa klasy westchnęła. Przewróciłam oczami a Ross podrapał się po blond czuprynie zawstydzony. Odchrząknął i powiedział. - W dokumencie z 4 lipca wymienione zostały pretensje wobec ustaw ratyfikowanych przez króla, a stanowiących punkt zapalny rewolucji. Znajdują się tam odwołania m.in. do:
  • Townshend Act – dla przetrwania i niszczenia handlu naszego ze wszystkimi częściami świata,
  • Stamp Act – dla nakładania podatków bez naszego zezwolenia,
  • Sugar Act – dla pozbawienia nas niejednokrotnie dobrodziejstwa sądu przysięgłych,
  • Quebec Act – dla zniweczenia systemu wolnych praw angielskich w sąsiedniej prowincji (Kanadzie), ustanowienia w niej nieograniczonego rządu i przesunięcia jej granic, aby tym sposobem uczynić z tej prowincji zarazem modłę i narzędzie do zaprowadzenia takiego samego nieograniczonego rządu w innych osadach.**
Właśnie wtedy zadzwonił błogosławiony dzwonek.
-To na dziś wszystko. Przeczytajcie z podręcznika ten temat i przygotujcie się na kartkówkę. Laura zostań chwilę. – poczułam, że nie da mi tak zwyczajnie wyjść. Wszyscy popatrzyli na mnie jakby zapominając, że jest przerwa i to już ostatnia lekcja.
-Tak, psorze – powiedziałam wściekle tarmosząc kartki książki, które się skleiły i… je rozerwałam. –  O kurwa… – zaklęłam cicho.
-Co powiedziałaś? – zapytał z niedowierzaniem Lynch. – Godzina kozy chyba ci pomoże w stosownym odzywaniu się, prawda? – zapytał kiedy klasa zaczęła pustoszeć.
-Co?! Jak to godzina!? – wrzasnęłam.
-A więc dwie. Dobrze, więc usiądź na pierwszej ławce. – powiedział.
-Jak to dwie? – zapytałam po chwili.
-Dwie nie wystarczą? Może chcesz trzy? – czułam, że jemu sprawia to wręcz przyjemność.
-To nie fair! Zapytałam tylko dlaczego mam siedzieć w kozie. – fuknęłam. Blondyn roześmiał się.
-Jeśli się nie uspokoisz to będziesz tu siedzieć do rana. Ja mogę wymienić milion powodów byś siedziała w kozie, a jeśli te  dwie godziny nie pomogą to może masz ochotę na dwie godziny przez dwa tygodnie, hmm?

-Prędzej padnę trupem. – wywarczałam.
-Załatwione. Czyli dwa tygodnie, tak?
-CO? Pan żartuje, tak?
-Nie, ja nie żartuję. Jeśli chcesz możemy podyskutować o znacznie dłuższej karze. To jak? Zostają dwa tygodnie? – zapytał.
-A nie mogę odsiedzieć dziś i koniec? – uśmiechnęłam się z nadzieją.
-Dwa tygodnie. – powiedział.
-Niech cię szlag… - powiedziałam sama do siebie.
-Niech mnie co? – zaśmiał się. Strasznie słodko się śmieje… LAURA OGAR! TEN PALANT DAŁ CI DWA TYGODNIE KOZY!!!
-Emm… Ja mówiłam o książce, bo ona… Bo ona się skleiła i porwały mi się kartki… No i tak, o właśnie tak było! – powiedziałam szybko.
-Mówisz dwa razy szybciej kiedy kłamiesz. – powiedział poważnie. Zaczerwieniłam się.
-A w kozie nie powinno być cicho? – zapytałam.
-Nie w mojej. – wydął wargę i usiadł na ławce. – Może już teraz zaczniemy się uczyć, hmm?
-Wolę zginąć niż uczyć się z tobą… - wymamrotałam.
-Cieszę się, ze podzielasz mój entuzjazm. Może zacznijmy od początku? – uśmiechnął się ukazując szereg równych, białych zębów. Westchnęłam.
-Dobra, nawijaj. – mruknęłam.
-Słucham? – spaliłam buraka. – To może najpierw się potargujemy, hmm? – Miesiąc kozy czy półtora? Ja bym obstawiał półtora. – pokiwał głową jakby samo do siebie. Wstałam z impetem i powiedziałam.
-Pan już przegina! To było tylko takie małe, maleńkie o takie tycie „Dobra, nawijaj”! 6 tygodni kozy za to!?
-Poprawka. Dwa miesiące. Półtora plus dwa tygodnie.
-Nie.

-Tak, tak właśnie tak. A żeby było jeszcze zabawniej będziesz się wtedy uczyła historii. Czy teraz już zamkniesz łaskawie buzię by nie dostać kolejnej kozy? – pokiwałam głową i zacisnęłam pięści pod stołem. – Świetnie. To co przerabiamy? Może dzisiejszą lekcję?

~*~

Witam :)
Teraz będę się tłumaczyć dlaczego rozdział dopiero poniedziałek wieczór jak termin ustaliłam na sobotę wieczór. Byłam tak zakręcona, że nie skończyłam go na sobotę wieczorem tylko na niedzielę wieczorem i byłam święcie przekonana, że go dodałam. Wpadłam chwilę temu, żeby zobaczyć czy są jakieś komki. Paczam a tu nie ma rozdziała number V o.O
Zdałoniona jestem, wiem...
Wy też mieliście dziś wolne? 
Zauważyliście pewnie, że dodałam ankietę pod tytułem "Gdzie Raura ma się pocałować" tak? Więc głosujcie miśki! Mam już 20 głosów, a że ankieta ma funkcję zaznaczania wielu odpowiedzi to tak robicie :D Eh wy... 
Huhu *.* 
Jeszcze jedno pytanko... 
Napisałam swojego pierwszego One Shota i nie wiem czy wstawić... 
Dodam ankietę, więc głosujcie proszę! 

22 komentarze:

  1. Cud, miod i orzeszki misia xx. Bedzie sie dzialo z ta koza, haha. Czekam z niecierpliwoscia na nastepny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział. Najlepsze jest to pod koniec, jak się targuje. Myślałam, że się posikam ze śmiechu.
    Kończę z soczkami w kartonikach. Za dużo cukru. ( I tak wiem , że z tym nie skończę)
    Czekam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ross-typowy nauczyciel :/
    Kurcze, pragnę Raury!
    Kocham twojego bloga, no i Rossa jako nauczyciela (sexy :3)
    Czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział! Będe głosować i czekam na next'a <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział :*
    Laura oby tak dalej xD Załatw sb jeszcze więcej kozy xD
    Czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział <3
    Mam nadzieję, że Lau nie znienawidzi zbytnio Ross'a za tą karę :P
    W końcu... CZEKAM NA RAURĘ!!! :D
    Dawaj szybko nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Omomomo *-* chce next i to szybko kochana :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Super Rozdział a ta kłótnia o karę haha czekam na nexta :D /kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Zajebisty !!!
    Lynch słuch ma świetny ! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh :D
      W końcu jest muzykiem w realu i trochę brzdąka na gitarze w opowiadaniu :*

      Usuń
  10. Ta końcówka rozwalająca.
    Brak mi słów co do rozdziału.
    Jest po prostu zajebisty.
    No czekam na rozdział i na Raurę.
    ;-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Bosze, blog powala na łopatki, a rozdział jeszcze bardziej. Zakochałam się w nim jak i w innych Twoich blogach. Po porostu mucha nie siada. Nie siada? No nie siada! Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Wooooooooooooooooow.... najlepszy blog EVER, EVER, EVER! Tin, wiesz że cię kocham, ale zabije cię za ten twój niezykły talent! Oddaj mi go, bo naprawdę nie ręczę za siebie ;* .. Haha... mega rozdizał dawaj next, albo się rozliczymy... ;) ♥

    OdpowiedzUsuń
  13. *O*
    Boziu to takie cudoowne !!!
    Seth jest debilem ^^
    A Ross nauczyciel - boski
    Jak oni pięknie ze sobą rozmawiają :3 - Ross i Lau oczywiście :)
    Koza przez dłuugi czas? Oby tylko i wyłączniebz blondaskien *-*
    Sorki że nie skomentowałam poprzedniego rozdzialiku. Takie tam moje sprawy :)
    A poprzedni był taki...taki...no brak mi słów!
    Najpierw Nigiel potem Denica, taki nastrój wprowadziłaś że hoho !
    Aha. Dzięki za lekcję z historii :D
    Tyle mniej do powtarzania :3
    Huehue :>
    Czekam niecierpliwie na nexcik! :3

    OdpowiedzUsuń
  14. O ja cieee!
    Jestem tu pierwszy raz i megaa mi się podoba!
    Ross jako nauczyciel?
    Nieziemski pomysł...
    A więc droga Kasiu...
    Dziękuje za dzisiejszee zajęcie mi wieczoraaa <33

    http://never-without-you-r5.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Ross normalnie jak real nauczyciel historii, dobrze, że mnie uczy kobieta:)
    Ogółem rozdział lepiej nie mógł ci wyjść i jak chyba każdy czekam na nexta^^

    OdpowiedzUsuń
  16. Huhu *.*
    Dużo się działo skarbie kiedy mnie nie było :D
    Nawet mi wcześniej nie chciałaś pokazać nic.
    Foch...
    Czekam na naszą Raurkę <3

    OdpowiedzUsuń
  17. Jak zawsze super rozdział :) Ja bym nie wytrzymała z takim nauczycielem jak Ross. Skąd masz te extra pomysły?

    OdpowiedzUsuń

KOMENTARZE MNIE MOTYWUJĄ DO DALSZEGO PISANIA, WIĘC JEŚLI PRZECZYTAŁEŚ TO SKOMENTUJ!!! TO DLA CIEBIE CHWILA, DLA MNIE SZEROKI UŚMIECH.