_____________
Laura
Daj mi zadanie z maty. Wiem, że je zrobiłaś.
Ross
Ross
Skąd niby możesz wiedzieć – nie zrobiłam, okej? Sam jej zrób
tłumoku.
Laura
Laura
Jesteś mojom najwredniejszom przyjaciółkom.
Ross
Ross
Robisz błędy w najprostszych słowach: moją najwredniejszą
przyjaciółką.
Ale zgadzam się. Oto cała ja: Laura Zimna Suka Marano.
Laura
Myślałem, że masz na drugie imię Marie… Kij z tobom! Daj mi
to zadanie. Na następnej lekcji musze mieć je spisane, bo Wielkoucha pani
Ramsey postawi mi pałę.
Ross
Ross
I bardzo dobrze. Może rodzice nareszcie zabiorą ci
utleniacz. Twoje kudły są prawie białe.
Laura
Laura
Wiesz dlaczego nauczycielka to najseksowniejsza kobieta?
Ross
Ross
Nie, nie wiem. Oświeć mnie Einsteinie.
Laura
Laura
Ma klasę, ma okres dwa razy w roku i… stawia pałę w dwie
sekundy. Czad!
Ross
Ross
Jesteś zboczony Rossie Lynch. A poza tym to nie dotyczy
panny Ramsey. Z takimi uszami nie można mieć klasy. Jedynie grację słoni w
składzie porcelany…
Laura
Drodzy państwo Marano,
Proszę o pojawienie się w szkole, w piątek o 5.00 byśmy
mogli wspólnie omówić treści liścików, która Laura wysyła na lekcjach.
Z poważaniem panna Ramsey.
Do: Laura
Od: Ross
W kinie odbędzie się projekcja wszystkich części Harry’ego
Pottera. Idziesz ze mną? Moi starzy nas podwiozom!
Do: Ross
Od: Laura
Nie dam rady. Ramsey pokazała moim rodzicom karteczkę z
liścikiem, w którym napisałam, że ma grację słonia w składzie porcelany. Mój
tata nie wytrzymał i zaczął się śmiać.
Do: Laura
Od: Ross
Czyli wszystko dobrze się skończyło? Twój tata to równy
gość.
Do: Ross
Od: Laura
Ale i tak mam szlaban na dwa tygodnie. Moja mama nie jest
tak wyluzowana jak tato.
Laura
No to krucho. Ale na twoje osiemnaste urodziny odstawimy coś
fajnego!
Ross
Ross Laura
Moja osiemnasta jest dopiero za dwa lata. Teraz będę miała
szesnaste urodziny. Matma ci nie idzie. Jestem od ciebie (tylko) miesiąc starsza klulicku.
Do: Laura
Od: Ross
Haha. Miałem wtedy osiem lat i jeszcze nie mówiłem „r”.
Teraz umiem powiedzieć krulik.
Do: Ross
Od: Laura
Ale dalej nie umiesz tego poprawnie napisać… klulicku.
Do: Laura
Od: Ross
Koniec tematu. Skoro nie idziesz to spadaj. Pójdę z Danny’m
i Aldenem…!
Do: Ross
Od: Laura
Myślałam, że nie masz kumpli.
Od: Ross
Do: Laura
Jak widzisz mam.
Do: Ross
Od: Laura
Śfietnie. Baf sie dopsze.
Do: Laura
Od: Ross
Bende.
Szanowni państwo Lynch,
Informuję i przypominam, że Ross znów przyniósł do szkoły
czasopismo dla dorosłych, którym obkleił całe WC dla chłopców. Zawieszam go w
prawach ucznia na dwa dni.
Z poważaniem Ivey Meeks, zastępca dyrektora
Od: Laura
Od: Ross
Ech, suabo. Wymiksowana Ivy zawiesiła cię tylko na dwa dni.
Zaczynasz się starzeć.
Od: Ross
Do: Laura
Nie starzeję się. Panna Meeks nie umiała docenić mojego
żartu i tyle.
Laura, Ross, Ernie – konwersacja grupowa na chacie
(kamera internetowa włączona)
R: Ernie, musisz nam załatwić te supermodne klejące żujki,
żeby się szybko nie odkleiły.
E: A po co wam one, jeśli można wiedzieć?
L: Panna Meeks poprzednio nie doceniła żartu Rossa. Może
nareszcie doceni nasz wspólny.
E: Dobra, mój kuzyn wam załatwi, ale ani mru mru, że to ja.
Jak będą pytać to sami sobie załatwiliście, i jakby co to nic nie wiecie.
Dwadzieścia dolców w akcie milczenia. No i dziesięć za przesyłkę, a za towar
drugie tyle. To będzie po dwie dychy od łebka.
L: Ździerca! Poprzednim razem było po piętnaście.
E: Wszystko podrożało, Marano. Bierzecie czy nie?
R: Okej, bierzemy. Załatw na jutro.
E: Płacicie z góry się rozumie.
L: Kopem w dupę, chyba!
R: (kopie ją w
kostkę) Jasne, z góry. Jeszcze dziś będzie kasa.
E: Interesy z wami to czysta przyjemność.
Laura
Wmiksowana Ivy zabrała mi te żujki i je zjadła, a teraz
siedzi u pielęgniarki z torbą lodu przy twarzy, bo wypadł jej ząb. Hahahaha.
Zemsta jest słodka.
Ross
Laura
Dziś twoja osiemnasta. Zróbmy w szkole coś, co zapamiętają
do końca życia. Bo tamte żujki i panna Meeks, wrzeszcząca, że kosmici ukradli
jej gacie było słabe. Od zeszłego roku nie zrobiliśmy żadnego kawału, trzeba to
nadrobić.
Ross
Ross
To chyba nie jest dobry pomysł, ale osiemnastkę świętuje się
tylko raz. Po tym kawale wyrzucą nas jak nic. Ale wchodzę w to!
Laura
Laura
Gra jest warta śfieczki.
Ross
Ross
Świeczki, Ross, świeczki.
Laura
Laura
Wszystko jedno jak to się pisze. Masz te kulki z farbą, ja
mam proce. Czas dać Łysemu Warenowi lekcję sztuki której nie zapomni. Do dział!
Ross
Szanowni państwo Marano,
Mam nadzieję, że nie zanudzę państwa moim setnym listem, ale
proszę, by zgłosili się państwo w poniedziałek do sekretariatu, po telefon
córki i torbę kulek z farbą, które przemyciła do szkoły. Zostaje zawieszona do
odwołania. […] Jako, że jest już pełnoletnia, powinnam wezwać policję, bo
wandalizm jakiego się dopuściła wraz z Rossem Lynchem jest oburzający, jednak
dziś jej urodziny, więc potraktowałam sprawę po macoszemu...
Z wyrazami szacunku Ivey Meeks, zastępca dyrektora
Drodzy Stormie i Marku,
Z wielkim smutkiem muszę was powiadomić o tym, że po pladze
żab, glizd, kur, walkach kotów z psami na szkolnej stołówce, komórek
dzwoniących we włosach panny Ramsey, po eksplodujących kranach w łazienkach i
psach gończych, Ross wymyślił samo katapultujące się kulki z farbą, którymi
ostrzeliwał pana Warnera, przy pomocy Laury Marano. Jestem zmuszony go
zawiesić, bo żadne środki łagodzące już nie wchodzą w grę.
Z wyrazami współczucia i zakłopotania, Rupert Lingway,
Dyrektor Liceum Waszego Syna
Ps. Mam nadzieję, że sobotni lunch, wciąż aktualny?
R. L. D. L. W. S.
Do: Ross
Od: Laura
Zawiesili nas!
Wmiksowana Ivy przysłała moim rodzicom nudny liścik, żeby
odebrali mój telefon w poniedziałek, bo przemyciłam do szkoły torbę kulek z
farbą. Ale obyło się bez przesłuchać policji itp., więc dobra nasza. Teraz
pracuję w firmie taty i jest nudno! Ale pracuje tu fajny koleś, więc nie jest
źle.
Od: Ross
Do: Laura
Tak, Wielkogłowy Ruppy przysłał moim rodzicom przymilną
karteczkę. Nawet wymienił kilka naszych akcji: żaby w plecakach, glizdy we
włosach Prawie Zjaranej Susanny, kura w puzonie, walki na stołówce (Roddy i
Elliene nawet nie walczyli – to ona go brała tymi kocimi pazurami, a on dyszał
jak napruty), komórek dzwoniących we włosach panny Ramsey, eksplodujące krany i
tresowane psach gończych aż po samo katapultujące się kulki z farbą. Będzie u
nas w sobotę, więc ja za karę będę lizał znaczki na poczcie i kleił koperty.
Ohyda.
Od: Laura
Do: Ross
Nie jest tak źle. Siedzę przy biurku, mam widok na
przystojniaka – którego chyba skądś znam – i księguję faktury taty do
komputera, ale zamiast tego gram w Candy Sugar Crash i uśmiecham się, kiedy
ktoś pyta mnie o faktury. Ups, tata idzie. Napiszę później.
Od: Laura
Do: Ross
Eh, na szczęście nic nie zauważył. A wiesz, co jest
najlepsze? Siedzę koło tego przystojniaka, udając, że słucham tego co mówi, a
nie gapię się na jego bicepsy. Kurde, to trudne bym mogła przestać. Teraz
akurat mam przerwę. Jest boski. Jeszcze nie jadłam obiadu, wiec jeśli nie
wszamam jakichś frytek czy mrożonego jogurtu to jego zjem.
Od: Ross
Do: Laura
Cieszę się, ze ci się podoba. Ja od siedmiu dni liżę
znaczki. Chyba wyczerpałem zapas śliny. Mojej ślinianki, przełyk i gardło są rozorane
jak ogródek pana Hopkinsa po napadzie naszych dzikich – tresowanych – świń.
Od: Laura
Do: Ross
Odpadają mi palce! Tata po tygodniu skumał, że wcale nie
przepisuję faktur, tylko gram na facebooku. Odciął mi Internet, więc teraz
został mi tylko Excel i liczenie faktur. Na szczęście nie przyszedł on tylko
przystojniak, który jak się dowiedziałam ma na imię Nathan, i oznajmił mi,
żebym lepiej zabrałam się zaliczenie tych faktur, bo już sobie nie pogram.
Żenada, ale! Zaprosił mnie na randkę. Mam nadzieję, że coś z tego będzie. Ech,
w poniedziałek do szkoły. Wmiksowana Ivy napisała emaila mojemu tacie. To też
przekazał mi Pan Przystojny per Nathan.
Ps. Te świnie to nie były dzikie świnie tylko dziki, ty
głąbie.
Ross: To były dzikie świnie! Nie jakieś dziki!
Laura: Ross, ja pracuję! W dodatku ojciec nie wie, że mam
komórkę, a jak się dowie to stracę przez ciebie jedynie źródło rozrywki, także
uważaj, bo za dwa dni się na tobie wyżyję i będzie źle! A dla twojej wiadomości
to były dziki. Dzikie świnie nie mają takich racic.
Ross: Ale mają podobne do dzikich świń.
Laura: Przestań z tymi dzikimi świniami! Dzik pochodzi od
świni domowej, a nie od dzikiej świni.
Ross: Ja i tak wiem swoje. Dzikie świnie to nie żadne dziki,
tylko dzikie świnie i mają wielkie racice.
Laura: Zaraz będziesz bezpłodny, albo całkiem stracisz to,
co jeszcze masz w spodniach, ty bezmózgi orangutanie!
Nathan: Laura, ymm… Twój tata chce z tobą rozmawiać. Chce
wiedzieć czy skończyłaś projekt.
Ross: Czy ja tam słyszę tego twojego mniamuśnego? Głos ma
jak dziewczyna.
Laura: Sam masz głos jak dziewczyna! Nie, Nathan to nie do
ciebie. Ross, ja naprawdę , muszę kończyć, ale wrócimy do tej rozmowy i wyrwę
ci te wszystkie malowane kłaki!
Ross: Też cię uwielbiam.
Lauro,
Zrobiłaś sobie rok wolnego od szkoły, studiów i bawisz się,
i odpoczywasz z tym swoimi mięśniakiem, ale brakuje mi ciebie. Chciałbym byś
poszła na studia. Masz prawie dwadzieścia lat, a ja nie widziałem cię od roku.
Przyjedź, spełnij marzenie o byciu chudą jak tyka bizneswoman z piskliwym
głosikiem i wyglądającą jak skrzyżowanie Dolly Parton i Tajpana Pustynnego, a
może Tarantuli. Jak wolisz. Przyjedź, tęsknię.
Ross
Od: Laura
Do: Ross
Chyba mamy problem.
Od: Ross
Do: Laura
Jaki problem? Ten Ken aka Nathan coś ci zrobił?
Od: Laura
Od: Ross
Nie. Znaczy tak, ale nie to co myślisz. Gorzej…
Do: Laura
GORZEJ?!! POBIŁ CIĘ!? ZGWAŁCIŁ?! JAK GO DORWĘ TO ZABIJĘ.
Tylko najpierw muszę sobie zaklepać samolot z samego końca
kraju.
Od: Laura
Do: Ross
Nie…
Ja jestem w ciąży.
Z nim, Ross.
Ross,
Chciałeś wiedzieć, co u mnie? Nathan jeszcze nie wie, ale
obiecuję, że mu powiem. Wkrótce. Te wakacje są wspaniałe. Nie wierzę, że tak
szybko skończyłam szkołę. Te lata, które razem spędziliśmy, wydają się takie
odległe, jakby to było milion lat temu. Czas leci zbyt szybko, a ja nie nadążam
za jego upływem. Wciąż tęsknię do tego czasu, kiedy byliśmy dziećmi. Wciąż chcę
cofnąć czas, by móc być po prostu małą, głupiutką Laurą, która jadła ciastka i
bekała, bo jej przyjaciel też tak robił, więc wzięła sobie za punkt honoru
bycie jak on. Mała/y rośnie we mnie zatrważająco. Od tamtego czasu nie
pozwoliłam się dotknąć Nathanowi, by czegoś nie zauważył, choć wątpię, czy by
się tak stało, bo wy faceci nie zauważacie szczegółów. Mój tato nie zauważył
nawet, że przyszłam w jedenastej klasie w turkusowych włosach, dopóki mama nie
zaczęła krzyczeć w niebo głosy, co zrobiłam z włosami. To było zabawne. Mam z
tobą wiele takich zabawnych chwil, i nie żałuję, choć czasem wydaje mi się, że
lepiej było uniknąć tych sytuacji. Chociażby ta ciąża. Wydaje mi się, że on
przy mnie jest, ale nie może mnie wesprzeć w trudnych chwilach, takich jak te
cholerne puszczanie pawia co ranek, a co gorsza rosnący brzuch. Niedługo będę
gruba jak balon, z wielkim tyłkiem, bez włosów – chociaż zęby zachowam.
Zastanawiam się, co u ciebie i Meredith? Nawet mi jej nie przedstawiłeś, ale i
tak wiem, że powinieneś mierzyć wyżej, bo kobieta, która wścieka się tylko o
to, że zostawiasz na umywalce włosy z golarki, to jakiś fatalny model. Powinna
być jak ta Sally, która robiła dania o wymyślnych nazwach, podawanych w
mikroskopijnych ilościach… Tak. Przy okazji, powiedz, jak jest na studiach?
Nie, nie myśl, że żałuję, że mnie tam nie ma, bo nie żałuję. Moja mama gada mi
ciągle nad głową, że ciąża to stan błogosławiony. Coś mi się wydaje, że
powinnam się pośpieszyć, i powiedzieć Nathanowi, zanim moja kochana mateńka się
wygada, bo widzę, że już chce go pouczyć o odpowiedzialności, jaka spadnie na
jego barki. Boję się. Dziękuję za piękny prezent. O lepszym nie mogłam marzyć.
Przepraszam, że długo nie odpisywałam, ale musiałam pozbierać myśli. Może
gdybym od razu wybrała się na studia, nic by się nie stało, ale cóż stało się,
a ja nie żałuję. Nawet jeśli Nathan nie będzie chciał tego dziecka, to sama je
wychowam, najlepiej jak potrafię. I będzie miało najlepszego ojca chrzestnego:
ciebie. Jeśli zechcesz, oczywiście? Będę zaszczycona, jeśli się zgodzisz.
Kocham,
Laura
Kochana Lauro,
Twój list był dla mnie przełomowym przemyśleniem na temat
tego, jak szybko przemijamy. Masz rację. Te lata minęły szybko, zbyt szybko, i
ja także chciałbym je cofnąć, ale życie jest pełne niespodzianek, może też
wpędzić nas w kłopoty, ale to nasze decyzje dają nam wiatr w żagle. Jesteśmy
panami naszego losu, a nasz los jest tylko w naszych rękach. Pamiętaj, że jeśli
Ken wywiąże się z odpowiedzialności za naszą dzidzię to nakopię mu do tyłka.
Nie obchodzi mnie czy jest ode mnie starszy, bo tak mu przeoram jego śliczną
buzię, że już nie będzie taka śliczna, wtedy zaś będzie wyglądał jak Kaszalot.
A dzieci boją się kaszalotów, więc pocieszeniem będzie to, że będzie musiał się
ukrywać przed policją, bo wezmą go za Frankensteina. Niech ma łeb na karku, bo
chętnie mu go strącę. Aż mnie palce świerzbią. A, no i najważniejsze. Będę
zaszczycony jako ojciec chrzestny dzidzi. Szkoda, że nie jako tatuś. Tak tylko
żartuję. Bądź ze mnie dumna, każde słowo zostało sprawdzone w słowniku, by nie
było błędów. Z przecinkami było gorzej, ale się staram. Bywaj zdrowa. Dużo
przytulańców.
Twój Ross
Ross,
Nathan już wie. Oświadczył mi się. Pobieramy się za dwa
miesiące. Już znamy płeć dziecka. To dziewczynka. Odruchowo, kiedy poczułam jak
się we mnie rusza, nazwałam ją Ronnie. Veronica... Oboje uznaliśmy, że to
idealnie imię dla niej. Jestem taka szczęśliwa, Ross. Mama nic nie powiedziała,
ale tata zrobił mu wykład na temat antykoncepcji, jakby to była wyłącznie jego
wina – na szczęście jednak Nate był na tyle w porządku, że obrócił to w żart i
obiecał, że jeśli będzie chciał jeszcze jedno dziecko, to najpierw uzgodni to z
moim tatą. Tata go polubił, przekonał się do niego, a ostatnio nawet zabrał go
ze sobą na jeden z tych swoich nudnych wieczorków w karty i obaj wrócili pijani
jak nie wiem co. Jednak najśmieszniejsze było to, że poubierani w nie te
ubrania, w których wyszli. Mój tata miał na sobie różową sukienkę, kimono i
kowbojskie buty, a Nathan jakąś hawajską koszulę, damską apaszkę, glany i
koronę miss. Na szczęście wrócił w swoich spodniach, bo w przeciwieństwie do
mojego ojca wziął pieniądze i zostawił USG Ronnie w kieszeni dżinsów – gdyby go
nie miał, zabiłabym go. Daję słowo. Kiedy położyłam go spać nucił jakąś
piosenkę o Honolulu, a ja wyszłam tłumiąc śmiech . Następnego dnia gęsto się
obaj tłumaczyli, ale tylko do chwili, kiedy nie zaczęli grać w karty. Koledzy
taty byli równo spruci, jak oni, i dowiedzieliśmy się tylko, że grali w karty.
Gdzie, z kim, kiedy i jak – tego nie wiadomo. Jakim cudem wrócili spruci jak
nie wiem co i poprzebierani jak pajace, tego po dziś dzień nie wiem, a obaj
mają zakaz na jakiekolwiek gry w karty czy wyjścia do klubów, razem. Mam
nadzieję, że się pojawisz na naszym ślubie, ponieważ oczekuję, że tak się
stanie. Byłabym bardzo szczęśliwa, bo to będzie bardzo ważny dzień. Dziękuję ci
za wszystko. Twoja przyjaźń wiele dla mnie znaczy. Powiedź Meredith, że będzie
mile widziana jako twoja osoba towarzysząca, jeśli do tego czasu nie zmienisz
dziewczyny. Żartuję oczywiście. Ściskam bardzo mocno, całuję i znów ściskam.
Kocham i ściskam kolejne kilka razy.
*przytula bardzo mocno*
Laura
Drogi Rossie,
Minęło czterdzieści lat. Zastanawiam się, czy jest jakiś
powód dla którego tyle czekałam, byś wyjaśnił mi dlaczego zawsze pojawiasz się
w tych momentach, kiedy zamierzam popełnić kolejny życiowy błąd, a ty próbujesz
mnie od niego odwieść. Trzy nieudane małżeństwa, czwórka dorosłych dzieci,
dwoje wnuków. Może jestem naiwna, bo myślę, że zaraz staniesz pod moimi
drzwiami i sam mi wyjaśnisz dlaczego nie odpisałeś na mój list tyle lat temu.
Czy jest jakiś powód, dla którego tak właśnie jest? Może i miałeś rację, wtedy.
Powinnam bardziej patrzeć na to jaki jest, a nie jak wygląda. Nathan, Jerome,
Andy… Trzy największe błędy mojego życia. W zasadzie cztery. Ty jesteś tym
ostatnim. Zawsze miałam cię przy sobie, nie rozumiejąc, że popełniłam niewybaczalny
błąd odtrącając cię nie wiedząc o twoich uczuciach. Byłam głupia nie widząc
tego, że jesteś jednym mężczyzną, który szczerze mnie kocha, i jedynym, któremu
zależało na moim szczęściu. I teraz kiedy, patrzę na Jasona i Caroline zadaję
sobie pytanie, dlaczego przyjaźń między kobietą i mężczyzną zawsze kończy się
czymś więcej. Pamiętam jak się pocałowali, a ja weszłam wtedy do jego pokoju.
Robił mi wyrzuty przez miesiąc, bo bał się powiedzieć Caro, co czuje. Ja też
się bałam. A teraz, kiedy stoję nad twoim grobem i bazgrzę te słowa tym moim
idealnym charakterem pisma, nie robiąc przy tym najmniejszego błędu, wydaje mi
się, że pisanie to jedyna rzecz, która mi wychodzi. Nawet zaczęłam pisać
książkę, ale maszyna do pisania już jest przereklamowana, a jednak jak spisuję
całą historię mojego życia. Być może ktoś kiedyś ją przeczyta, a ja zatrzymam
te ulotne chwile, które odeszły wraz z tobą w moim sercu i na papierze. Niech
Bóg będzie z tobą mój kochany Rossie. Miłość jest wszędzie i jest wszystkim. Ty
jesteś moim wszystkim.
Twoja wszędzie, na zawsze i do samego skończenia świata…
Laura
_____________________
Na podstawie Love, Rosie
Cudowny OS <3
OdpowiedzUsuńBył uroczy, jednak się nie wzruszyłam. Nie miej mi tego za złe, ale kilka chwil w życiu nauczyło mnie by być odporną na to wszytsko.
Naprawdę wspaaiłe to opowiadanie :)
Życzę duuużo weny i szczerze pozdrawiam ;*
Miłego wieczoru
~Laura aka Lauren xx
Heej, dokładnie godzinę po dodaniu tego postu. Wygrałam życie :P
UsuńCudowny Os <3
OdpowiedzUsuńCudowny < 3
OdpowiedzUsuńCzekam na Rozdział!
Pozdrawiam :*
Twoja Czekoladka ♥
Idiotko
OdpowiedzUsuń...
Popłakałam się przez Ciebie xd
♥♥♥♥♥♥♥♥
Hah xD
OdpowiedzUsuńNie ma to jak pisać komentarz o drugiej w nocy. Ale jak się wcześniej nie chciało xD Mam nauczkę.
To tak. Opowiadanie czytałam już na Władcy Kartki (swoją drogą tam też tego nie skomentowałam xD) i już wtedy bardzo mi się podobało ;) Ale z przyjemnością przeczytałam je po raz kolejny.
W skrócie. To.Jest.Zajebiste. Nigdy nie czytałam czegoś tak słodkiego a zarazem zabawnego, smutnego i poważnego. No po prostu tu jest wszystko. Jak w prawdziwym życiu. Strasznie mi się podoba i czekam na kolejne takie opowiadania ;)
Tinsley. Serio masz talent :)
Znowu ryczę no więc... Nie mam pojęcia co tu jeszcze mogę napisać...
Czyli chyba koniec.
Papa
Kate xXx
Za bardzo przypomina mi Love, Rosie ;c Prawie ta sama historia.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTak to jest, że niektóre rzeczy doceniamy dopiero kiedy je tracimy.
OdpowiedzUsuńOpowiadanko bardzo mi się podoba.
Pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejne opowiadania i oczywiście rozdział:)
Przecudny One Shot :)
OdpowiedzUsuńAż mi brakuje słów.
Z książką "Love, Rosie" (którą kupiłam jakiś czas temu) kojarzy mi się to jedynie formą tekstu (listy itd.), ale akcja jest całkiem inna.
Muszę przyznać, że mnie też inspirują książki, więc wcale się Tobie nie dziwię.
Pozdrowionka <3
OMG! Nikt chyba nie piszę takich OSów jak ty :) Weź się podziel talentem <3
OdpowiedzUsuńA ja płakałam... ;cc
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie jak cholera! Zabieram się do czytania bloga od początku ! ;)
OdpowiedzUsuńCo tu napisać ;) :) ... :* Ymm
OdpowiedzUsuńNo masz TALENT dziewczyno :* to jest pewne :D
♡♥ Bardzo lubie czytać tw opowiadanie ;) ♥♡
A no właśnie co do OS ;)
No cudny ;)
Śmiałam się :* , smutałam...
Były wątki bardzo urocze jak i poważne ;)
Było zawarte wszystko ;) ;) i wyszło to ZAJEBIŚCIE ♡♥
Mega ! :D
Z niecierpliwością czekam na nexta :* ;)
Podzrawiam :D
Buziaki :*
Dużo wenyy ;) :)
Kurde wzruszyłam się <3
OdpowiedzUsuńOne shot przepiękny :*