W poprzednim rozdziale...
Mój umysł wciąż był zasnuty przez lek, który mi podano, ale nie tak bardzo, więc byłam na tyle przytomna, by słyszeć i rozumieć co do mnie mówi pan Xavier, a także na tyle, bo móc odpowiedzieć.
- Rozmawiałyśmy. Nie powiedziała niczego konkretnego – skłamałam.
- Cóż, szkoda… - powiedział wyraźnie zawiedziony. – Powiedz, jak się czujesz?
- Na pewno nie gorzej niż pan. Stracił pan właśnie córkę – wychrypiałam.
- Ból żąda by go czuć. Pustka w naszym sercu po stracie bliskiej osoby musi zostać jakoś wypełniona, ale jestem dumny z Amandy. Zawsze byłem. Była szczera i oddana. Jestem zaszczycony, że moja córka była szczera, bo szczerość to podstawa.
Prędzej zginę niż komuś powiem.
Zapłaciła za tę szczerość najwyższą cenę – własne życie.