W poprzednim rozdziale:
Kochał mnie.
Kochał mnie.
On mnie kochał.
Nie mogłam w to uwierzyć.
Bo to jest
niewiarygodne.
Jego klatka piersiowa unosiła się w wciąż szybkim,
nieunormowanym oddechu, a ja skierowałam wzrok na jego twarz. Wpatrywał się we
mnie tymi cudownie, brązowymi oczami i uśmiechał lekko. Przyciągnął mnie do
swojego torsu, a ja ułożyłam wygodnie głowę na jego ramieniu. Odgarnął mi włosy
za ucho i przykrył nas kołdrą. W powietrzu unosił się zapach proszku do prania
i jego perfum. Był to najwspanialszy zapach na całym świecie. Zapach mężczyzny,
którego kochałam. Szczerze i mocno. Już na zawsze, mam nadzieję.
-Kocham cię.
~*~
Obudziłam się następnego dnia, gdy słońce wisiało już
wysoko na niebie, było południe. Potarłam sennie powieki, by się rozbudzić. Rozejrzałam
się po pomieszczeniu
- Dzień dobry, Księżniczko – powiedział Ross uśmiechając
się. Jego uśmiech był tak uroczy, że sama się uśmiechnęłam, gdy odgarnął mi
troskliwie włosy za ucho. – Dobrze spałaś?
- Niesamowicie dobrze. Masz bardzo wygodne łóżko. Chyba
nigdy już z niego nie zejdę.
Ross patrzył mi cały czas w oczy, co było urocze, a ja
mogłam mieć pretekst, by patrzeć w jego piękne oczy. Nie mogłam w to uwierzyć.
On i ja… To było jak sen lub marzenie. Coś tak nie realnego, że bałam się iż
zaraz zadzwoni budzik, a ja się obudzę i okaże się, że . Blond objął dłońmi
moją twarz i pocałował mnie mocno i namiętnie. Ten pocałunek nie mógł być wymysłem
mojej wyobraźni, teraz mogłam spokojnie cieszyć się tym, że to się między nami
wydarzyło było prawdziwe.
On był mój, a ja
byłam jego.
On kochał mnie, a
ja kochałam jego.
On pragnął mnie, a
ja pragnęłam tylko jego.
Teraz jednak
pozostawało pytanie: co dalej?
Wiem, że go kocham, że go pragnę i nie mogę wytrzymać bez
jego obecności ani chwili, ale co dalej? Był moim nauczycielem, nie mogłam tak
po prostu powiedzieć: hej, kocham swojego nauczyciel historii, skończę szkołę,
wyjdę za niego i wyjadę do Francji, a on będzie mi opowiadał o wojnach, które
miały tu miejsce – ja będę udawać, że go słucham, a tak naprawdę będę się na
niego gapić z rozmarzeniem i myśleć o tym jakie to słodkie, że mówi do mnie po
francusku: kocham cię.
Cóż, fajnie by było, ale to zbyt kolorowy scenariusz, by
mógł być realny. Jeśli powiemy komukolwiek od razu będzie wielka burza, a tego
nie chcemy. Nie pytałam go o to, ale to raczej oczywiste, że tak właśnie
będzie… Powinnam z nim o tym porozmawiać, ale nie teraz. Nie chcę psuć tej
chwili.
~*~
- Naprawdę?
- Naprawdę.
- Ech.
- Ach.
- Jesteś głupi.
- A ty niby mądra? To ja ci próbuję od dwóch miesięcy
wbić do głowy daty wojen, nie ty mi.
- Historia to nie jest mój ulubiony przedmiot, ale…
nauczyciel ulubiony.
- Lubię, kiedy mi się podlizujesz… – mruknął wtulając
twarz w moje włosy.
~*~
- Jesteś nudny. Nie masz żadnych ciekawych książek,
oprócz całego regału historycznych.
Przesuwam palcem po tytułach kolejnych dzieł.
I wojna światowa…
II wojna światowa…
Kolonizacje…
Ech, nudy. Same nudy.
Blondyn obejmuje mnie od tyłu w talii. Mam na sobie tylko
majtki i jego koszulkę. Nie pofatygowałam się nawet, by włożyć stanik, bo po
prostu mi na to nie pozwolił.
- Jak chcesz ciekawą książkę to Rocky ma Greya pod
łóżkiem – mruczy mi do ucha. – Może ci pożyczyć, jeśli nie zarósł jeszcze
grzybem i pleśnią – kończy brutalnie i wyrywa mnie z zamyślenia. Odwraca mnie
do siebie i całuje w usta, obejmując dłońmi moją twarz.
Nareszcie dowiedziałam się kim jest ten cały Grey, choć
próbowałam od marca, a jak nie patrzeć jest już maj. BDSM, Anastasia Steele,
Christian Grey oraz jego pieprzone pięćdziesiąt odcieni.
Cóż za emocje…
- Mam bardziej wysmakowane wymagania co do literatury
erotycznej.
- Cóż za słownictwo. „Wysmakowane wymagania”… A jakie
książki lubisz z literatury, jak to powiedziałaś, erotycznej? – pyta. W jego
pytaniu zdaje się być coś więcej niż tylko zwykła ciekawość. On żąda ode mnie,
bym mu powiedziała, co lubię czytać.
- Serię „Walka o miłość”, „Trylogię Śpiącej Królewny”, „Tajemnice
Emmy”…
- Lubisz takie zbereźne rzeczy? Nie jesteś na to za
młoda? – próbuje się ze mną przekomarzać.
- Lubię, owszem, ale tylko czytać.
Jego oczy pociemniały.
- Tylko czytać? – zapytał. – Nie podnieca cię to?
- Kiedy o tym czytam? – pytam cicho, a on przytakuje
czekając na moją rakcję.
Nagle cała moja odwaga rozpływa się w niewidzialnej mgle.
Nie wiem co powiedzieć. Czy tylko czytać? Czy mnie to podnieca? Nie wiem. Nigdy
się nad tym nie zastanawiałam. Naprawdę nigdy nie myślałam o tym czy jest dla
mnie podniecające, gdy czytam jak bohaterowie książki uprawiają seks, nawet
jeśli jest to barwne w szczegóły i opisy. Teraz, kiedy tak patrzy mi w oczy,
znów mam ochotę go dotknąć. Wspominam poprzednią noc, cudowny seks i jego
bliskość. Gdyby nie był moim nauczycielem mogłabym z nim być, ale wtedy zapewne
nie spotkałabym go, nigdy. Ale spotkałam, zakochałam się, a teraz stoję tu i
patrzę mu w oczy, zastanawiając się czy seks w książkach jest dla mnie czymś
podniecającym. Cóż za ironia, że moje słowa to jedynie namiastka góry lodowej.
- Więc? – niecierpliwi się. Przełykam ślinę.
- Nigdy tak o tym nie myślałam. Seks, którego nie można
przeżyć, nie można odczuć, a przynajmniej tak mi się wydaje, bo kiedy czytam te
książki… - zacinam się na chwilę, czekając chwilę, by sformułować poprawnie to,
co chcę powiedzieć. – Potrafię sobie wyobrazić jak to robią, ale wcale mnie to
nie podnieca. Musiałabym zrobić to samo, by odczuć to tak jak oni lub w podobny
sposób. By zrozumieć co jest w tym takiego, że właśnie tak, a nie inaczej autor
opisuje ich seksualne doznania.
- Ciekawa teoria – mówi z westchnieniem. – Cóż, chyba nie
pozostaje mi nic innego niż…
- Niż? – podejmuję jego słowa. Chcę wiedzieć co się za
nimi kryje. Opiera mnie o półkę z książkami, a jego dłoń powoli rozchyla mi
nogi. Patrzę mu w oczy, a on powoli pieści moją kobiecość przez materiał
majtek. Nie wygląda na skrępowanego tym, robi to odważnie, a na jego ustach
gości ten tajemniczy uśmieszek niegrzecznego chłopca. Nachyla się ku mnie i
szepcze:
- Niż rozwiać twoje wątpliwości.
~*~
Jeśli mam być szczera to nie tak to sobie wyobrażałam.
Podczas pierwszego razu z nim, kilka godzin temu, brałam czynny udział we
wszystkich pieszczotach seksualnych, jednak teraz nie pozwolił mi na to nawet
przez chwilę. Nawet mnie nie przeleciał, brzydko mówiąc, bo do stosunku wcale
niedoszło. Ale dał mi coś więcej niż dobry seks. Pokazał mi co to prawdziwa przyjemność.
Nie musiałam go o nic prosić, mówić co i jak. On po prostu to zrobił – jakby
wiedział czego chcę, pragnę i o czym śnię. To niesamowite, czułam się jakbym
mogła z nim wszystko. Szkoda, że tylko tu mogę się tak czuć, bo nigdzie indziej
mnie tak nie wesprze. Po prostu nie będzie mógł. Ale to mój wybór, a właściwie
moje serce. Serce nie sługa – samo wybiera jakimi uczuciami będzie kogoś darzyć.
Zastanawiające w tym wszystkim jest to, jak prędko zrozumiałam, że jest dla
mnie kimś więcej. Można by rzecz, że zaskakujące i warte przemyślenia, ale nie
teraz. Nie jestem w stanie teraz o tym myśleć, bo szczerze powiedziawszy jestem
fizycznie zmęczona tym wszystkim i mam tylko nadzieję, że serce zaraz nie
wyskoczy mi z piersi. Mój oddech wciąż jest urywany, czasem zanika na dłuższą
chwilę, ale wraca do normy – powoli. Tak jak powinnam była się w nim zakochać,
ale nie zakochałam, bo moje serce postanowiło inaczej. Zakochałam się szybko,
całkowicie i bez tchu. Nie mogę nic zrobić, gdy on jest przy mnie, a teraz gdy
wiem, że mnie kocha – wariuję jeszcze bardziej. Teraz sama nie wiem, co robię. Patrzę
na niego, kiedy śpi. Jest wtedy taki słodki, wręcz rozkoszny – jak dziecko.
Dochodzi dwunasta, ale wcale się nie martwię, że jeszcze mnie nie ma w domu. Tata
wyjechał na kolejne zebranie do Miami, a moja „kochana” mamusia, nawet gdybym
wróciła za tydzień, nic by mi nie powiedziała. Może tak po prosu musi być. Znów
nie mogę uwierzyć w to co stało się kilkanaście godzin temu.
~*~
Ross wciąż spał, a ja nie mając co robić, sięgnęłam po niezbyt
opasły tom z historią i wszystkimi ciekawostki dotyczącymi naszej szkoły. Rozsiadając
się wygodnie w fotelu, otworzyłam książkę i otworzyłam na losowej stronie. Trafiłam
na krótką historię powstania liceum i historię życia założyciela i pierwszego
dyrektora liceum.
Historia liceum Franco
High School jest powszechnie znana przez starsze pokolenia, jednak młodzież
uczęszczająca do prywatnego, prestiżowego liceum nie wie, ile potu i krwi wycisnąć
z siebie musiał Francesc Emiliano Anderson, znany pod nazwiskiem Franco
Enderson, by szkoła stała się właśnie tak znana i ceniona, oraz by młodzież bez
przeszkód i ograniczeń mogła się tu kształcić pod okiem doskonale wykształconej
kadry pedagogicznej. Cofnijmy się do
roku 1900, kiedy to urodził się wspaniały fizyk i dobroczyńca Francesco
Emiliano Anderson. Anderson od początku swojego życia miał „pod górkę”. Urodził
się w niezbyt bogatej, wielodzietnej rodzinie i wychowywał się z 6 rodzeństwa.
Był trzeci co do wieku w rodzinie Andersonów, ale jego starsza siostra była
kaleka, a najstarszy brat poważnie uszkodził sobie kręgosłup i młody Francesco
wraz z młodszym o rok bratem Paulem był odpowiedzialny za utrzymanie rodziny.
Choroba, na którą zapadły jego dwie młodsze siostry i Paul doprowadziły do
śmierci, a 18 wówczas Francesco został jedynym żywicielem rodziny. Był wybitnym
uczniem, który wyróżniał się wiedzą w dziedzinie fizyki i matematyki oraz
biegle władał łaciną i niemieckim. Jednak mimo talentu nie mógł pozostawić
rodziny i wyjechać na wyśnione studia do Berlina. Został w kraju, i dzięki
Bogu, bo dokonał cudów. Ponad dwanaście lat zajęło mu zdobycie fortuny, jaką
dysponował w wieku trzydziestu lat. Wykupił dużą, starą posiadłość i kazał
zburzyć, jednak pozostawił fundamenty, na których zbudowana jest szkoła.
Potrzebował aż roku, by jego pomysł na publiczne liceum w podziałem na profile
humanistyczno-językowy i matematyczno-przyrodniczy został zaakceptowany, a
stało się to jedynie pod warunkiem, że Anderson sfinansuje całe
przedsięwzięcie. Tak też się stało, a szkoła budowana była dziesięć lat z
powodu nieznanych opóźnień. Anderson doczekał się otwarcia szkoły w 1950 roku,
którą już zaopatrzono w niezbędny sprzęt i znaleziono kadrę 11 nauczycieli,
którzy spełnili wymóg Andersona o ukończeniu studiów wyższych, mimo, że sam
Franco nigdy ich nie ukończyło o co winił tylkoo siebie. Początkowo do szkoły
uczęszczało tylko 100 uczniów z najbliższego otoczenia z powodu zawalenia się
źle pobudowanej szkoły, która jeszcze za życia Andersona została przebudowana
dwa razy. Bogaty i mądry dobroczyńca, który kochał dzieci i chciał im zapewnić
warunki do nauki został posądzony o molestowanie seksualne uczennicy w kwietniu
1965, a tydzień później jego ciało zostało znalezione w jego dyrektorskim
gabinecie poćwiartowane. Sprawcy nie znaleziono, a sprawę zamknięto. Niegdyś publiczne
liceum zostało przekształcone w prywatne i nazwane imieniem dobroczyńcy i
pierwszego dyrektora: Franco High School, przez czwartego już dyrektora szkoły
Aldrena Lincolna. W każde dziesięciolecie wspominana była historia ciężkiej
pracy i śmierci Franco Endersona, jednak zaprzestano tradycji, gdy podczas
sześćdziesięciolecia odbył się protest przeciwko wspominaniu o czynach Franco
Endersona, z uwagi na twierdzenie, że molestował uczennicę, a pod presją
obywateli sam prezydent Los Angeles zakazał poczynań, które miałyby na celu
wspominać pierwszego dyrektora szkoły…
Nie miałam ochoty dalej czytać, zwłaszcza, że dowiedziałam
się wystarczająco. Przewróciłam strony książki, a spomiędzy przypadkowych
stronic wysunęła się biała kartka. Chciałam ją włożyć z powrotem do książki i
zignorować, ale ciekawość wzięła górę. Odłożyłam książkę na miejsce i rozwinęła
złożoną na pół kartkę. Przyjrzałam jej się. Na pierwszy rzut oka była to kartka
pomazana liniami i popisana jakimiś skrótami, ale ja wiedziałam, co to jest.
Mapa podziemnych korytarzy Franco High School. Był tu przypadkiem czy należy do
Rossa? Po co byłaby mu mapa korytarzy? W dodatku każdy zaznaczony na niej
korytarz prowadził pod salę gimnastyczną… To bardzo dziwne. Bo po co by mu to
było? No po co? Przecież nie potrzebuje tej mapy…
- Co ty robisz? – zapytał Ross stając nade mną. Jego mina
wydawała mi się dziwna, jakbym odkryła coś czego nie powinnam.
W rękach trzymałam tylko kartkę, na której namazano mapę
korytarzy prowadzących do podziemi szkoły. Czułam się jak przyłapana na gorącym
uczynku. Źle mi z tym było, bo to wścibskie, że biorę sobie książki jak chcę, a
kiedy znajduję coś w środku to zamiast to odłożyć to studiuję to by zrozumieć
po co posiadaczowi właśnie to. Teraz nie rozumiałam.
- A, czytałam historię naszej szkoły i znalazłam jakąś
kartkę z bazgrołami – skłamałam przybierając minę niewiniątka, choć w środku
czułam się źle z tym, że go okłamuje, ale chyba lepiej byśmy się nie pokłócili
o głupotę. Odłożyłam szybko kartkę do książki. – Wyspałeś się – zapytałam
zmieniając temt. Spojrzał na mnie, zdziwiony szybką zmianą tematu.
- Ja? Ahh, tak wyspałem się.
~*~
Siedzimy w kuchni, milczymy. Ale ta cisza jest przyjemna,
wiem, że tak jest. Patrzę na zegar ścienny, wiszący nad stołem w kuchni i
przygryzam wargę.
- Jest już czternasta. Powinnam wrócić do domu. Starzy
będą się martwić – powiedziałam, choć… dobrze wiedziałam, że taty nie ma w
mieście, a mama wcale nie będzie się martwić, że mnie nie ma, a wręcz
przeciwnie. Przytaknął w milczeniu, wciąż jedząc. Tamta sytuacja z kartką
sprawiła, że zachował lekki dystans.
- W porządku. Odwieść cię? – zapytał z ustami pełnymi
naleśników z bitą śmietaną. Potaknęłam ze śmiechem.
- Obżartuch.
- Wcale nie – oburzył się. – Ja po prostu kocham
naleśniki i tyle.
- Właśnie widać, że je kochasz. Łykasz je tonami.
Prychnął.
- Tak, jasne, jasne.
Przełknął naleśnika i sięgnął po opakowanie gumy do
żucia, po czym wpakował sobie do ust około połowy opakowania. Zachichotałam. To
zwrócił jego uwagę. Spojrzał na mnie, po czym skierował ku mnie opakowanie.
- Gumę?
Pokręciłam głową.
- Staram się ograniczać.
- Twoja strata.
Wstał i sięgnął po kluczyki do swojego auta, które leżały
na blacie.
- Ross, czekaj – powstrzymałam go. Odwrócił się i
spojrzał na mnie.
- Tak, Księżniczko? – zapytał żując cięgle gumę.
Przygryzłam wargę. – Czy coś ci gryzie? – zapytał troskliwie i po chwili już
mnie przytulił.
- A co z Gretchen? – zapytałam. Odsunął się i spojrzał na
mnie poważnie.
- Mógłbym raczej zapytać: A co z Sethem? Ja i Gretchen
nie jesteśmy już za sobą. Zerwałem z nią kilka dni temu, wczoraj przyszliśmy
jako przyjaciele. Nie mógłbym być z jedną kobietą, a myśleć o innej. To nie
fair.
- Aha. I tak szybko zaangażowałeś się w związek ze mną?
- A my jesteśmy w związku? – zapytał retorycznie.
Uniosłam brwi. – Okej. Jesteśmy, ale… - zaciął się. Z niepewną miną spojrzał na
mnie. Zagryzł wargi i zaczął się rozglądać po pomieszczeniu.
- Ale? – dociekałam. Byłam ciekawa, tego co chce
powiedzieć.
- Ale wiesz, że nie możemy, nie powinniśmy. Jestem twoim
nauczycielem. Ludzie mogliby uznać, że cię molestuję.
- Jak dla mnie wporzo. W poniedziałki, środy i piątki. Po
lekcjach – zaśmiałam się. Spoważniał. Objął dłońmi moją twarz i spojrzał mi w
oczy. Jego czoło dotknęło mojego.
- Ja nie żartuję. Będziemy w poważnych tarapatach, jeśli
ktoś się dowie. Mam gdzieś czy mnie zwolnią, kocham cię, ale nie chcę ci
zaszkodzić. Nikt nie powinien wiedzieć o naszych relacjach.
- Chcesz się ukrywać? – zapytałam z żalem.
- Nie, kochanie. Nie chcę, ale robimy to dla twojego
dobra. Jeśli chcesz to powiemy o tym, ale dopiero po końcu roku. Za miesiąc. Po
balu maturalnym. Dobrze, skarbie? – pocałował mnie w czoło.
- Tak – szepnęłam.
~*~
No cóż, moje gapiostwo nie zna granic. Być może wcześniej dodałam rozdział, być może nie. Teraz już jest, a ja bardzo przepraszam za problemy :) Dziękuję Mandy Marano, która mi o tym powiedziała :) xx
Ps. Na pewno dodałam, bo były pytania o mapę. Usunął się...
Super rozdział tajemniczy, który znikł :*
OdpowiedzUsuńWspaniały < 3
OdpowiedzUsuńI taki tajemniczy.....
Pozdrawiam :*
Twoja Czekoladka ♥
Chwila, chwila... Ja to już czytałam... Pogubilam się...
OdpowiedzUsuńBo to rozdział, który był, ale "magicznie" znikł :D Nie wiem jak zniknął on i komentarze wszystkie, ale okej xd
Usuń