W poprzednim rozdziale…
-Dlaczego mi nie powiedziałaś, że Nigel ćpał?! – zaśmiała
się szyderczo i posłała mi nienawistne spojrzenie.
-Bo ten idiota kochał ciebie, nie mnie! Jeśli ja nie mogłam
go mieć z jego woli, to ty też nie będziesz go miała. Sama mu dawałam dragi!
Widziałam jak bardzo cię kocha, więc świadomie pomagałam mu się odurzać. Był
mój, nie twój. Doskonały w łóżku, jednak gdyby mnie kochał byłby jeszcze
lepszy. Nie było mi dane poznać smaku jego ust, jeśli byłaś blisko. On często
też mnie nie chciał, jednak kiedy mu powiedziałam, że dowiesz się, że ćpa wtedy
był mój na całą noc, a ty szmato mogłaś mi nawciskać. Co z tego, że był 5 lat
młodszy? Był mój. Tylko mój. A teraz ty go nie masz a ja mogę spokojnie się
zabić by do niego dołączyć – szyderczo się zaśmiała. Po chwili do pokoju wszedł
komisarz Clayton jednak ani ja ani on nie mogliśmy nic, bo w ciąg jednej
sekundy Denica wyjęła pistolet i przystawiła sobie do skroni po czym pociągnęła
za spust…
*Oczami Laury*
Ja i komisarz Clayton staliśmy jak słupy soli. Żadne z nas
nie wiedziało co zrobić. Po chwili mężczyzna odchrząknął i spojrzał na mnie
współczująco.
-Chodźmy stąd. Ktoś zaraz zabierze broń i sprzątnie zwłoki –
powiedział rzeczowym tonem. Ja dalej stałam i patrzyłam na zwłoki Denici, nie
czując żadnych wyrzutów sumienia, że nie zdążyłam jej powstrzymać. Poczułam jak
komisarz łapie mnie za łokieć i wyciąga z pokoju. Odepchnęłam go i poszłam w
stronę pokoju. Tym razem już się ze mną nie patyczkował i złapał mnie w talii
po czym przewiesił mnie sobie przez ramię.
-Niech mnie pan w tej chwili puści. – Uderzyłam go pięścią w
plecy.
-Nie gorączkuj się tak – warknął.
-Palant – mruknęłam. Zignorował mnie i zbiegł po schodach
jakby to, że niesie 45 kilogramowy WOREK KARTOFLI w mojej osobie było mało.
Zszedł do kuchni i rzucił mnie na kanapę. – Może delikatniej, co? – sarknęłam.
-Uspokój się, dziewczyno – powiedział siadając. Podniosłam
się z kanapy i wyjęłam z kieszeni komórkę. Miałam wyciszone dźwięki, więc
niczego nie słyszałam, by ktoś do mnie dzwonił. Mama, tata, Amanda, Carly,
Danielle, Bonnie, Christian, Seth, Anthony, Rydel. Postanowiłam porozmawiać z
tą ostatnią. Wcisnęłam przycisk połączenia i po chwili usłyszałam.
-Lau?
-Cześć Delly – powiedziałam zachrypniętym głosem i wstałam z
kanapy.
-Lau… Jejku, wiesz jak się martwiłam? Tak bardzo się bałam,
bo nie odbierałaś ode mnie telefonów. Spotkałam twoją mamę. Mówiła, że…
-Co mówiła? – zapytałam niecierpliwie czując bardzo silny
ucisk w gardle.
-Że Nigel O’Donnell nie żyje i podejrzewają ciebie.
-Poczekaj Delly, bo chyba mam zawał. Oddzwonię –
powiedziałam i rozłączyłam się zanim blondynka coś mi odpowiedziała.
Podejrzewają mnie o to, że zabiłam Nigela… Z wrażenia aż upuściłam telefon.
Komisarz Clayton zmarszczył brwi a ja powoli wykonałam kilka kroków w jego
stronę i usiadłam na krześle.
-Jestem podejrzana o śmierć Nigela? – zapytałam wprost.
-Owszem, mieliśmy takie podejrzenia, bo w takich sprawach
trzeba brać pod uwagę każdą opcję, ale po wypowiedzi panny Denici, mogę jasno
stwierdzić, że odurzał się narkotykami a ona mu pomagała. Jednak był też ten
list, ale dopóki nie potwierdzimy tego, że napisał gon sam Nigel O’Donnell nic
nie możemy zrobić. Mam związane ręce. – Bezradnie wzruszył ramionami. –
Śledztwo trwa. O’Donnell zmarł dziś, więc może to trwać nawet miesiąc. Musimy
znać wszystkie przyczyny jego śmierci. Na razie wiemy niewiele. A i jeszcze jedno.
Pani rodzice zaraz tu będą – zakomunikował a ja poczułam gulę w gardle. Mama
pewnie się martwi, że jej reputacja zostanie nadszarpnięta. Zapewne będzie
chciała jeszcze bardziej zeswatać mnie z Sethem. Jeszcze może jutro się obudzę
i mi powiedzą, że mam zostać jego żoną. Moja matka zbytnio uwielbia Jonhsona…
To się robi dziwne.
-Nie łaską było powiadomić mnie wcześniej komisarzu? –
zapytałam zgryźliwie.
-Dowiedziałem się przed chwilą. Dlatego poszedłem na górę, a
by z tobą porozmawiać o tym, że będziemy musieli cię zatrzymać, ale w dobrym
momencie usłyszałem co powiedziała panna McCandy, lecz moje słowa nie
wystarczą. List O’Donnella dowodzi, że ćpał a Denica McCandy o tym wiedziała –
powiedział rzeczowo. Zagryzłam wargę. W
tej chwili zadzwonił ktoś do drzwi. Pośpiesznie do nich poszłam. W drzwiach
stali moi rodzice i Seth. Znów zebrało mi się na łzy. Chłopak zrozumiał mnie
bez słów. Przytulił mnie mocno i pocałował w czoło i szepcząc „Cii…” kołysał
mnie w ramionach jak małe dziecko. Po jakichś dwudziestu minutach wziął mnie na
ręce i zaniósł do pokoju gościnnego. Położył się ze mną. Głowę schowałam w
zagłębieniu jego szyi wdychałam jego boski zapach. On cały czas szeptał mi do
ucha słodkie słowa, które uspokoiły mnie. Zakręcałam sobie na palce kosmyki
jego włosów i muskałam ustami jego szyję. Wargi mi drżały kiedy stykałam się z
jego skórą. Nadal nie mogłam się opanować.
-Już dobrze maleńka. Już po wszystkim. – Seth usiadł na
łóżku i trzymając mnie ramionach wyszeptał. -Rozchmurz się Aniołku – powiedział
czule całując mnie w czoło.
~*~
Nie mogę nic zrobić. Nie mogę jeść, spać, myśleć. Za pięć
minut będzie szósta rano i trzeba wstawać a od wczoraj nawet na chwilę nie
zmrużyłam oka. Tak bardzo nie mogę się przekonać do tego, że Nigel nie żyje.
Mój kochany, słodki Nigel… Mój przyjaciel, który zawsze mnie wspierał i dzięki
niemu czułam się kochana. To z nim pierwszy raz się kochałam. Kiedy czytałam
ten list czułam jakby ktoś wbił mi nóż w serce. Zabrał najważniejszą osobę w
moim życiu. Zadzwonił budzik. Wściekła rzuciłam nim o ścianę z hukiem. Wstałam
szybko i poszłam do łazienki wziąć prysznic. Po prysznicu wzięłam szybko
ubranie. Było mi obojętne w co się ubiorę. Wzięłam fioletową bieliznę, czarne
dżinsy, białą bokserkę i czarną marynarkę oraz czarne converse. Rozczesałam
włosy i ubrałam się. Potem spakowała książki spojrzałam na zegarek. 7:09. Mam
jeszcze czas. Popatrzyłam na ramkę ze zdjęciem. Zdjęciem moim i Nigela. Łzy
napłynęły mi do oczu.
-Jak mogłeś mnie tak zostawić? Ja cię kochałam…
*W szkole*
Siły całkiem mnie opuściły. Siedziałam na lekcjach jak
otępiała. Teraz nawet nie wiedziałam na jakiej lekcji siedzę. Popatrzyłam na
biurko nauczycielskie i zobaczyłam panią Castel. Hiszpański.
-Zapiszcie to co na tablicy, a potem nauczymy się wymowy.
Będzie z tego kartkówka. – zaczęłam zapisywać to co nauczycielka napisała na
tablicy i na chwilę oderwałam się od ponurych myśli o… Nigelu. Teraz kiedy od
całej doby nieustannie o nim myślałam zaczęłam odczuwać zmęczenie z powodu
braku snu jednak kiedy rodzice powiedzieli bym została uparłam się, że pójdę do
szkoły. Chciałam się zająć kimś, czymś innym niż Nigel i przyczyny jego
śmierci. Później jeszcze uczyła nas wymowy i wtedy jako tak się skupiłam
chociaż w głowie ciągle krążyły mi słowa Nigela…
-Księżniczko… Wiesz,
że jesteś dla mnie najważniejsza? Już zawsze będziemy razem. – Pocałował mnie
czule w usta. Pogładziłam go dwoma palcami po policzku.
-Obiecujesz? –
zapytałam. Kiedy pocałował mnie w ramię zatrzymał się i popatrzył mi w oczy.
-Przysięgam.
~* ~
-Jesteśmy razem –
oświadczyliśmy wspólnie z Sethem. Moja mama zaczęła nam gratulować i mało nas nie
udusiła. Nigel popatrzył na mnie smutno i uśmiechnął się sztucznie.
-Gratulacje –
powiedział po czym wyszedł trzaskając drzwiami. Seth patrzył zaskoczony na
drzwi.
-A temu co? – zapytał
patrząc na mnie pytająco.
-Pewnie okresu
dostał. – Zaśmiał się Adrian.
-To było nie na
miejscu – warknęłam wyrywając rękę z uścisku Setha. – Pójdę po niego.
~* ~
-Nigel ,co jest? –
zapytałam siadając obok niego na mokrej trawie.
-Emm… Laura? Nic mi
nie jest. – powiedział cicho wpatrując się w płynący przed nami strumień.
Zwróciłam jego twarz ku sobie.
-Przecież widzę. Mnie
nie oszukasz. Nigdy nie kłam. Przynajmniej m – powiedziałam znacząco, tak, że
zrozumiał iż przejrzałam go na wylot. – A więc w czym tkwi problem? – zapytałam
przyjacielsko. Przygryzł wargę.
-Nie chcę o tym gadać
– powiedział niechętnie.
-Dopóki mi tego nie
powiesz to będę cię dręczyć. No już. Kim ona jest? – zapytałam.
-Co? – otworzył oczy
ze zdziwienia. Zaśmiałam się.
-Przecież chodzi o
jakąś dziewczynę. Opowiedz mi o niej.
-Nazywa się Laura
Marie Marano – zaśmiał się, lecz po chwili spoważniał. – Nie, nie chodzi o
dziewczynę.
-Nigel, jesteś
gejem?! – wykrzyknęłam.
-Co? Nie!
-Hahaha! Jesteś
gejem!
-Nie!
-Tak! Hahaha! – Nigel
zrobił wkurzoną minę i w jednej chwili wziął mnie na ręce i wrzucił do strumienia.
– Ty idioto! Jestem cała mokra!
-Ładnie ci z liśćmi
we włosach. – śmiał się.
-Naigrywasz się ze
mnie! – wstałam z wody i obrzuciłam go nienawistnym spojrzeniem. – Zapłacisz mi
za to. – zagroziłam.
-Kartą czy gotówką? –
zmienił taktykę i chyba teraz chciał bym się wściekła. Stanęłam przed nim i
nagle do głowy wpadł mi pomysł.
-A może inaczej...? –
zapytałam uwodzicielskim głosem. Nigel zmarszczył brwi i patrzył na mnie jak na
idiotkę.
-Czekiem? –
zironizował. Złamałam go za koszulkę i powiedziałam.
-O nie, skarbie.
Czeków nie przyjmuję. – powiedziałam całując go w usta. O dziwo odwzajemnił
pocałunek. Był on jednocześnie namiętny, jak i delikatny. Zarzuciłam mu ręce na
szyję i kolejny raz pocałowałam.
Poczułam łzy w oczach. Na szczęście właśnie zadzwonił
dzwonek. Wybiegłam z klasy i wpadłam prosto na Setha.
-Lau? Co się stało? – zapytał.
-Nigel… - wyszeptałam. Seth zacisnął wargę. Wiedziałam, że
ciągle tylko mówię do wczoraj o Nigelu, ale bardzo cierpiałam z powodu jego
śmierci. – Seth ja… przepraszam. Ja po prostu… to był szok. On był moim
przyjacielem. Nie umiem się pogodzić z jego śmiercią.
-Rozumiem. Już spokojnie. Jestem tu. – szepnął.
~*~
Całą przerwę na lunch siedziałam razem z Sethem na tyłach
szkoły na ławce. Jedliśmy kanapki, które kupiliśmy w Macku. Ledwie przełykałam
jedzenie, ale musiałam coś zjeść, bo ściskało mnie w żołądku, a po lunchu była
historia… Patrzyłam się cały czas na
Setha a on tego nieświadomy jadł i patrzył przed siebie. On jest naprawdę
seksowny… Westchnęłam. Brunet odwrócił się w moją stronę i popatrzył na mnie.
-W porządku? – zapytał obejmując mnie ramieniem. Wtuliłam
się w chłopaka.
-W jak najlepszym, bo ty tu jesteś… - szepnęłam.
-Cieszę się. Co robisz dziś po południu? – zapytał.
-Mam korki z psorkiem od historii – sarknęłam.
-Z Lynchem? – zapytał zdziwiony. Popatrzyłam na niego
podejrzliwie.
-Niestety tak. Dwie godziny z historią. Mam zagrożenie i
jeśli szybko nie poprawię ocen to mogę nie zdać, bo mam też zagrożenie z bioli –
wyjaśniłam.
-Ja pierdole… - zaklął. – Ja cież kurwa… O kurwasz mać – zaczął przeklinać i
pocierając dłonią nos. – A czy to musi być akurat Lynch? – zapytał.
-Sam mi zaproponował lekcje…
-COO?!! – wrzasnął stając na równe nogi.
-Ross Lynch zaproponował mi korepetycje z powodu gały, którą
mi wystawi na koniec roku jeśli nie zacznę się uczyć!
-Ale… Ale jak to… Przecież Gretch… O nie! O kurwa mać! –
wrzasnął. Wyjął komórkę z kieszeni. – Dwie minuty do dzwonka. Idę na lekcje. – Pobiegł
w kierunku szkoły a ja popatrzyłam zdziwiona na swoją kanapkę. Wyrzuciłam
resztę do kosza i wstałam. Czy on nie zachowuje się dziwnie?
*Oczami Setha*
Cholera. Laura nie może mieć lekcji z tym gogusiem, bo mnie
szlag trafi!!! Ona jest moja! Niech on ją tylko tknie… Walnąłem w ścianę z
pięści ze wściekłości. I co teraz? Może dać jej szansę? Jej ufam, jemu nie.
Ehh… W sumie to może ją czegoś nauczy…? I zda. A tak zostanie rok dłużej w
szkole i po chuj mi to? Tak wcześniej skończy i będzie dobrze. Sam nie wiem…
Czy ona jeszcze mnie pociąga tak jak wcześniej? Teraz już nawet nie uprawiamy
seksu. Bo ciągle coś mi wypada, albo jej itp. Niby jest moją cizią a chuj z
tego mam. Tylko ciągle ją pocieszać i pocieszać… Zachowuję się jak baba. Tylko
się nad sobą użalałam. Idę do Landona, może wymyśli wyjście z sytuacji.
*Oczami Laury*
Gdy weszłam do szkoły, od razu popędziłam do
szafki z książkami. Wzięłam książki od historii. Spakowałam je do torby i
wzięłam piórnik. Zadzwonił dzwonek, więc szybko poszłam do klasy. Weszłam jako
ostatnia gdyż psorek Lynch już zdążył ich wpuścić do klasy. Popatrzył na mnie z
dezaprobatą, ale nic nie powiedział. Dziś mieliśmy omawiać powstanie
Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej 1773-87. Nuda… Oparłam głowę na łokciu i patrzyłam przed siebie. Po jakichś
dwudziestu minutach usłyszałam.
-Ale może to opowie nam panna Marano, bo jak
widzę ona wszystko już umie, hm? – blondyn popatrzył na mnie. Podniosłam głowę.
-Emmm… - wymruczałam.
-Nie słuchałaś prawda? – zapytał. Cała klasa
skierowała na mnie wzrok. Zaczerwieniłam się.
-Hmm… Nie. – powiedziałam zawstydzona.
-No więc ja to powtórzę a ty będziesz
słuchać, jasne? – zapytał.
-Tak. –wymamrotałam. Lynch skierował swój
wzrok na resztę a oni zajęli się lekcją.
Zaczął dalej gadać a ja chcąc nie chcąc
słuchałam go. Potem zapisał na tablicy:
·
1775-1783 – wojna o niepodległość Stanów
Zjednoczonych
·
1776 – uchwalenie Deklaracji
Niepodległości Stanów Zjednoczonych
·
1787 – przyjęcie Konstytucji
·
1861-1865 – wojna secesyjna
· 1865-1877 – okres rekonstrukcji USA*
Zapisałam wszystko i odłożyłam długopis
gapiąc się znudzona w tablicę jak ciele na malowane wrota. Spojrzałam na
zegarek ścienny wiszący nad drzwiami. Jeszcze piętnaście minut.
*5 minut później*
Umieram… uchwalenie tej Deklaracji o
Niepodległość i bla bla bla wcale nie było ciekawe… Nawet tego nie słucham, ale
wiem, że nie było… Jeszcze minuta i tu wybuchnę.
*KOLEJNE 5 minut
póżniej…*
Jakoś nie wybuchłam tylko potwornie się
nudzę. Jeszcze TYLKO 5 minut… I do domu! PIĄTEK WEEKENDU POCZĄ… Kurwa. Korki z
historii. A jednak brak wolności. Już myślałam, że będę mogła w spokoju się
wypłakać i wspominać dobre czasy z Nigelem a tu korki z Lynchem…
-Tekst Deklaracji
niepodległości można podzielić na pięć części. Pierwsza część służyła
przedstawieniu intencji, którymi kierował się Kongres, uchwalając ten dokument.
Zaraz potem zawiera on skondensowaną filozofię polityczną odpowiadającą
ówczesnym trendom myślowym. Następnie, w Deklaracji zawarto szereg
zarzutów przeciwko królowi brytyjskiemu Jerzemu III. Przedostatnia część tekstu,
to przyjęta 2 lipca rezolucja niepodległościowa. Ostatnią częścią dokumentu z 4
lipca są podpisy przedstawicieli 13 kolonii obecnych na II Kongresie
Kontynentalnym. *To tylko taka ciekawostka dla was nie musicie tego wkuwać. –
uśmiechnął się przyjaźnie a żenska połowa klasy westchnęła. Przewróciłam oczami
a Ross podrapał się po blond czuprynie zawstydzony. Odchrząknął i powiedział. -
W dokumencie z 4 lipca wymienione zostały pretensje wobec ustaw ratyfikowanych przez króla, a stanowiących
punkt zapalny rewolucji. Znajdują się tam odwołania m.in. do:- Townshend Act – dla przetrwania i niszczenia handlu
naszego ze wszystkimi częściami świata,
- Stamp Act – dla nakładania podatków bez naszego
zezwolenia,
- Sugar Act – dla pozbawienia nas niejednokrotnie
dobrodziejstwa sądu przysięgłych,
- Quebec Act – dla zniweczenia systemu wolnych praw
angielskich w sąsiedniej prowincji (Kanadzie), ustanowienia w niej
nieograniczonego rządu i przesunięcia jej granic, aby tym sposobem uczynić
z tej prowincji zarazem modłę i narzędzie do zaprowadzenia takiego samego
nieograniczonego rządu w innych osadach.**
Właśnie wtedy zadzwonił błogosławiony
dzwonek.
-To na dziś wszystko. Przeczytajcie z
podręcznika ten temat i przygotujcie się na kartkówkę. Laura zostań chwilę. –
poczułam, że nie da mi tak zwyczajnie wyjść. Wszyscy popatrzyli na mnie jakby
zapominając, że jest przerwa i to już ostatnia lekcja.
-Tak, psorze – powiedziałam wściekle
tarmosząc kartki książki, które się skleiły i… je rozerwałam. – O kurwa… – zaklęłam cicho.
-Co powiedziałaś? – zapytał z
niedowierzaniem Lynch. – Godzina kozy chyba ci pomoże w stosownym odzywaniu
się, prawda? – zapytał kiedy klasa zaczęła pustoszeć.
-Co?! Jak to godzina!? – wrzasnęłam.
-A więc dwie. Dobrze, więc usiądź na
pierwszej ławce. – powiedział.
-Jak to dwie? – zapytałam po chwili.
-Dwie nie wystarczą? Może chcesz trzy?
– czułam, że jemu sprawia to wręcz przyjemność.
-To nie fair! Zapytałam tylko dlaczego
mam siedzieć w kozie. – fuknęłam. Blondyn roześmiał się.
-Jeśli się nie uspokoisz to będziesz tu
siedzieć do rana. Ja mogę wymienić milion powodów byś siedziała w kozie, a
jeśli te dwie godziny nie pomogą to może
masz ochotę na dwie godziny przez dwa tygodnie, hmm?
-Prędzej padnę trupem. – wywarczałam.
-Załatwione. Czyli dwa tygodnie, tak?
-CO? Pan żartuje, tak?
-Nie, ja nie żartuję. Jeśli chcesz
możemy podyskutować o znacznie dłuższej karze. To jak? Zostają dwa tygodnie? –
zapytał.
-A nie mogę odsiedzieć dziś i koniec? –
uśmiechnęłam się z nadzieją.
-Dwa tygodnie. – powiedział.
-Niech cię szlag… - powiedziałam sama
do siebie.
-Niech mnie co? – zaśmiał się.
Strasznie słodko się śmieje… LAURA OGAR! TEN PALANT DAŁ CI DWA TYGODNIE KOZY!!!
-Emm… Ja mówiłam o książce, bo ona… Bo
ona się skleiła i porwały mi się kartki… No i tak, o właśnie tak było! –
powiedziałam szybko.
-Mówisz dwa razy szybciej kiedy
kłamiesz. – powiedział poważnie. Zaczerwieniłam się.
-A w kozie nie powinno być cicho? –
zapytałam.
-Nie w mojej. – wydął wargę i usiadł na
ławce. – Może już teraz zaczniemy się uczyć, hmm?
-Wolę zginąć niż uczyć się z tobą… -
wymamrotałam.
-Cieszę się, ze podzielasz mój
entuzjazm. Może zacznijmy od początku? – uśmiechnął się ukazując szereg
równych, białych zębów. Westchnęłam.
-Dobra, nawijaj. – mruknęłam.
-Słucham? – spaliłam buraka. – To może
najpierw się potargujemy, hmm? – Miesiąc kozy czy półtora? Ja bym obstawiał
półtora. – pokiwał głową jakby samo do siebie. Wstałam z impetem i
powiedziałam.
-Pan już przegina! To było tylko takie
małe, maleńkie o takie tycie „Dobra, nawijaj”! 6 tygodni kozy za to!?
-Poprawka. Dwa miesiące. Półtora plus
dwa tygodnie.
-Nie.
-Tak, tak właśnie tak. A żeby było
jeszcze zabawniej będziesz się wtedy uczyła historii. Czy teraz już zamkniesz
łaskawie buzię by nie dostać kolejnej kozy? – pokiwałam głową i zacisnęłam
pięści pod stołem. – Świetnie. To co przerabiamy? Może dzisiejszą lekcję?
~*~
Witam :)
Teraz
będę się tłumaczyć dlaczego rozdział dopiero poniedziałek wieczór jak
termin ustaliłam na sobotę wieczór. Byłam tak zakręcona, że nie
skończyłam go na sobotę wieczorem tylko na niedzielę wieczorem i byłam
święcie przekonana, że go dodałam. Wpadłam chwilę temu, żeby zobaczyć
czy są jakieś komki. Paczam a tu nie ma rozdziała number V o.O
Zdałoniona jestem, wiem...
Wy też mieliście dziś wolne?
Zauważyliście
pewnie, że dodałam ankietę pod tytułem "Gdzie Raura ma się pocałować"
tak? Więc głosujcie miśki! Mam już 20 głosów, a że ankieta ma funkcję
zaznaczania wielu odpowiedzi to tak robicie :D Eh wy...
Huhu *.*
Jeszcze jedno pytanko...
Napisałam swojego pierwszego One Shota i nie wiem czy wstawić...
Dodam ankietę, więc głosujcie proszę!
Cud, miod i orzeszki misia xx. Bedzie sie dzialo z ta koza, haha. Czekam z niecierpliwoscia na nastepny :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Najlepsze jest to pod koniec, jak się targuje. Myślałam, że się posikam ze śmiechu.
OdpowiedzUsuńKończę z soczkami w kartonikach. Za dużo cukru. ( I tak wiem , że z tym nie skończę)
Czekam ;)
Ross-typowy nauczyciel :/
OdpowiedzUsuńKurcze, pragnę Raury!
Kocham twojego bloga, no i Rossa jako nauczyciela (sexy :3)
Czekam na next :D
Świetny *.*
OdpowiedzUsuńSuper rozdział! Będe głosować i czekam na next'a <3
OdpowiedzUsuńRoss ale daje kary
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :*
OdpowiedzUsuńLaura oby tak dalej xD Załatw sb jeszcze więcej kozy xD
Czekam na next :*
Cudooo¹³
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział <3
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Lau nie znienawidzi zbytnio Ross'a za tą karę :P
W końcu... CZEKAM NA RAURĘ!!! :D
Dawaj szybko nexta :)
Omomomo *-* chce next i to szybko kochana :)
OdpowiedzUsuńSuper Rozdział a ta kłótnia o karę haha czekam na nexta :D /kocham <3
OdpowiedzUsuńZajebisty !!!
OdpowiedzUsuńLynch słuch ma świetny ! :D
Heh :D
UsuńW końcu jest muzykiem w realu i trochę brzdąka na gitarze w opowiadaniu :*
Ta końcówka rozwalająca.
OdpowiedzUsuńBrak mi słów co do rozdziału.
Jest po prostu zajebisty.
No czekam na rozdział i na Raurę.
;-)
Świetny :D
OdpowiedzUsuńBosze, blog powala na łopatki, a rozdział jeszcze bardziej. Zakochałam się w nim jak i w innych Twoich blogach. Po porostu mucha nie siada. Nie siada? No nie siada! Czekam na next <3
OdpowiedzUsuńWooooooooooooooooow.... najlepszy blog EVER, EVER, EVER! Tin, wiesz że cię kocham, ale zabije cię za ten twój niezykły talent! Oddaj mi go, bo naprawdę nie ręczę za siebie ;* .. Haha... mega rozdizał dawaj next, albo się rozliczymy... ;) ♥
OdpowiedzUsuń*O*
OdpowiedzUsuńBoziu to takie cudoowne !!!
Seth jest debilem ^^
A Ross nauczyciel - boski
Jak oni pięknie ze sobą rozmawiają :3 - Ross i Lau oczywiście :)
Koza przez dłuugi czas? Oby tylko i wyłączniebz blondaskien *-*
Sorki że nie skomentowałam poprzedniego rozdzialiku. Takie tam moje sprawy :)
A poprzedni był taki...taki...no brak mi słów!
Najpierw Nigiel potem Denica, taki nastrój wprowadziłaś że hoho !
Aha. Dzięki za lekcję z historii :D
Tyle mniej do powtarzania :3
Huehue :>
Czekam niecierpliwie na nexcik! :3
O ja cieee!
OdpowiedzUsuńJestem tu pierwszy raz i megaa mi się podoba!
Ross jako nauczyciel?
Nieziemski pomysł...
A więc droga Kasiu...
Dziękuje za dzisiejszee zajęcie mi wieczoraaa <33
http://never-without-you-r5.blogspot.com/
Ross normalnie jak real nauczyciel historii, dobrze, że mnie uczy kobieta:)
OdpowiedzUsuńOgółem rozdział lepiej nie mógł ci wyjść i jak chyba każdy czekam na nexta^^
Huhu *.*
OdpowiedzUsuńDużo się działo skarbie kiedy mnie nie było :D
Nawet mi wcześniej nie chciałaś pokazać nic.
Foch...
Czekam na naszą Raurkę <3
Jak zawsze super rozdział :) Ja bym nie wytrzymała z takim nauczycielem jak Ross. Skąd masz te extra pomysły?
OdpowiedzUsuń