Demi Lovato - Neon Lights
W poprzednim rozdziale...
-Drobiazg. – pocałował mnie w policzek. – Przyjadę o szóstej. Bądź gotowa.
-Okej, pa – powiedziałam i cmoknęłam go w usta po czym
wysiadłam i zatrzasnęłam za sobą drzwi.
-No proszę, proszę kogo moje piękne oczy widzą? – zapytał
nieznany mi głos.
*Oczami Laury*
-Rydel? – zapytałam odwracając się do pięknej blondynki
stojącej za mną i uśmiechającej się promiennie.
-Laura! Mówiłam, że się jeszcze spotkamy! – krzyknęła entuzjastycznie
porywając mnie w ramiona. Uśmiechnęłam się lekko.
-Tak, masz rację. Cieszę się z tego. Co robisz w Nowym
Yorku? Pomyliłaś stany? To stan Nowy York, miasto Nowy York a z tego co
pamiętam wspominałaś, że mieszkasz w Littleton w stanie Colorado – uśmiech nie
schodził z jej twarzy. Odsunęła się ode mnie i pośpiesznie wyjaśniła.
-Przeprowadziłam się a raczej my.
-My?
-Ja i moje rodzeństwo. Znaleźliśmy tu świetne warunki i
pracę. Mieszkamy wszyscy razem oprócz jednego, on postanowił mieszkać sam i mieć
więcej swobody. Może wpadniesz? Przedstawię cię – zaproponowała blondynka.
-Chętnie – uśmiechnęłam się.
-To niedaleko. Dwa domy obok – wyszczerzyła się.
-Prowadź – powiedziałam a jej dwa razy nie trzeba było
tego powtarzać. Hmm… Pewnie zastanawiacie się kim jest Rydel i skąd ją znam.
Poznałam ją kiedy wracałam do domu od babci z Florydy. Oczywiście moim
transportem był samolot. Mój prywatny „transporcik” poszedł sobie do naprawy,
więc musiałam lecieć zwykłymi liniami… Tam jakaś dziewczyna wylała na mnie sok
jeżynowy. Okazała się nią Rydel. Przepraszała mnie i w ogóle. Byłam trochę zła,
ale kiedy zaczęłyśmy rozmawiać przeszło mi. Rozmawiałyśmy do końca podróży.
Potem rozstałyśmy się na lotnisku właśnie w Colorado. Ja poszłam na drugi
samolot a ona pojechała do domu. Wcześniej jeszcze zapytała o numer telefonu,
ale stwierdziłam, że więcej się nie spotkamy, bo mieszkamy zbyt daleko i
rozmowy z drugiego końca kraju nie widzą mi się… Ale jak widzicie poszczęściło
mi się. Po chwili szyłyśmy kamienną ścieżką w stronę posiadłości. Rydel
otworzyła drzwi i zaprosiła mnie do środka.
-Jestem! I mam gościa! – wykrzyknęła. Po chwili
usłyszałam jakby stad słoni zbiegło po schodach i gdy przeszłyśmy do salonu tam
rozsiedli się wygodnie dwaj bruneci i dwa blondyni. Przyjrzałam się im uważnie
Najstarszy z nich miał może z 25-26 lat. Wysoki blondyn, o czekoladowych
oczach, którego spojrzenie hipnotyzowało. Jego seksowność była ponad
przeciętną. Gdy weszłam razem z Delly do wielkiego salonu cały czas mnie
obserwował. Chociaż nie jestem jakaś szczególnie wstydliwa to jego natarczywe
spojrzenie przyprawiło mnie o pąsowe rumieńce.
-Laura, to moi bracia. Ryland, Rocky i Riker a to
Ellington Ratliff, przyjaciel rodziny. Boys, to Laura moja koleżanka.
-Mmm… boys – mruknął chłopak nazwany Ellingtonem
przeczesując włosy i patrząc na Rydel. Dziewczyna oblała się rumieńcem. Chłopcy
po kolei podawali mi rękę na przywitanie. W końcu odezwał się Ellington.
-Słuchajcie to skoro Laura jest z nami to może zagramy w
butelkę… - po czym dodał szybko. – Na pytania oczywiście…
-Hmm… Czemu nie. – zamyślił się Riker. – Jeśli chcesz
oczywiście. – popatrzył na mnie wyczekująco. Wzruszyłam ramionami czując jego
natarczywe spojrzenie na swojej skórze.
-Jasne. – odpowiedziałam a on uśmiechnął się w odpowiedzi.
-To gramy. – Uśmiechnęła się Delly.
***
Graliśmy już od dwóch godzin i było naprawdę zabawnie.
Niby dorośli ludzie a zachowywali się jak dzieci. Najbardziej Ellington i
Rocky. Oni to odpał na maxa. Rik i RyRy to jeszcze, jeszcze chociaż z całego
rodzeństwa to Ry jest najmłodszy, ale zachowuje się w miarę dobrze. Mówię w
miarę, bo też miał odpał i polał nas wszystkich po kolei lodowatą wodą z kubła.
Rydel wstała i zaczęła go gonić z łopatą i kijem od szczotki. Riker i Rocky się
popłakali a ja z Ellem trzymaliśmy się nawzajem, bo leżeliśmy ze śmiechu a
kolana trzęsły nam się niebezpiecznie z tego powodu. Potem gdy Delly się
uspokoiła to Riker dostał fazy i wziął mnie na ręce po czym wrzucił do basenu.
Gdy z niego wyszłam zaczęłam go gonić po całej ich posiadłości i wylałam mu na
koszulkę różową farbę po czym wrzuciłam go basenu. Gdy z niego wyszedł był
wściekły. Teraz to on zaczął mnie gonić i wyszło na to, że wpadliśmy razem do
piwnicy i upieprzyliśmy w psiej karmie. Gdy Riker pomagał mi wstać poczułam, że
kostka okropnie mnie boli i nie mogłam wstać.
-Au – jęknęłam.
-Co się stało? – zapytał zatroskany i kucnął obok mnie.
-Kostka – jęknęłam.
-Podwiń nogawkę spodni. Znam się na tym. – Zrobiłam jak
kazał. Gdy ją obejrzał uśmiechnął się tylko i stwierdził. – Tylko trochę się
obiłaś. Chodź wezmę cię na ręce i pójdziemy do domu. – Wziął mnie w ramiona i
wyniósł z piwnicy. Kostka zaczęła pulsować nieznośnie i zacisnęłam zęby z bólu.
„Cholerny ból” – pomyślałam zaciskając mocniej zęby. Riker przeniósł mnie przez
próg salonu i ułożył na kanapie. Reszta weszła za nami cicho jakby moje ciało
to były zwłoki. Przewróciłam teatralnie oczami i spróbowałam poruszyć nogą.
Syknęłam z bólu. To było nie do opisania. Kiedyś złamałam rękę, obojczyk,
przecięłam głęboko nogę drutem z płotu, ale w niczym to nie przypominało tego.
Po minucie, która wydawała mi się nieskończenie długa wrócił Riker. Posmarował
mi kostkę jakąś maścią wśród moich licznych protestów, syków i jęków. Reszta
usiadła i patrzyła na jego poczynania.
-Czuję się jakby to był mój pogrzeb – odezwałam się kiedy
ta cisza zaczęła mnie przytłaczać. Podziałało. Wszyscy się roześmiali, lub
chociaż trochę rozpogodzili. Po kolejnych pięciu minutach „majstrowania” przy
mojej nodze na klęczkach, Riker wstał i przejechał ręką po włosach z poważną
miną jednak po chwili się zaśmiał i ogłosił.
-Wszystko będzie okej. To małe stłuczenie.
-Które boli jak cholera – dorzuciłam swoje 3 grosze.
-Może się o coś uderzyłaś jak wpadliśmy do tej piwnicy.
Mój tyłek też nie był zadowolony – sarknął jednak uśmiechnął się gdy zrobiłam
dziwną minę patrząc na niego. Rocky zawył ze śmiechu.
-Ryj baranie – oburzył się blondyn. Brunet podniósł ręce
w geście obrony a starszy zrobił minę, która okazywała dumę.
-Jak dzieci – Rydel pokręciła głową z dezaprobatą.
-Jak dobrze, że nie mam rodzeństwa… - powiedziałam.
-Ja też bym chciała – jęknęła blondynka a reszta oprócz
Ella obrzuciła ją gniewnym spojrzeniem. – A za to mam 5 debili. – westchnęła po
chwili a Ellington również zmrużył oczy.
-Ich jest 4… - powiedziałam zdziwiona. – A no tak jeszcze
jeden brat… - przypomniałam sobie.
-To dopiero debil – powiedział Rocky a reszta się
zaśmiała.
-On ukończył studia a ty nie, więc cicho bądź. – ofuknęła
brata Rydel. Popatrzyłam na zegarek. O kurwa… 17:06. Za niecałą godzinę mam
randkę.
-O cholera. – powiedziałam na głos.
-Co się stało? – zapytała Rydel.
-O 18 mam randkę, ale sobie na nią nie pójdę chyba, że
będzie mnie nosił… - Zaśmiałam się gorzko.
-A kim jest ten szczęściarz? – zapytał Ellington
uśmiechając się przyjaźnie.
-Hahaha… - zaśmiałam się z sarkazmem. – Seth Jonhson.
-Ten model? – zapytała Delly rozszerzając źrenice.
-Chyba raczej fraje… Au! – powiedział Rocky, ale dostał
mocno z łokcia od blondynki.
-Tak, ten frajer. – Zaśmiałam się.
-Ja cię… - westchnęła Rydel. – Ta to ma dobrze.
-Ta, cudownie – mruknęłam sarkastycznie. – Mam randkę,
którą muszę odwołać. Cholera jasna czemu to mi się musiało przydarzyć akurat
dziś? Kiedy od niepamiętnych czasów mój chłopak miał nareszcie dla mnie czas? –
sarknęłam. Rydel położyła mi dłoń na ramieniu.
-Jeśli kocha to zrozumie, ale lepiej zadzwoń do niego. –
Podała mi moją torbę z książkami. Westchnęłam i wyciągnęłam z bocznej kieszeni
komórkę. Wystukałam numer komórki mojego chłopaka i wcisnęłam zieloną
słuchawkę. Po chwili usłyszałam jego aksamitny głos.
-Hej skarbie, co tam?
-Hmm… Nie wiem jak ci to powiedzieć, ale musimy odłożyć
naszą randkę na kiedy indziej. Dziś miałam nieprzyjemną przygodę z piwnicą i
nie mogę chwilowo chodzić…
-Co się stało? Wpaść do ciebie? Coś złamałaś? – zapytała
a w jego głosie wyczułam lekkie drganie jakby z przerażenia. –
-Nie, nie. Spokojnie. Kostka mnie trochę boli i nie za
bardzo ze mną współpracuje.
-Wiesz co trochę się martwię o ciebie… Może jednak
przyjadę i tak nie mam co robić, bo byliśmy umówienia a Di i Lan pojechali na
jakąś schadzkę do Vegas.
-Do tej Vegas? Żartujesz, prawda? Lan się niczego nie
nauczył po, poprzednim? A Adrian na chuj mu tam? – wściekałam się. Ostatnim
razem kiedy Landon pojechał do Victorii Vegas złamałam przez nią rękę, bo
zepchnęła mnie ze schodów, gdy… próbowała go zgwałcić. Tak, wiem. Zgwałcić
faceta… Hahaha.
-Wiesz jaki jest Landon… - mruknął Seth z
niezadowoleniem. – Adrian umówił się z jakąś siksą od Vegas, więc też się
wybrał. Jakąś… Anastasią. Ale wracając do ciebie. I tak wpadnę chociaż byś mi
groziła nie wiem czym. – zaśmiał się.
-Naprawdę Seth, nie trzeba. Skoro masz wolne to zrób coś,
bo jak nie szkoła, to zdjęcia na jakąś okładkę, motocrossy… Nie masz czasu dla
samego siebie. – starałam się go przekonać.
-Wiesz, że jesteś mało wiarygodna? Będę za godzinę, cześć
skarbie. – rozłączył się. Rzuciłam telefon na podłogę.
-Co za uparty pajac! – warknęłam sama do siebie.
-Co powiedział? – zapytał zaciekawiony Ryland ubiegając
Delly, która otwierała usta by zadać pytanie.
-Za godzinę mam się go spodziewać. – mruknęłam. – Nie
rozumiem go. Nie ma czasu dla samego siebie… Szkoła, modeling, motocrossy…
-Motocrossy? – powtórzyli wszyscy w pomieszczeniu.
-Mhm. Chociaż nie wiem po co mu to… Jak coś sobie
uszkodzi to wywalą go z tej pieprzonej agencji… Wiesz musisz mieć nietknięte
ciało, tatuaże, kolczyki nie wchodzą w rachubę chociaż on ma spory tatuaż na
brzuchu to jakoś przymykają na to oko. Hmm… To trochę dziwne pytanie, ale
pomożecie mi dostać się do domu? Jest koniec zimy, więc sama nie dojdę.
-Nie dojdziesz mówisz. Ja pomogę – powiedział Rocky z
uśmiechem.
-Japa zboczeńcu – syknął Riker mierząc go groźnym
spojrzeniem.
-Spokojnie blondyneczko, bo okresu dostaniesz. – zaśmiał
się brunet.
-Zaraz ty go będziesz miał na ryju. – warknął w
odpowiedzi blondas. Zaczęło się robić groźnie.
-Ej spokojnie Rik. Nie obrażę się o tą uwagę. On na pewno
tylko żartował. – zapewniłam chłopaka kładąc rękę na jego dłoni. Popatrzył
chwilę na ten uścisk i zaczął się uspokajać.
-Okej. Sorry. – syknął do Rocky'ego.
-Przyjmuję przeprosiny. Wybaczcie, ale jestem umówiony z…
-Allyson. – powiedzieli chórem. Zaśmiałam się a Riker mi
zawtórował.
-Ej to nie fair. Nie podsłuchujcie mi pod drzwiami. – tupnął
nogą jak małe dziecko.
-Umawiasz się z nią na bzykanko, więc to ciekawy temat
dla Ellingtona do gazety. Rocky Lynch na pierwszej stronie i perwersyjne
bzykanko. – zaśmiał się Ryland i przybił piątkę z Ellem. Rydel zmiażdżyła ich
wzrokiem, ale tylko ja to zauważyłam.
-Perwersyjne bzykanie jest dobre dla Greya. – warknął
Rocky przez zaciśnięte zęby.
-Dla ciebie też. Ta książka leży pod twoim łóżkiem.
Przepraszam trzy, zwracam honory. – sarknął Riker. – 50 twarzy Greya,
ciemniejsza strona Greya i nowe oblicze Greya. Całe 50 odcieni pod twoim
łóżkiem, a z tego co mi wiadomo to je czytałeś. Ej to ty umiesz czytać? Rydel
dawaj 50 dolców! – powiedział Riker.
-O czym jest ten cały Grey, o którego się kłócicie? –
zapytałam zdziwiona.
-Mogę ci pokazać. – powiedział Rocky poruszając znacząco
brwiami.
-Wypraszam sobie. – powiedział Riker. – Od pokazywania
jestem ja. Rydel wisisz mi pięćdziesiątkę za zakład i 50 za pokazywanie. –
oburzył się.
-Ale co pokazać? – zapytałam zdziwiona. Rydel położyła mi
rękę na ramieniu.
-Jeśli nie chcesz skończyć w łóżku Rocky'go ku pomście
Rikera lepiej poproś o wyjaśnienia Setha. On z tym jego seksow… Tja. On to ci
lepiej pokaże. – pokręciła głową.
-Ale co tu jest do pokazywania? – dalej nie jarzyłam.
Słyszałam już o tym całym Greyu, ale nie wiedziałam kim był i dlaczego ludzie
tak reagowali kiedy powiedziałeś/aś „Grey”.
-Mówię ci, Lau. Niech ta noga przestanie cię boleć i
poproś o Setha, bo te pacany myślą o okropnych zboczeństwach. Nie wiem sama czy
Grey i ten jego pokój… Okej, nie było tematu.
-To wracając do mnie. Mogę liczyć na pomoc? To tylko dwa
domy stąd. – uśmiechnęłam się słodko patrząc na Rikera. Westchnął dramatycznie.
-Dobra. Ale ty. – wskazał na mnie. – Wisisz mi śniadanie
do łóżka.
-Nie takie rzecz robiłam. Powiedź co chcesz a wpadnę z
cateringiem. – uśmiechnęłam się. Odwzajemnił uśmiech i wziął mnie na ręce.
-Rocky weź torbę Laury. Rydel, Ellington, Ryland. Pochód
za poszkodowaną proszę. – zakomunikował Riker wynosząc mnie z pokoju.
*5 minut później*
Byliśmy już pod moim domem. Kazałam im nie pukać tylko
wchodzić. Rocky przekręcił gałkę w drzwiach i weszliśmy całą piątką. Cóż
czwórką, bo ja zostałam wniesiona. Ale pomińmy ten fakt. Od razu do korytarza
„wleciała” pani Duncan. Gdy zobaczyła, ze Riker mnie niesie to zrobiła
przerażoną minę.
-Mój boże panno Marano, co się stało na boga? – zaczęła
lamentować i wzywać Wszechmogącego. Uśmiechnęłam się słabo przez ból.
-Mały wypadek. Rik mój pokój jest na górze, więc…
-Nie, spoko. Nie jesteś ciężka. Po schodach? – zapytał.
Kiwnęłam głową.
-Teraz w prawo… Na końcu korytarza w lewo… Pierwsze
drzwi. – pokierowałam chłopaka. W końcu dotarliśmy. Rocky otworzył przed
Rikerem podwójne drzwi prowadzące do mojego pokoju. Położył mnie na łóżku i sam
rzucił się obok.
-Ja pierdole nigdy więcej po schodach z 40 kilogramami na
rękach… - jęknął.
-Ej! Nie jestem taka gruba! – oburzyłam się.
-Jesteś chuda, bardzo… Ale cholera. Nie mam kondycji,
chociaż powinienem mieć… Jak będę biegał po oddziałach to zadyszki dostanę i
zamiast ratować życie pacjentów sobie będę musiał pomóc. – wydyszał. Reszta
usiadła na krzesłach i kanapie. Rocky, Ryland i Ellington dorwali się do mojego
Xboxa i zaczęli grać a ja rozmawiałam z Rydel zaś Riker leżał jak martwy…
Złapałam go za ramię i potrząsnęłam. Leżał do mnie tyłem więc nie mogłam
sprawdzić czy śpi czy tylko się nie odzywa.
-Ej a jemu co? Śpi czy ducha wyzionął? – zapytałam Delly.
Uśmiechnęła się.
-Pewnie śpi. Jak przyszłaś to dopiero godzinę w domu był.
Wrócił z doby w szpitalu, ale nie spał jakimś cudem chociaż zazwyczaj padał
nieżywy. Hmm… Dziwne. No cóż trzeba go obudzić, bo zaraz przyjedzie do ciebie
Seth a ty masz w łóżku lekarza. O cholera on wyszedł samochodu. Tam na dole. –
wskazała Delly. Usiadłam na łóżku zaciskając zęby z bólu i zobaczyłam mojego
chłopaka, który zdejmuje z oczu Ray bany. Momentalnie zaczęłam myśleć nad tym
co zrobić. Po chwili wykrzyczałam.
-POBUDKA KSIĘŻNICZKO!!!!!!! WSTAWAJ!!!!!!!!! – mężczyzna
tak się przestraszył, że zleciał z łóżka.
-Spałem jakieś 10 minut od 30 ostatnich godzin… - jęknął.
-Chuj z tym! Seth zaraz tu będzie! – powiedziałam szybko
a Riker i chłopaki wstali uprzednio wyłączając Xboxa. – Pakujcie się do mojej
garderoby. W garderobie drzwi do mojej łazienki. Klucz do następnych w żółtym,
metalowym pojemniku. Schodami w dół. Tylko cicho, przejdziecie korytarzem i
powinniście zobaczyć Setha przez szklane drzwi. Japy na kłódkę. Pa Delly. A i
masz mój numer, także dzwoń jeśli chciałabyś iść na zakupy czy pogadać. – pocałowałam
blondynkę w policzek i dałam karteczkę z moim numerem. Potem pocałowałam w
policzek Rockiego, Rylanda, Ratliffa i Rikera. Kiedy pocałowałam tego
ostatniego niechcący musnęłam kącik jego ust. Odsunąłem się szybko zmieszana i
powiedziałam. - Idźcie już, bo on za jakąś minutę tu będzie. Zobaczymy się
niebawem. – pomachali mi i zniknęli w drzwiach mojej garderoby. Riker posłał mi
jeszcze raz bardzo intensywne spojrzenie i też zniknął w drzwiach, które się za
nim zamknęły. Po jakiejś minucie usłyszałam pukanie do drzwi. Złapała szybko
pierwszą lepszą książkę i udałam, że czytam. Kątem oka zobaczyłam mojego
chłopaka. Miał na sobie czarne rurki, szarą bluzę z kapturem i tenisówki i coś
co nie zaliczało się do wyglądu ubrań, czyli zmartwiony wyraz twarzy.
-Cześć skarbie. – pocałował mnie w policzek siadając na
łóżku. – Dlaczego udajesz, że czytasz?
-Ja? Dobra. Jak się skapnąłeś? – zapytałam odrzucając ją
na podłogę.
-Trzymałaś ją do góry nogami geniuszu. – zaśmiał się. Nie
wyglądał najlepiej. Podkrążone oczy, blada cera i trochę smutny wyraz twarzy.
-Seth, skarbie dobrze się czujesz? Jesteś blady… -
dotknęłam jego bladego policzka, który był rozpalony. Czyżby miał gorączkę?
-Jasne, że tak. – odparł wymuszając uśmiech, który
średnio mu wyszedł. Pogłaskałam go po policzku przyglądając mu się.
-Przecież widzę kotek. Co jest? – westchnął.
-Muszę wybrać pomiędzy motocrossami i modelingiem. Szef
denerwuje się, że zbyt dużo czasu poświęcam wyścigom i, że niedługo to się źle
skończy i nie wezmą mnie do nowej reklamówki z bliznami. Nie wiem co mam
zrobić. – ukrył twarz w dłoniach. Mimo bólu kostki przysunęłam się do chłopaka
i przytuliłam go. Wtulił się we mnie i zacisnął dłonie na moich ramionach.
Zaczęłam mierzwić mu włosy.
-Nie martw się… - próbowałam go pocieszyć. – Czego nie
wybierzesz i tak zawsze będę cię wspierać, skarbie. Obiecuję.- zaczęłam się
bawić łańcuszkiem na jego szyi całując go po niej. Zadrżał kiedy moje usta
zetknęły się z czułym punktem na jego szyi. Zrobiłam mu malinkę i jeszcze raz
pocałowałam.
-Kocham cię, wiesz? Jesteś cudowna. – wyszeptał całując
mnie w usta. Oddałam pocałunek bawiąc się cały czas łańcuszkiem i gładząc go
palcem po karku.
-Mhm. – wymruczałam w jego usta zagryzając lekko jego
wargę. Ponowiłam pocałunki i rozchyliłam usta a on włożył mi język do ust.
Zaczęliśmy się coraz namiętniej całować a on złapał mnie za uda przyciągając do
siebie. Gdy zbyt gwałtownie się ruszyłam zaczęła mnie boleć kostka, ale dużo
mniej, więc nie chcąc przerywać tej romantycznej chwili pozwoliłam Sethowi dalej
się całować. Po jakiejś minucie odrywam się od jego ust.
-Kim jest ten Grey, o którym wszyscy mówią? – zapytałam.
Seth uśmiechnął się pobłażliwie.
-Nie żartuj, że nie znasz Christiana Greya! Jego chyba
każdy zna.
-Hmm… Niestety nie. A powinnam?
-Jeszcze możemy to nadrobić. – mówi z zawadiackim
błyskiem w oku.
-Wiesz, że nie możemy. – mówię przepraszająco. Wiem, że
cholernie nie lubi prezerwatyw a ja ostatnio przestałam brać tabletki, zaś
teraz mam dni płodne, więc jeśli będziemy się kochać bez zabezpieczenia to jest
więcej szans na to, że zajdę w ciążę. A oboje tego nie chcieliśmy. Przed nim
była kariera modela lub kierowcy motocrossów a ja mam podpisać kontrakt z Hollywood
Records.
-Kurwa. – zaklął cicho. – Ja tego chujostwa nie lubię. –
zaśmiałam się.
-Wiem skarbie. – pocałowałam go przelotnie w usta. – Ja
trochę nawaliłam z tymi tabletkami. Niedawno zaczęłam je brać i musi się to
trochę… wyregulować. Jeszcze trochę. –zarzuciłam mu ręce na szyję.
-Mhm. – mruknął zawijając na palec kosmyk moich włosów.
-Skoro ‘mhm’ jest odpowiedzią – westchnęłam i poczułam,
że moja twarz sama włada mimiką i układa się na wzór zawodu…
-Ej co to za mina? – zapytał brunet gładząc kciukiem mój
policzek.
-Zróbmy to – powiedziałam pewnie.
-Nie – pokręcił przecząco głową. – To za duże ryzyko.
-Podobno lubisz ryzykować.
-Ale nie tak.
-A jak? - zapytałam zdenerwowana. - Okej, nie chcesz to
nie. Przecież nikogo do niczego nie zmuszam, prawda? To przecież tylko seks.
Mogę to zrobić z każdym.
-Nie przeginaj. - powiedział ostro Seth.
-A więc przeginam? Ahh, tak naprawdę przeginam. Taka jest
prawda, nie jesteś jedynym facetem, który chce się ze mną przespać.Ale szkoda,
że tak długo byłeś jedynym, z którym sypiałam. - powiedziałam z wyrzutem.
-Tak? Serio? Teraz robisz mi wyrzuty? A kiedy ja chciałem
ty mówiłaś, że głowa cię boli. Lau proszę cię...
-Nie, żadna Lau. Mam na imię Laura. I wiesz co? Wyjdź
stąd! - wrzasnęłam.
-Co? - zapytał zdziwiony.
-Wyjdź stąd! Teraz. Nie chcę cię widzieć, Seth -
powiedziałam z oczami pełnymi łez. Chłopak posłusznie wstał, zatrzymał się
jednak na progu, mówiąc.
-Będziesz tego żałować, mała.
~*~
Hejcia! :D Witam was z nowym rozdziałem! <3
Zaskoczeni? Haha xd Najlepiej się bawiłam pisząc te teksty o Greyu albo
odpowiedzi Rockiego :) Postanowiłam, że rozdziały będą się pojawiać co tydzień
w sobotę. Cieszycie się? A i zawsze tytułem będzie jakaś piosenka, najczęściej
ta, która zmotywowała mnie do napisaniu rozdziału i kilka wybranych przeze mnie
wersów ^^ Zdziwiłam się widząc, aż 20 komentarzy pod prologiem :) Bardzo
mnie to cieszy i ma nadzieję, że dalej będzie ich tyle lub nawet więcej. Mam
już 21 obserwatorów, 20 komentarzy i 1640 wyświetleń! Dziękuję wam bardzo!!! Jeśli
będziecie tak często tu wpadać i komentować to po prostu chyba nigdy nie
przestanę się uśmiechać ;) Kocham was <3 Czekam na dużo komentarzy pod
rozdziałem.